Relacje po egzaminie - zdane

W tym miejscu zamieszczamy posty związane z egzaminami

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez Kasia1986 » czwartek 09 marca 2006, 11:13

Cześć!

Jestem tutaj pierwszy raz (żałuje, że wcześniej nie trafiłam na to forum)
Zdawałam w Bielsku Białej :)
Trzy razy oblewałam na placu, miałam już dość wszystkiego i poważnie myślałam żeby zrezygnować z prawka, chciałam sobie odpuścić, ale trafiłam do innego ośrodka wziełam kilka godzinek i zdałam! :) Pan który ze mną jeździł tak podniósł mnie na duchu, że w końcu uwierzyłam w siebie i postanowiłam spróbować raz jeszcze:D

Trafiłam na tego samego egzaminatora u którego wcześniej oblałam, okazał się jednak mimo, że po 50tce i z poważną miną bardzo sympatyczny :) Placyk wyszedł mi super :) Egzaminator przymknoł oko, na to, że prawie maksymalnie obniżyłam prawe lusterko by widzieć linie :wink: Z ruszaniem pod góre też nie było problemu. Po 10 minutach wyjechałam na miasto (Ja wsiadłam pierwsza do samochodu i szybko poprzestawiałam lusterka do prawidłowej jazdy po mieście). Egzaminator na początku upominał mnie, bym jechała wolniej. Za kazdym razem jak mówił, bym jechała np. na pierwszym skrzyżowaniu w prawo delikatnie palcem pokazywał gdzie mam skręcić :wink: wybrał mi takie miejsce do parkowania, że nawet TIR by się zmieścił, nie dał żadnego polecenia jak mam wykonać to parkowanie więc zadecydowałam sama, że zrobie skosem, to które zawsze mi wychodziło. Egzamin trwał na mieście około 35 minut. Szczerze wam powiem, że brał mnie na najprostrze skrzyżowania :)

Po powrocie do WORDu powiedział "Zaliczam pani te jazde" :shock: . Nie wiedziałam czy rzucić mu się na szyje czy nie z tego wszystkiego :wink: Ale popłakałam się. Odpiełam pasy, nie wyłączyłam świateł, , a on "A kto zabepieczy samochód?"Przyczepił się jeszcze do tego, że powiedział, "na rondzie prosto", a ja objechałam rondo do okoła, wtedy gdy to zrobiłam zaczoł się smiać i powiedział "Chce pani jeszcze raz jechać na egzamin?" A ja na to "Przepraszam, to moja wina" On; "No przecież nie moja, i nie ma co przepraszać to jest egzamin" :D

Nawet nie wiecie jak się ciesze :) Nie moge się już doczekać jak odbiore ten kawałek plastiku :D KAŻDEMU życze takiego egzaminatora!
Pozdrówki 8)
STARE ZASADY:
16-12-2005:
praktyka - (wjazd tyłem)
NOWE ZASADY:
3-02-2006:
praktyka - (łuk)
13-02-2006:
praktyka - (łuk)
07-03-2006:
praktyka + ZDANE!!! :) Czekam na odbiór plasitku ;)
Kasia1986
 
Posty: 2
Dołączył(a): wtorek 07 marca 2006, 18:41

Postprzez Adamosis » czwartek 09 marca 2006, 16:08

Na początek chciałbym sie przywitać, jako ze jest to mój pierwszy post na forum.
Dzisiaj mialem pierwszy egzamin, testy jakoś gładko poszły (0 błędów). Potem czekałem z godzine na swój przydział, gdy juz wkońcu mnie wywołano z dziwnymi sensacjami w brzuchu udałem sie do samochodu nr 11. Pan egzaminator sprawdził tozsamość i przeslismy do oględzin, gdy wszystko sie zgadzało zrobiłem rękaw i górke. Podeszedł do mnie i powiedział ze ruszamy na miasto. Troche sie denerwowałem, zdechł mi kilka razy (w tym przy cofaniu na parkowaniu skośnym który był troche niżej od poziomu jezdni). Nie przejechałem 30 minut i juz mi kaze jechac do ośrodka (no to myśle pozdawane), stajemy a on mówi ze zdałem.
Jestem bardzo szczęśliwy i ciesze sie ze nareszcie sie to skończyło (dobrze ze za pierwszym razem)
Pozdro :D
Adamosis
 
Posty: 2
Dołączył(a): czwartek 09 marca 2006, 16:01

Postprzez Salansky » piątek 10 marca 2006, 20:54

Historia pewnego razu

listopad 2005
W mojej głowie rodzi sie myśl zapisania sie na kurs. W Warszawie coś na pewno znajde, wybór duży. Wśród kolegów i koleżanek szukam chętnych do zapisania sie ze mną. Znajduję jednego, chodzimy od szkoły do szkoły by wybrać cos dobrego dla nas. A i tak on zapisuje sie gdzie indziej niż ja. :)

12-13 listopad 2005
Odbywają sie kursy teoretyczne. Tak krótko bo expresowe. Nie chciałem tracić czasu na teorie, ja mam w tym roku mature

16 listopad 2005
Pierwsza godzina jazdy. Potem kolejne i kolejne. Co tu gadać, jakoś zleciało

5 stycznia 2006
Czas najwyzszy zapisać sie na egzamin. Ide na Odlewniczą. Po wypełnieniu wniosków, opłaty (tu uwaga, po staremu 94zł) dostaję termin na 30 stycznia. Będę zadawał po nowemu. Trudno. Jakoś będzie

30 stycznia 2006
Egzamin. Godzina zero - 8:00 Teoria lajcik, 17/18 bo trafiło mi sie pytanie jakiego w życiu nie widziałem. Zgłupiałem i zaznaczyłem na chybił/trafił. Jak w totku, ale prawdopodobieństwo większe. A i tak nie trafiłem. A moze trafiłem, a na innym sie pomyliłem? Czy to ważne... Nie.
Po 1,5h czekania aż "w wyniku losowego przydziału komputerowego egzaminowanych do egzaminatorów..." dostaję kluczyki i idziemy na plac. Łuczek super, jak nigdy. Górka, zgasł... coś nie teges ten samochód, długo to ja nim nie będę jeździł, ale nic to, odpalam i na skraju buksowania ruszam. Czas na miasto. Co tu sie zagłębiać, na parkowaniu egzaminator stwierdził "nie jestem pewnien czy pan ten manewr wykona" I mnie ze tak powiem udu*** za darmo. Wkurzony wracam do domu.

