przez Anitka » środa 13 lipca 2005, 13:24
Cześć wszystkim!
Ja wczoraj zdawałam egzamin na prawko. Rano byłam nadzwyczaj spokojna (egzamin miałam o 13). Przed wyjazdem rozwiązałam sobie jeszcze testy, wyniki były 100%. W końcu nadeszła godzina wyjazdu do piotrkowskiego WORDu (tam zdawałam). Na miejscu byłam trochę wcześniej, więc poszłam na plac zobaczyć jak inni zdawają. Wyglądało to na całkiem łatwe. Nadszedł czas egzaminu teoretycznego. Weszłam do poczekalni, a później do sali. Usiadłam. Sprawdziłam dane. Miałam zacząc pisać, a wtedy ręce mi zaczęły się trząść jak galareta, nawet nie mogłam trafić w przycisk "START", a przecież jest dosyć duży. Jest, udało się, trafiłam. Próbny rozwiązałam w ciągu 4 minut i zaczęłam rozwiązywać ten państwowy. Już na pierwszym pytaniu się zaciełam, ale jakoś zmieściłam się w dopuszczalnej liczbie popełnionych błędów. Poszłam do poczekalni. Siedziałam sobie z częscią grupy i obserwowałam zachowanie taty i przyjaciółki, którzy przyjechali ze mną. Denerwowali się gorzej niż ja, ciągle spoglądali na bramę zewnętrzną (którą bym weszła po negatywnym wyniku) i na drzwi od poczekalni, a kiedy wyszłam tymi drzwiami oboje odetchneli z ulgą i złapali za komórki zdać relacje najbliższym. Z 15-osobowej grupy wchodzącej na test, na plac wyruszyło aż 9 osób. Poszliśmy z egzaminatorem omówić plac i wylosować manewry. Losuje pierwsza osoba (ja byłam ostatnia). Nie wiedziałam czy mam się cieszyć, bo trafiłam na koperte i wzniesienie. Wiedziałam, ze wzniesienie to pikuś, gorzej było z kopertą. Dobra, rozpoczyna się rzeź. Pierwsza osoba - rękaw - "Dziękujemy", druga osoba - rękaw -"Dziękujemy", trzecia osoba - koperta - "Dziękujemy", czwarta osoba - rekaw dobrze, koperta z poprawką ale OK, wzniesienie, chwila niepewności, ale jest udało jej się, kolejna osoba - "Dziękujemy", zresztą ak jak trzy następne. Nadszła moja chwila prawdy. Wsiadłam. Ustawiam fotel, prawe lusterko, lewe luserko, zapomniałam o wewnętrznym, ale obyło się. Wmówiłam sobie, że przy aucie stoi mój instruktor i musze to zrobić dobrze, bo znowy będzie: "Ty pierunie...", "Ty cholero jak cię uczyłem...", itp. Wjeżdżam w rękaw. Jadę. Stop, egzaminator podszedł do auta, kazał mi wyjśc i zobaczyć czy dobrze się zatrzymałam, a następnie poprosił o powtórzenie manewru. Dobra, wjeżdżam po raz drugi do rękawa. Jade. Na końcu stop. Widze, że każe mi cofać, OK rękaw zaliczony. Teraz koperta. Wjeżdżam. Lipa - za płytko. Powtórka. robie drugi raz. Moim zdaniem też za płytko, ale każe mi jechać na wzniesienie. już mi lepiej. Jadąc na wzniesienie widziałam jak wszyscy (nie tylko tata i przyjaciółka) stoją przy siatce i obgryzając paznokcie próbują mnie podnieść na duchu. Zatrzymałam się nawzniesieniu, Pojrzałam się na "moich kibiców" i dopiero wtedy poczułam jak noga drży mi na sprzęle, a ręką nie mogę trafić na ręczny hamulec. Chwla niepewności dla wszystkich i... jest ZDAŁAM PLAC. Z tego wszystkiego wyręczyłam nawet kolesia, który ustawia samochody dla kolejnych osób i zrobiłam to za niego. :-) Wysiadłam z samochodu i nie wiedziałam co mam zrobić, czy isć do egzaminatora, czy isc do rodzinki. Zaczęłam