przez olusia_22 » niedziela 17 lipca 2005, 14:59
W piątek- 15 lipca zdawałam po raz piewrszy egzamin na prawo jazdy. I niestety wynik negatywny. Ale od początku...
Już na parę dni przed egzaminem nie mogłam normalnie myśleć, tak bardzo się bałam.
Ale wreszcie nadeszła godzina zero- czyli 15 lipiec, godzina 15.30. Na testy poszłam w miarę spokojna, gdyż do teorii naprawdę się przyłożyłam i 90% pytań znałam na pamięć. Test zrobiłam w 5 minut, wynik 0 błędów. Uff..... Przynajmniej to mam za sobą.
Potem chłopak wylosował zestaw numer 2, czyli: parkowanie skośne i parkowanie równoległe (koperta). Myślę sobie, nie jest źle, w końcu podczas 30 godzin nauki, tylko 2 razy zrobiłam kopertę źle, a ze skośnym może jakoś sobię poradzę. Z 9 osób- 2 ludzi nie zdało testów.
Zostało 4 osoby na Punto i 3 na Corsę (ja na Punto).
Pierwszy chłopak na placu oblał (nie włączył kierunkowskazu przy wyjeżdżaniu z koperty, a to już była korekta). Potem następny chłopak i plac do przodu. Następnie egzaminator wyczytał moje nazwisko. Strasznie się trzęsłam i nie mogłam wogóle opanować nerwów. :(
Chłopak przede mną tak mocno zaciągnął ręczny, że wogóle nie mogłam sobie poradzić z jego dblokowaniem. Myślę sobie, już nieźle się zaczęło.
Zaczęłam robić łuk, który jak się okazało jest inny niż na placy manewrowym, bo kiedy ja już chciałam stawać, to tam był jeszcze taki mały zakręt. Ale jakoś sobie poradziłam, najważniejsze że nie najechałam na prawą linię. Już jestem gotowa do wyjazdu, a tu bach, samochód zgasł. I egzaminator- "o nie, nie, tak nie może być, wykręcamy i od początku". Teraz to już wogóle byłam tak zestresowana, że noga na sprzęgle nie mogła się uspokoić. Za drugim razem łuk już zrobiłam porządnie. No i teraz skośne. Jak to u mnie bywało, tak i na egzaminie za późno zaczęłam odkręcać i prawym kołem najechałam na podstawkę pachołka. Od początku. Za drugim razem już udało mi się wjechać, ale dostałam takiego kołowrotku, że nie potrafiłam normalnie wyjechać. Na szczęście stał obok inny egzaminator, któr podpowiedział mi, że powinnam szybko odkręcać w lewo. Udało się. Teraz koperta. Nie wiem co mi się w głowie porobiło, ale zamiast ustawić się równo z pachołkiem to ja mocno przesadziłam i tył samochodu za bardzo wystawał. Takim sposobem nie mogłam wjechać w kopertę zupełnie czysto, gdyż tylnia rejestracja wystawała za linię. Korekta. Za drugim razem ten sam błąd. Egzaminator na to: "fatalnie". Poczułam się beznadziejnie, jak ktoś kto przyszedł na egzamin z gębą na pączki :cry: , a ja naprawdę byłam przygotowana. Zawsze na wszelkich egzaminach na uczelni, mój stres był mobilizujący, a tu bach. Wszystko mi się pokiełbasiło. Jakbym dostała jakiegoś zaćmienia. :!: Jutro idę się zapisać na kolejny egzamin. Może będzie lepiej. :D
P.S. Zdawałam w Siedlcach.
olusia22