31 stycznia 2006
Czas zapisać sie na ponowny, ledwo uciłałem 115zł... że też musieli podrożyć... Po nowemu praktyka jest droższa od całości po staremu. No ale ktoś musi na tym zarabiać, by inni mogli tracić. Termin następnego egzaminu 10 marca. Wkurzony wracam do domu.

10 marca 2006
Od 9:30 jeżdżę wykupionymi godzinami. Całe dwie, ale starczyło by sobie przypomnieć, jak to samochód wygląda. A przynajmniej jeszcze raz rozeznać sie na skrzyżowaniach.
11:30 jazd koniec. I znów płać... szkoda gadać...
12:00 Odprawa przed prawktyką. Gościu przynudzał, omal nie zasnałem.
12: z groszami (nie spojżałem, choć tak bardzo chciałem. Wiedziałem ze zapomne.)
Jazda... światła, hmm, to ja mam sprawdzić? Dobra, to pochodze dookoła, rozprostuje kości. Płyny, tak w pożądku, wszystki są. Łuczek super, górka jeszcze lepiej. Czas na miasto. Parkowanie picuć glancuś a jednak stwierdził ze nie wyjdzie. Trzeba było mniej jeść to byś wyszedł! A tak to jeszcze raz mam parkować. Drugim razem tak samo jak wcześniej, nic nie mówił, pewnie czyta w myslach. Rondo Żaba, coś o światłąch mi gada, ze cos nie tak, to se wyjdź i je popraw. Masz teraz miejsce. Coś dziwny, ale dobra, każe jechać dalej. Na kolejnym sytuacja nietypowa (skręcam w lewo), zostałem sam ze zgaszonym silnikiem a z poprzecznej już ruszali. Jakiś głąb przedemna nie ruszył i mnie przytrzymał, a samochód jak po złości zdechł. Wpakowałem sie na dodatkowy pas (co sie za 20m kończy) i go wykorzystałem do właczenia sie do ruchu. Opierdziel zebrałem ale co miałem zrobić? Zostać na środku? Nie odpowiadam za ruchy innych uczestników. Amen i kropka. Potem wjazd do ośrodka i magiczne słowa "Zaliczam Panu, ale na przyszłość..." Ale dobrze sie zachowałem wtety. Inny by zgłupiał, a ja zjechałem i poczekałem ustępując pierwszeństwa.
119 dni robienia prawka, kupa kasy, czasu po to, by móc na legalu prowadzić wszystko do 3,5t. Może pomysleć teraz o C i C+E? Jeszcze mam czas....

Dziękuję za uwagę życze wszystkim takich egzaminatorów i samochodów, jak ten mój dziś.
Powodzenia!!
12-13 XI 2005 - Teoria
16 XI 2005 - 27 I 2006 - Praktyka
30 I 2006 - Egzamin teoria+praktyka. Error.
10 III 2006 - Podejście drugie praktyka. Done.
20 III 2006 - Wyrobione.
23 III 2006 - Odebrane.
133 dni - 1218zł
Peugeot 107 + President HARRY II
Avatar użytkownika
Salansky
 
Posty: 219
Dołączył(a): niedziela 29 stycznia 2006, 16:10
Lokalizacja: District of Wolomin

Postprzez Mr Lova Lova » sobota 11 marca 2006, 08:43

Moj egzamin wygladal tak:
WORD Dąbrowa Górnicza 9.03 17:30 (bylem juz o 17....) pod sala nr 1 - okolo 17:30 przyszedl po nas egzaminator i wpuscil okolo 15 osob na sale....omowil najpierw czesc praktycznna, poniewaz najwiecej bylo poprawkowiczow......gdy wyszli poprawkowicze zostali tylko ci co podchodza pierwszy raz - 4 osoby.... Najpierw tescik probny, potem juz ten oczekiwany od miesiaca....2 minuty i zrobilem - zero bledow
Wyszedlem przed sale i czekalem na swoja kolej - po 15 minutach wyszedl z placow manewrowych taki gosc z broda, w myslalch pomyslalem sobie ze nie chcialbym go miec.... poszedl cos zaniesc i wrocil i czyta pan Marcin......no to wstalem i poszedlem do corsy (kurs robilem na punto) ale co tam corsa .... otworzylem maske, nie moglem znalesc tego do podtrzymania (myslalem ze tak jak u mnie w vectrze podniose do gory i nie trzeba nigdzie blokowac) ale looz gosciu mi pokazal....spryskiwacze, plyn hamulcowy, olej OK.....wsiadlem do auta kazal powlaczac wszystkie swiatla po kolei....to tez OK pojechalem na luk, zrobilem go tak szybko ze nawet nie wiem kiedy ( przed examem wziolem dwie godziny luku zeby go wyczuc) wzniesienie tez dobrze, pojechalismy na miasto..... wlaczyl kamery (ale tu mam watpliwosci, chyba nie bylo kasety bo co chwile cos pikalo co pare minut - u mnie tak pika w kamerze jak nie ma plyty :P :P :P) ale mniejsza z kamerami....pojechalismy (sypal snieg bardzo mocno) jezdze wszystko OK, wyjezdzalem z ulicy zrobilem STOP i samochod z prawej strony byl daleko jak dla mnie to wyjechalem bo co mnie jeszcze opieprzy ze wszyskich przepuszczam wiec wyjechalem a on do mnie ze zdziwieniem czy widzialem tamten samochod i kto tu mial pierwszenstwo....no to ja ze widzialem i on ale daleko byl....jade dalej kazal zawrocic to zawracam i mi cos powiedzial o kierunkowskazach ze zle daje (bylem pewny ze dalem dobrze bo nei mialem nigdy problemu) potem OK juz nie zwrocil zadnej uwagi - potem jedynie jak jechalem z lewego wskoczylem na srodek, zamiast calkowicie do prawej i kazal mi jechac w prawo wiec musialem wskoczyc na ten prawy pas - po ciaglej ale nie bylo widac bo snieg sypal i zasypane pasy bylo, wjechalem w jakas ulicy i kazal parkowac rownelegle pomiedzy dwoma autami - wiecchce wjechac na kraweznik a tu kapa - slizga mi sie tylnie kolo po krawezniku i lipa....dopiero wjechalem ze 3 razem ale zatrzymalem sie perfekcyjnie :) dalej kazal jechac i sie zatrzymac....ja sie zatrzymalem (myslalem ze kaze mi sie przesiasc ale kazal nawrocic miedzy drzewami) pojechalismy pod osrodek myslalem ze koniec kaze skrecic do osrodka a ten kazal jechac dalej zawrocic i dopiero do osrodka.....