się błąkać po placu. Egzaminator zawołał mnie i drugą kolezankę, która przeszła plac, na "liczne zebranie". Omówił zasady oceniania jazdy po mieście. Najbardziej budujące były zdania: "Nie marwcie się nie wprowadzam w błąd, bo najważniejsze jest bezpieczeństwo. Będziecie bezpiecznie jeździłe, a wszystko będzie dobrze." . Jak zwykle byłam ostatnia. Kolezanka wyruszyła na miasto, a ja próbowałam rozluźnić się podczas rozmowy z przyjaciólką i tamtejszym ochroniarzem. W końcu przyjechali z miasta - Ona Zdała. Teraz moja kolej. Nadzwyczaj spokojnie wsiadłam do auta. Ustawiłam lusterka (tym razem nie zapomniałam o wewętrznym), fotela nie mofłam ustawić, ale udało się. Odpalam - jest, udało sie, to teraz tylko spokojnie. Wyjechałam. Pierwsze skrzyżowanie z sygnalizacją, a tu ciążarówką ładuje mi się pod koła, poprostu chamstwo, ale nic jade dalej. Poznałam ulubione miejsce mojego instruktora, było już dobrze. Egzaminator kazał zawrócić na zatoczce dla MZeK. Jest, Zawróciłam. Jedziemy dalej. Po kilku skrzyżowniach poznałam drogę powrotną do WORDu. Dwa skrzyżowania, przed Ośrodkiem, bach, korek! Mysle: "Nic gorszego". Dopiero wtedy poczułam jak noga skacze mi po sprzęgle. Ale udało się dojechać do Osrodka. Wjeżdżam na plac, a tam tylko zdenerwowany tata z moją przyjaciółką. Zatrzymałam się i dopiero wtedy się zaczęło. Boże, do było najgorsze kazanie jakie tylko słyszałam. W ciągu 10 min usłyszałam tylko jedno pozytywne zdanie na swój temat, a tak chrzanił co robie źle. Nie zrobiłam tak generalnie poważnych błędów. Czepną się o to, że nie użyłam klaksona w sytuacji kiedy cieżarówka władowała mi się pod koła i rzucił sie o to, że zbyt pewnie przejechałam na zielonym świtle. Ale mówił mi to w taki sposób, że gdyby nie jeden szczegół to byłabym pewna, że oblałam. Ten szczegól to było to, ze gdy inni oblewali to dostawali kwitek, a przy mnie gościu nawet teczki do ręki nie wzął. Na koniec stwierdził, że te bęłdy, które popełniłam da się wybaczyć i podał mi rękę, a ja jeszcze w niepeności, drżącym głosem zapytałam się: "Zdałam?", a on wtedy miłym głosem odpowiedział: "Tak, teraz ciesz się wakacjami". I w tym momencie wyskoczyłam z samochodu jak z procy i na cały ośrodek zacżęłam krzyczeć, że zdałam, a egzaminator wraz z koesiem od podstawiania samochodów zaczłęli się smiać. Z tej całej radości nie wiedziałam nawet jak wyjść przed ośrodek i cieszyć się z najbliższymi. Udało mi sie. Wyszłam i odrazu rzuciłam się na szyję tacie i przyjaciółce, a w następnej kolejności wzięłam telefon i zadzwoniłam do mojego instruktora, którego baaardzo polubiłam. Trochę zrobiłam mu paniki, bo dzwoniąc płakałam, ale jak już się dowiedział o wyniku końcowym to zrobił popłochu w całej Straży Miejskiej.
Całość kursu było dla mnie świetną przygodą, a wczorajszy egzamin to była pieczęć na zakończenie, ale pieczęć, która nie tylko mi, ale wszystkim moim najbliższym, podniosła poziom adrenaliny na maxa. Bardzo bym chciała jeszcze jeździć z moim instruktorem, ale drugi raz egzaminu to bym nie chciała zdawać :-)
Pozdrwawiam wszystkich zdających ;-)
Prawko kat. B mam od 12 lipca 2005; zdałam za pierwszym podejściem :-)