Zaczal gadac ze wynik pozytywny, bylo kilka wpadek ale biorac pod uwage warunki zdalem....
Mr Lova Lova
 
Posty: 9
Dołączył(a): wtorek 06 grudnia 2005, 23:16

{driving licence} {can i have it}?

Postprzez poweredjj » sobota 11 marca 2006, 13:21

NIE DO WIARY! NAJWIEKSZY PESYMISTA NA FORUM ZDAL!! :)

Moj 6 i ostatni egzamin, 11 marca 2006, 8:05. PORD Gdansk Orunia.

Do tego egzaminu przygotowywalem sie inaczej niz do poprzednich - zmobilizowalo mnie to ze Myslovitz poradzila sobie w poniedzialek (prawde mowiac nie moglem przez to spac). Wzialem jazdy z najlepszym instruktorem w 3miescie (zainteresowani wiedza o kogo chodzi). Dowiedzialem sie ze moj problem nie tkwi w umiejetnosciach, ale w nastawieniu i stresie (jak rowniez ze jezdze lepiej niz mozna sie spodziewac po kursie i tylu godzinach).

Przestalem wchodzic na forum, obiecalem sobie ze wpisze sie dopiero jak zdam.
Caly tydzien poswiecilem na pozytywne nastawianie sie (ale na wlasciwy tok myslenia naprowadzila mnie glownie Vella - ogromne dzieki za powiedzenie mi przykrej prawdy :)). Szedlem z nastawieniem IDE ZDAC (poprzednio szedlem z dokladnie odwrotnym). Motywacji dodal mi tez zupelny brak gotowki na zakup obowiazkowych godzin i oplacenie egzaminu.

Do rzeczy - egzamin byl z rana, zostalem wezwany do samochodu nr. 13 (wychodzac pomyslalem sobie "no, ale numer dostalem..."). Egzaminowal mnie taki koles z broda (wygladal sympatycznie, ale byl raczej pelen profesjonalnej ozieblosci). Dowiedzialem sie ze samochod ma rozpieprzone nagrywanie wideo i nie bedzie egzamin rejestrowany (panel lcd po prawej byl zgaszony, a mikrofonu chyba nie bylo nawet).

Na luk ustawilem prawe lusterko "odrobine nieprzepisowo" (tj. nizej niz powiniem). Tym sposobem jadac do tylu widzialem dokladnie co robie (zupelnie jak na starym luku - nic trudnego o dziwo). Sprzeglo bralo totalnie "pod sufitem" i chociaz utrudnialo to ruszanie, to rowniez sprawilo, ze nie zgasl mi przez caly egzamin ani razu samochod.
Gorka normalnie (no, zbyt duzo gazu :P) i na miasto.

Na miescie raczej spokojnie - od razu przeszla mi trzesiawka nogi (wiecie, ten taki syndrom :P). Stres wykorzystalem, zmieniajac go w wole walki i totalne skupienie. Jezdzilismy po raczej glownych drogach (czesciowo mi nieznanych). Facet milczal i wydawal polecenia. Pare razy upomnial mnie - raz sie na glos zdziwilem ze ograniczenie do 30 tylko, a on powiedzial ze przeoczylem ograniczenie do 40. Potem upomnial mnie ze jade "sladem weza" (bo skrecajac w lewo na skrzyzowaniu zamiast od razu wjechac na prawy pas- wjechalem na lewy i zmienilem dopiero za chwile). Jezdzilismy ok. 40 minut (szybko zlecialo w zasadzie) - ruch niewielki, trasa w wiekszosci prosta itd. Parkowanie na prawie pustym parkingu - "prosze zaparkowac po lewej za ta Skoda" (a ja sobie mysle - no dobra, szkoda ze sie nie znam na markach samochodow :P) - wrzucilem 1 bieg i ladnie zaparkowalem (zdecydowanie najlepszy bieg do parkowania, nie ma co...). Potem znowu kawal drogi- gdy zobaczylem znajome okolice PORD'u mysle sobie "moze to juz dzis!!!!", ale nie - skret w prawo. Po czym mialem wykonac zawracanie "z wykorzystaniem biegu wstecznego" (cos wspomnial o placu obok, ale prawde mowiac nie zrozumialem). No to chce do przodu - a on do mnie "co pan robi?". Wtedy zrozumialem ze mam tylem na tym placu wykonac manewr. No to spoko. I.... do PORD'u (czujnosc zachowalem do konca, nie chcialem oblac "na ostatniej prostej").
Pytam go niedaleko bramy wjazdowej "czy zdalem egzamin?", a on "niech pan najpierw go zakonczy". Ok... Parkuje i ponawiam pytanie. A on to samo - okazalo sie ze jeszcze silnik musialem zgasic.

(kontynuacja w nast. poscie)
11.03.2006 - moj szczesliwy dzien, 6 podejscie

:: forumowy specjalista ds. przypadkow beznadziejnych ::
Avatar użytkownika
poweredjj
 
Posty: 186
Dołączył(a): piątek 25 listopada 2005, 12:46
Lokalizacja: Gdańsk

{driving licence} {can i have it}?

Postprzez poweredjj » sobota 11 marca 2006, 13:31

(kontynuacja)

Parkowanie na prawie pustym parkingu - "prosze zaparkowac po lewej za ta Skoda" (a ja sobie mysle - no dobra, szkoda ze sie nie znam na markach samochodow :P) - wrzucilem 1 bieg i ladnie zaparkowalem (zdecydowanie najlepszy bieg do parkowania, nie ma co...). Potem znowu kawal drogi- gdy zobaczylem znajome okolice PORD'u mysle sobie "moze to juz dzis!!!!", ale nie - skret w prawo. Po czym mialem wykonac zawracanie "z wykorzystaniem biegu wstecznego" (cos wspomnial o placu obok, ale prawde mowiac nie zrozumialem). No to chce do przodu - a on do mnie "co pan robi?". Wtedy zrozumialem ze mam tylem na tym placu wykonac manewr. No to spoko. I.... do PORD'u (czujnosc zachowalem do konca, nie chcialem oblac "na ostatniej prostej").
Pytam go niedaleko bramy wjazdowej "czy zdalem egzamin?", a on "niech pan najpierw go zakonczy". Ok... Parkuje i ponawiam pytanie. A on to samo - okazalo sie ze jeszcze silnik musialem zgasic.

I co? (skubany trzymal mnie w napieciu)

Dowiedzialem sie ze jesli chodzi o moje umiejetnosci to moze nie ma sie czym chwalic, ale nie popelnilem zadnych razacych bledow i zalicza mi. Zapytal tez ktory to moj egzamin.
Poprosilem go o zrobienie mi foty pamiatkowej (zdziwil sie bardzo) - wyjalem komorke i trzasnal mi fotke. W zasadzie to jeszcze nie moge uwierzyc ze zdalem, ale patrze na te fotografie sobie i... wiem ze to prawda!!

Obrazek

(kontynuacja ponizej)
11.03.2006 - moj szczesliwy dzien, 6 podejscie

:: forumowy specjalista ds. przypadkow beznadziejnych ::
Avatar użytkownika
poweredjj
 
Posty: 186
Dołączył(a): piątek 25 listopada 2005, 12:46
Lokalizacja: Gdańsk

{driving licence} {can i have it}?

Postprzez poweredjj » sobota 11 marca 2006, 13:39

(ostatnia czesc relacji hehe)

I co teraz? Do dzis nie wierze, ale zamiast czekac na egzamin kolejny... czekam na odbior prawka. Oplacilo sie nie poddawac, podchodzic i nie kupowac prawka. Udowodnilem sobie ze nie jestem gorszy od innych.
Chcialbym podziekowac wielu osobom na tym forum, ktore mnie wspieraly przez tych kilka miesiecy mojej psychicznej meki:

- Myslovitz (jako pierwsza odezwala sie do mnie na samym poczatku i do dzis byla mi bratnia dusza)
- Mesee (polecila mi najlepszego instruktora w 3miescie, wytrzymywala moje humory na gg)
- Vella (wstawiala sie za mna wielokrotnie podczas dyskusji a przed egzaminem postawila sluszna diagnoze)
- Anelka (pisala ze jest moja fanka hehe i ogolnie duzo cieplych slow na PW)
- Smoke (no coz, nie zabanowal mnie i dal mi druga szanse)
oraz wielu innym: Mama do kwadratu, eScobar, Cheed, PrzemekSKO, Abrover, Ymonm, Ella... Wszystkich nie pamietam w tej chwili, ale duzo Was bylo :).

A przede wszystkim dziekuje mojej Magdzie, ktora znosila "najgorsza wersje mnie" od listopada. Postanowilem chodzic do psychologa, zeby naprawic tych kilka obluzowanych trybikow w glowie. I postaram sie byc znowu optymista.

I... to chyba wszystko. Czasem moze tu sobie zerkne - ze wzgledu na genialny dzial "pomoc techniczna" i na te osoby ktore nie zostawily mnie samego w potrzebie.
11.03.2006 - moj szczesliwy dzien, 6 podejscie

:: forumowy specjalista ds. przypadkow beznadziejnych ::
Avatar użytkownika
poweredjj
 
Posty: 186
Dołączył(a): piątek 25 listopada 2005, 12:46
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez kwito » sobota 11 marca 2006, 16:54

Cieszę się, że mogę właśnie w tym temacie coś napisać :)

Egzamin 10.03.2006r.
godz. 7:00 - teoria - zaliczona w kilka minut - 0 błędów.
około 3 godzin oczekiwania na moja kolej... od rana tylko jedna osoba na jakieś 8-10 zdała...
ok. godz. 10:20 usłyszałem w głośniku moje nazwisko. Idę na plac, najpierw wszystkie formalności, egzaminator ustawia mi samochód na początku łuku, pokazalem wszystkie płyny, światła, ustawiłem wszystko jadę po łuku do przedu - perfekcyjnie, jadę do tyłu... instruktor mówił mi że jak zobaczę drugi słupek w połowie tylnej bocznej szyby mam zacząć kręcić, jadę i jadę i słupka nie widzę - myślę sobie - kurde może go nie ma, więc zaczęłem już kręcić, potem słupek się pojawił to odkręciłem, jak był w połowie szyby dokręciłem (byłem pewny że mi już nie wyjdzie, ale wyszło ;)), potem już wyjazd z łuku i jazda do tyłu bez problemu, ezaminator nic niepowiedział, wsiadł pojechaliśmy na górkę - perfekt. No i usłyszałem jedziemy na miasto.
Kazał mi zawrócić na drodze, był tam wjazd do firmy więc zawróciłem z jego użyciem, chciał abym zaparkował na parkingu pod wordem prostopadle przodem, ale nie było wolnych miejsc :D (tu miałem fart, bo nie lubię parkować prostopadle przodem na prawą stronę), potem ponad 5 minut czekałem na zamkniętym przejeździe przez tory, na mieście dwa razy zgasł mi samochód, raz zakręciłem się po skręcie w prawo kiedy miałem wjechać na lewy pas, by potem pojechać w lewo, zapomniałem i wjeżdżam na prawy, potem jakoś koślawo odbiłem i wjechałem na lewy usłyszalem "panie tak się nei jeździ" i byłem przekonany że obleję, ale jedziemy dalej, pokręciliśmy sie po jednokierunkowych uliczkach, potem zawracanie na skrzyzowaniu na drodze dwujezdniowej - pikuś, na kolejnym parkingu brak miejsc ;) następnie jazda przez małe rondo, za rondem parkowanie skośne na lewą stronę (zaparkowałem dobrze, ale gdy stawałem zgasł mi silnik - to był już trzeci raz i byłem pewny że obleję, ale usłyszałem tylko "wyjezdzamy") na następnym skrzyżowaniu usłyszałem "wracamy do WORD-u". Jadę więc czując że pewnie mnie obleje, bo wkońcu robiłem rózne drobne błędy i nie zdziwiłbym się gdyby mnie oblał, ale dojeżdżamy na plac z powrotem i usłyszałem - "to by było na tyle - ZALICZAM" :D:D:D
do tej pory ciężko mi w to uwierzyć ;) widocznie egzaminator był pozytywnie nastawiony, przymknął oczy na moje błędy, skupił się na tym że poza tym jeździłem dobrze i zaliczył.
Teraz czekam na wyrobienie upragnionego dokumentu! :D:D:D
Życzę innym takiego szczęścia jakie ja miałem, zdaję sobie sprawę, że wiele osób jeździ lepiej ode mnie a zdają już któryś raz z kolei...
pozdrawiam :)
Avatar użytkownika
kwito
 
Posty: 517
Dołączył(a): piątek 02 grudnia 2005, 00:32
Lokalizacja: Elbląg / Gdańsk

Postprzez Tomek_18 » niedziela 12 marca 2006, 12:45

historia zdania prawka by tomek

1 wrzesnia - poszedlem zapisac sie na kurs, od razu w ten sam dzien zalapalem sie na wyklad, mialem przed wykladem zalatwic sobie jeszcze lekarza, ale byla ogromna kolejka i sobie olalem

polowa pazdziernika - ostatni wyklad (jak widac opornie mi szlo chodzenie na wyklady) i egzamin wew. egzamin oblalem mialem chyba z 8 bledow :] co sprawilo, ze odechcialo mi sie przez jakis czas zdawania jakich kolwiek egzaminow

poczatek grudnia - wreszcie zmobilizowalem sie, poduczylem sie znakow i ogolnych zasad obowiazujacych na drodze (do dzis nie mialem w rece kodeksu drogowego), z trudem zaliczylem egzamin wew. (2 bledy), i po kilku dniach poszedlem zapisac sie na jazde L.
jak widac ma ta czesc kursu stracilem prawie 3,5 miesiaca. niektorzy w takim okresie zdarza odebrac prawko i przejechac kilka ladnych kilometrow, ale nie zalamalem sie z tego powodu.

srodek grudnia - przelomowy moment w moim kursie. pierwsza jazda L. po ogolnym zapoznaniu sie z samochodem, instruktor zawiozl mnie na pusty parking i kazal mi nauczyc sie startowania, hamowania... czyli podstawy (szybko mi to poszlo, bo dzien wczesniej jezdzilem troche ze ojcem). po 15 instruktor mowi - jedzimy do miasta. jak to zwykle bywa na poczatku robi sie milion bledow na prostej drodze, samochod gasnie przy kazdej okazji... :)
02.02.06 - teoria: + | plac: + | miasto: -
07.03.06 - plac: + | miasto: + |
17.03.06 - odbior prawka
??.??.?? - pierwsza kraksa
Tomek_18
 
Posty: 10
Dołączył(a): środa 01 lutego 2006, 00:12

Postprzez Tomek_18 » niedziela 12 marca 2006, 12:56

reszta grudnia/styczen - 30 godzin wyjezdzilem w niecale 4 tygodnie, chociaz ten etap kursu poszedl mi calkiem sprawnie.

2 luty - pierwsze podejscie do egzaminu (teoria+praktyka). teoria po malym stresie zaliczona z jednym bledem. nastepnie przyszedl czas na praktyke. troche poczekalem az przyjdzie moja kolej na egzamin (kolo 2 godzin). az wreszcie slysze swoje nazwisko i ide na plac. w tym momencie nawet sie nie stresowalem, ale jak zobaczylem egzaminatora to wiedzialem, ze latwo nie bedzie :] pierwsze pytania dotyczyly silnika, pozniej wszystkich swiatel. kolejna czesc egzaminu luk - niby nic takiego, ale stres niesamowity, noga na sprzegle skacze jakby sie mialo parkinsona w zaawansowanej fazie, ale jakos sie udalo. na placu zostal mi tylko start po gore, czyli najlatwiejszy punkt na placu. udalo sie. jak wyjezdzalem z wordu do miasta bylem juz prawie pewny, ze mam prawko w kieszeni. troche pokrecilem sie do centrum i przeyszedl czas na parkowanie. mialem zaparkowac prostopadle, a zaparkowalem prawie na ukos, ale manewr zaliczylem. gorzej bylo z wycofaniem - zagapilem sie i przy cofaniu nie ustapilem pierwszenstwa. no i egzamin oblany.
02.02.06 - teoria: + | plac: + | miasto: -
07.03.06 - plac: + | miasto: + |
17.03.06 - odbior prawka
??.??.?? - pierwsza kraksa
Tomek_18
 
Posty: 10
Dołączył(a): środa 01 lutego 2006, 00:12

Postprzez Tomek_18 » niedziela 12 marca 2006, 13:05

7 marzec - druga proba. przed egzaminem mialem dosc dluga przerwe w prowadzeniu samochodu, troche pojezdzilem z ojcem, ale nie czulem sie zbyt pewnie za kolkiem. egzamin mialem na 13, spoznilem sie bo musialem skoczyc do urzedu skarbowego zeby wyrobic sobie numer nip i dostac zwrot podatku, tak na wszelki wypadek gdybym zdal egzamin i chcial to oblac ze znajomymi Crooked do wordu dotarlem 15 za pozno. moja grupa juz poszla na plac, duzo ludzi musialo oblac na placu, bo poczekalnie jak nigdy byla prawie pusta. po 30 minutach przyszla kolej na mnie. plac zaliczylem bez problemu, chociaz zrobilem jedna rzecz ktora podobno jest teraz zabroniona - ustawilem lusterka tak zebym widzial linie. mialem szczescie bo egzaminator akurat wyciagal sobie fajke i sie nie patrzyl Crooked teraz miasto. i od razu lipa, zgasl mi samochod przy wyjezdzie z wordu, egzaminator nie powiedzial ani slowa. pokrecilem sie troche po miescie, troche za bardzo sie rozluznilem w tym momencie, bo nie zauwazylem swiatel - gdyby bylo czerwone to oblany i koniec, cale szczescie musialo byc zielone bo egzaminator nic nie powiedzial. zaliczylem jedno parkowanie (innych manewrow nie mialem) i kazal mi jechac w strone obwodnicy (peryferie miasta), przed obwodnica trafilem na zamkniety przejazd kolejowy, dzieki czemu zyskalem jakies 3 minuty egzaminu. na obwodnicy ruch byl dosyc maly, ale jechalem nie wiecej niz 70 bo nie bylem pewny jakie jest ograniczenie predkosci. z obwodnicy zjechalem w takim miejscu, ze do wordu jest doslownie rzut beretem. nie spodziewalem sie tego, ale po 25 minutach zakonczyl sie moj egzamin - ZDALEM. Smile

w sumie caly kurs trwal troche ponad 7 miesiecy - czyli o 3/4 miesiace za dlugo, teraz czekam na plastik i troche zaluje, ze sie tak ociagalem ze wszystkim bo prawko moglem miec juz dawno temu. jesli ktos dotrwal do konca to dzieki za lekture Crooked
pozdo, i powodzenia na egzaminach
02.02.06 - teoria: + | plac: + | miasto: -
07.03.06 - plac: + | miasto: + |
17.03.06 - odbior prawka
??.??.?? - pierwsza kraksa
Tomek_18
 
Posty: 10
Dołączył(a): środa 01 lutego 2006, 00:12

Postprzez charlotta_lotta » poniedziałek 13 marca 2006, 23:31

Witam :)

Chcialam się pochwalić, że rowież w sobotę (11.03) zdałam egzamin... Drugie podejscie i ostatnie na szczęście...
egzamin na Koszykarskiej. ;]
Udało się udało... Mimo przekroczenia prędkości i najechania tylnim prawym kołem na krawężnik :)
Jestem ogromnie szczesliwa :) Kamień z serca!!

Egzaminator, był na samym początku profesjonalny do bólu. Każde polecenie
było wydawae w specyficzny sposob "Proszę uruchomić pojazd, zwolnić mechanizmy
blokujące, podjechać do lini i tam sprawdzimy to co pod maską się kryje i jakie
elementy silnika możemy wyróżnić. " No dla mnie to było zrozułamie... ale moja
uwaga była w 100% skupiona na nim, bo nie bylam pewna czy to "wszystko" co ode
mnie chce... po pokazaniu 'płynów'. Pokazałam to co miałam pokazać a on "no
dobrze, na upartego mogę uznać" , heh :P podpuszczał bo pokazałam bez zadnego jego polecenia - płyn hamulcowy, chłodniczy,
spryskiwacze, bagnet, olej... tu
jego milczenie, jakby liczył na coś jeszcze... więc mowie dalej - plyn do układu
wspomagania kierownicy, akumulator,chlodnica... yyy... on"dość proszę wsiąść
i pokazać światła :P " wsiadł razem ze mną i ja przekrecałam to co miałam przekrecic.. i zamiast powiedziec pozycyjne
mijania powiedzialam : mijania... a on "JAKIE?!" :D poprawiłam się ;p i pozniej już ok.. czekałam na zwolnienie się łuku i
przygotowywałam się do jazdy :P a on cały czas siedział ze mna w tym
samochodzie i patrzył co robię :) jak powiedziałam, że jestem gotowa.. wysiadł
i dalej czekalismy na zwolnienei się łuku bo dziewczyna przede mną robiła dwa razy;] (zatrzymała sie 'nie w kopercie' za
daleko od ostatniego słupka)

Podczas egzaminu, wydawał polecenia "w lewo" "w prawo na skrzyżowaniu z sygnalizacja swietlną" polecenia wydawał dużo
wcześniej, tak bym mogła "pomysleć" sobie wczesniej :) Jadąc al.Pokoju, dojeżdżając do Ronda Grzegórzeckiego usyszałam
"Proszę zmienic pas ruchu" Zmieniłam.... i on "Z tego
pasa pojedziemy prosto" Ok. Swiatła się zmieniły i musiałam skręcić w
lewo w ul.Rzeźniczą. . . .
Poźniej jeżdżąc po różnych "zakamarkach" dotarliśmy na to Wielopole, kupił sobie
precelka i sam zagaił rozmowę. :) O piekarniach.. o statystykach :)
Dowiedziałam się, że najbezpieczniejsza grupa kierowców to "80letnie kobiety,
po spożyciu alkoholu" bo z tej grupy kierowców, w statystykach nie ma żadnego
wypadku :) a ja na to "Ma pan racje, ja narazie nie będę próbować" a on "Pić czy
jeźdźić" :) "Pić i jeździć jednocześnie... a jak będe miała 80lt to nie wiem
czy będe jeszcze w stanie prowadzić samochod :) " roześmiał sie.. i pozniej było
ok :)
Wydawał polecenia.. i raz mi palcem wskazał, że jadę po pasie dla rowerów:) tzn
delikatnie najechałam przy wyjeździe z podporzadkowanej... ale odrazu wróciłam
na swoją pozycję no i było ok :) Usmiechnęłam się i on również:)
Miło było :)))
Parkowanie na Wielopolu :) Najpierw powiedział "Poszukajmy tutaj jakiegoś miejsca..."
I akurat przejechałam, jak się później okazało, jedyne puste :)
A on na to " No cóż no to trudno, poszukamy gdzieś indziej..."
Skręciłam pod Pocztą G. w prawo, później znów w prawo... I jak się później
okazało, zrobiłam kółko, żeby moc zaparkować w miejscu, które było wolne.
Jesli chodzi o ilosc wolnego miejsca to... było tak na styk.
Powiedział "Z mojej strony jest wystarczająco miejsca, aby wysciąść" popatrzył
na lewą stronę samochodu, a ja "Z mojej równiez" :))) a on się uśmiechnął i
powiedział "No... powiedzmy, że uznaję" :)
a I jeszcze "Prosze zabezpieczyc samochod, ja zaraz wrócę" No to ja taaakie OCZY , zaciągnęłam ręczy, zgasiłam silnik ... i
czekam. Wrócił po 2 minutach, z precelkiem :D

Najlepsze było na koniec :D

Podjechałam "od tyłu" na plac mordu, stanęłam gdzie wskazał. Zaciągnęłam ręczny,
dałam na luz, zgasiłam silnik (świateł niet, bo nie wlączyłam :P).
Odpiełam pasy... i czekam....
- No to co, zdałam, prawda?
- A dlaczego miałabyś zdać?
Nie co spłoszona :D odpowiadam:
- Jak to dlaczego? Już panu mowie: jechałam dynamicznie, nie stważałam zagrozenia na drodzę, wykonywałam pana polecenia,
manewry w mieście wyko-
nałam prawidłowo ... to chyba wystarczające powody... :D
- No nie wiem... Oj Karolina... Karolina :D
- Kim proszę Pana :D Karolina to moje drugie imię...
- No dobrze Kim..
- No to co.. zdałam prawda?
Cisza........ Ciszaa............ i patrzy na mnie spode łba :D
- Aa.. to ja idę.
On: - Idź :D
- Zdałam?
- No a jak?! :D Idz idz...

Wysiadłam i krzyknęłam na całe gardło "ZDAAAAAAŁAM " :D hehehehe...

i tak wyglądała, moja przygoda z prawem jazdy :)
It's comming...
Koszykarska, 21 luty godzina 11:30... :D
Pierwszy i nie ostatni raz... (Teo.+)
II proba - 11 marca...
charlotta_lotta
 
Posty: 8
Dołączył(a): wtorek 31 stycznia 2006, 18:43
Lokalizacja: z ... Krakowa :)

Postprzez TTT » wtorek 14 marca 2006, 14:28

Jastrzębie Zdrój 14 marca godzina 7.30

Trzecie podejście (o drugim nie pisałem, ponieważ wyjechanie pół metra poza łuk zajęło mi jakieś 5 sekund :o ) aby dojechać do Jastrzębia z Rybnika musiałem wstać dość wcześnie – autobus 6:01).
W mojej grupie było pięć osób (do 9.30 co 15 minut po pięć osób - zdały dwie), z czego jedna się nie pojawiła – na nas pięciu jeden egzaminator – ja jako ostatni musiałem czekać bite dwie godziny – to czekanie było najgorsze.
Odniosłem wrażenie, że mój egzaminator sprawiał najmilsze wrażenie spośród pozostałych :) – ale wiadomo to może być mylące..
W końcu około 9.30 przyszła moja kolej, pytał gdzie się wlewa olej, gdzie jest akumulator (w Corsie) i co się wlewa tu? (pokazując wlew płynu do chłodnicy)
Następnie kazał sprawdzić światła postojowe, mijania, kierunkowskazy i światła awaryjne, po czym przygotować się do jazdy i ruszać.
Podczas jazdy przodem czułem że jadę nie tak :? – cofając – na wyjściu z łuku o mały włos nie wyjechałem za linie, ale zdążyłem zahamować, wiec miałem druga próbę – na szczęście udało się, później ruszanie pod górkę i od razu wyjazd na miasto – bite 40 minut :o ,
Manewry jakie musiałem wykonać to parkowanie prostopadłe przodem pod Lidlem (dostałem opieprz, bo podczas wyjazdu od razu odwróciłem się do tyłu – kiedy przód auta niebezpiecznie zachodził w lewo, na stojące obok Seicento). Następnie na jakieś bocznej ulicy miałem zawracanie na trzy (w praktyce okazało się zawracaniem na pięć).
Egzaminator wkurzył się też, ze zatrzymuję się na przejściach dla pieszych kiedy Ci dopiero zbliżają się do pasów.
W końcu udało mi się wrócić :D – na placu miałem jeszcze prostopadłe tyłem – musiałem zaparkować pomiędzy dwoma stojącymi Corsami, ale tutaj pomógł mówiac „i teraz maksymalnie w prawo”
Potem musiałem wysłuchać, jakie zrobiłem błędy, jednak nie stworzyłem zagrożenia i końcowy wynik – pozytywny. :D :D :D Jeszcze do teraz nie mogę uwierzyć.
Podsumowując facet gdyby bardzo się uparł – oblałby mnie na parkingu, miałem więc szczęście. Tym bardziej, że jestem przedstawicielem „straconego pokolenia” :? pierwszy termin w grudniu zdawałem na starych zasadach.
Dziękuję wszystkim za Wasze relacje :wink: , śledziłem je i bardzo mi pomogły :D . Teraz trzymam kciuki za wszystkich, którzy mają to przed sobą! Nie poddawajcie się – uczucie po zdanym egzaminie, jest rewelacyjne. :wink:
Avatar użytkownika
TTT
 
Posty: 4
Dołączył(a): sobota 10 grudnia 2005, 12:41

Postprzez mama_do_kwadratu » czwartek 16 marca 2006, 12:48

Word Kielce 7.50
ZDAŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Jezzzzzzzzu!Nie mogę uwierzyć :jupi: :jupi: :jupi: Miałam egzaminatora byłego policjanta,okropnego służbistę.Zapytał"Pani Grzybowska??"Ja nzaywam się H........i będę z panią przeprowadzał egzamin.Znane są pani zasady egzaminowania???Proszę nie zadawać zbędnych pytań,jak nie będzie pani coś rozumiała,proszę powiedziec to powtórze" :twisted: Zawsze pokazywało się "wszystko" w silniku na otwartych corsach,a ten zawiózł mnie na plac i powiedział"Proszę teraz sprawdzić stan techniczny pojazdu i czy jest gotowy do jazdy??? :shock: "sprawdziłam-Luk,górka i..............ziuuuuuuuuuuuuuuu.Jeździłam moze 25 min-wcale nie było trudno ani źle.Wcale nie skrę całąm cały czas w lewo.Zaparkowałam na osiedlowym parkingu prostopadle i kazał z parkingu wycofać na prawą stronę i to było zawracanie na 3 :lol: Nie byłam nawet na żadnym z koszmarnych kieleckich rond.Potem trochę się zszokowałam,bo wyrósl przede mną w drodze powrotnej koń z przyczepą z gałeziami i nic nie widziałam czy omijac czy nie.A na koniec usłyszał te słowa,jak balsam dla uszu"Zaliczam pozytywnie" :lol: :lol: :lol: :lol:
DZIĘKI WAM WSZYTKIM BAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARDZO!!
Wiele się od Was nauczyłam i wiele dobrych rad wyczytalam tu na forum.Dziękuję i wszytkim życze powodzonka
NAJSZCZĘŚLIWSZA NA ŚWIECIE KASIA :lol:
A oto moja historia:
5.09-rozpoczęcie kursu
29.11-testy zdane
22.12,19.01,13.02-niestety nie mój dzień
16.03-bezbłednie zdane prawko:-)))
31.03-ODEBRANE
mama_do_kwadratu
 
Posty: 33
Dołączył(a): czwartek 22 grudnia 2005, 21:10
Lokalizacja: Kielce

Piła

Postprzez julkaaa » piątek 17 marca 2006, 21:08

Nie uwierzycie ale zdałam dzis za pierwszym razem. Jeszcze nie mogę w to uwierzyć. :D :D :D
Było to tak:
Z natury jestem bardzo nerwowa i niecierpliwa, wiec pomyślałam, że nie mam żadnych szans. Otóż nauka testów nie sprawiała mi problemów, wiec sądziłam , że testy powinnam zdać,jednak gdy przyszła godz 11.00 poczułam ze rece mi sie trzesa i poprostu zaczełam sie bać. Ale gdy zakończyłam test i egzaminator podszedł i powiedział 0 błędów egzamin pozytywny odetchnęłam z ulgą, wszystkie emocje odeszły. Byłam tak szcześliwa, że zdałam tą część teoretyczną, że pomyślałam sobie: teraz to nawet mogę oblać ten plac, było mi to już obojętne. Nie byłam wogóle zestresowana. Plac poszedł mi bez problemów (czego obawiałam sie najbardziej) i pomyślałam, że jest już z górki, ale przez cały czas nie pomyślałam przez chwile, że mogłabym zdać. Jednak sie udało.Egzaminator był bardzo spokojny nic sie do mnie nie odzywał, ale tez za bardzo nie miał sie do czego przyczepić( no moze do tago ze raz mi zgasł i za ruszyłam z 2 biegu na wzniesieniu) egzaminator miał na nazwisko Borysewicz, jak najbardziej oceniam go pozytywnie.


Mój dzień:
17marca 2006 1 podejscie:testy-0błędów, plac+miasto+
julkaaa
 
Posty: 5
Dołączył(a): poniedziałek 13 marca 2006, 20:01

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Egzamin na prawo jazdy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 54 gości