Po egzaminie - relacje

W tym miejscu zamieszczamy posty związane z egzaminami

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez superges » wtorek 14 czerwca 2005, 17:14

Ja zdaje w dąbrowie 16.06 to mój drugi egzamin pierwszy niezdany opisywałem wcześniej.
Czy mógłbyś powiedzieć gdzie jeździłeś i jak się nazywał twój egzaminator?



jmz.chdy napisał(a):..właśnie wróc. z WORDA-a z egzaminu w Dąbrowie Górniczej.Testy 18/18,Pac z korektami-ale zaliczony,miasto +-20 min.Egzaminator jakich bym życzył Wam Wszystkim zdającym !!! .Elegancki gość, młody ,wysoki,inteligentny-bardzo obiektywny tzn.nie doczepiał się do byle czego (zwłaszcza na mieście).Jedno na co zwrócił mi uwagę,to to,że po zachamowaniu awaryjnym niepotrzebnie użyłem sygnalizacji świateł awaryjnych na czas postoju po wychamowaniu.
Jeszcze raz pozdrowionka !!! dla Egzaminatora z godz.8:00 jw.za OBIEKTYWIZM !!!

Na Placu przyglądałem się na innych zdających u innego Egzaminatora (był starszy-wiekowy),komóra przy pasku,ciemne okulary i żal było patrzeć co On sobą prezentował wobec egzaminowanych !?..Wysokim tonem kto ma już wsiadać,lub wysiadać,dlaczego to,a to,biegał jak szalony przed i za autem po Placu za egzaminowanym-współczułem tej grupie zdających..Z mojej grupy 11 osób 2 oblały teorię,4 plac,a ile zaliczyło miasto już nie wiem,ponieważ byłem pierwszy..Pozdrawiam Blondynkę,która zdawała 5-ty raz i "doszła do miasta"...(14.06.05r.z g.8:00 WORD Dąbr.Górn..)
superges
 
Posty: 27
Dołączył(a): niedziela 21 listopada 2004, 13:20

Postprzez krpablo » czwartek 16 czerwca 2005, 12:09

Zdałem, zdałem, ZDAŁEM !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ale po kolei:
Godz 9.30, czekam, wchodzi egzaminator, sprawdza obecność (z czym wcześniej w krakowskim MORDzie się nie spotkałem) i omawia zasady egzaminu. Skończył omawianie i zostaję wywołany jako pierwszy... Egzaminator nazywał się Knowa, podeszliśmy do samochodu z numerem... 13!! Podjeżdżamy na stanowisko 3, ja proszę o zmianę stanowiska (cosik podejrzany mi się ten łuk tam zdawał [patrz parę stron wcześniej na relację z pierwszego podejścia]) na drugie (miłe wspomnienie po drugim razie). Na placyku zestaw drugi (skośne i równoległe). Łuk OK, skośne na korektę przy wjeździe (OK), koperta bez korekty (aż sam się zdziwiłem, ale OK). Wyjeżdżamy na miasto, z Koszykarskiej w prawo i prosto aż do ronda Dywizjonu 308 (pod M1). Na wysokości budynku telewizji dostaję ochrzan, że są dziury, a ja zasuwam 50 (było do 70 km/h). Na rzeczonym rondzie w lewo, dalej cały czas prosto al. Pokoju. Na wysokości Plazy przekroczenie szybkości o 10 km/h (przed skrzyżowaniem było 70, za skrzyżowaniem bez znaku czyli 50), ale nic. Z ul.Fabrycznej (podporządkowana) wyjechał mi poldek truck, no to po hamulcach. Egzaminator zatrąbił i powiedział, że nie ma błędu (sytuacja nagła) i że zalicza hamowanie awaryjne. Teraz już na luzie (obawiałem się tego manewru) zasuwam 50 km/h do ronda Grzegórzeckiego. Skręt w lewo wykonany poprawnie - akurat tak trafiłem, że przejechałem prawie bez zatrzymania. Prosto aż do Klimeckiego, na skrzyżowaniu z ul. Nowohucką w lewo i prosto aż do MORDu. Wjeżdżałem takim wjazdem na wprost (od tyłu). Egzaminator kazał zaparkować prostopadle, a ja zamiast zwolnić i wrzucić jedynkę, zaparkowałem z szybkości ok. 25-30 km/h, oczywiście krzywo. Opierdziel i poprawka. Egzaminator powiedział, że zalicza mi hamowanie awaryjne (ja się już ucieszyłem i mówię do siebie "Dzięki Bogu") i że zalicza mi egzamin. Podziękowałem mu i dostałem opierdziel "Proszę się nie spoufalać, nie życzę sobie tego" (nawet grzecznym być nie można...). Za jakieś 3 tygodnie odbiór prawka, a ja muszę teraz otworzyć tego szampana, co schowałem na tę okazję...

Podsumowując: było OK, choć do egzaminatora nie szło zagadać (nawet trochę niemiły się pod koniec zrobił).
I jeszcze jedna rzecz: w tych czekoladowych batonikach z orzechami coś jednak jest... (choć nie zdążyłem zjeść go przed egzaminem, ale miałem go przy sobie...)
Prawo jazdy kat. B
odebrane 4 lipca 2005
krpablo
 
Posty: 39
Dołączył(a): poniedziałek 10 stycznia 2005, 23:08
Lokalizacja: Kraków

Postprzez angello » wtorek 21 czerwca 2005, 21:27

Elokwentni egzaminatorzy i zamotany kursant;-)

Teoretyczny był spoko. Pierwszy opieprz za przycisk "Koniec". Byłem tak zestresowany, że (chociaż to głupie) nie wiedziałem jak zakończyć egzamin.

"No przecież tłumaczyłem jak koniu na polu, że KONIEC i przycisk TAK po zakończeniu..." - usłyszałem od egzaminatora w kwiecie wieku z wadą wymowy w odpowiedzi na pytanie "Koniec?" ;-)

Luzik. Jeden błąd. Pierwsze koty za płoty. Ale z wrażenia zapomniałem do której sali miałem wejść po zdaniu. Wychodząc z sali rzuciłem błagalne spojrzenie na egzaminatora - ten chyba zrozumiał, bo wyciągnął ten swój długi palec i pokazał salę numer osiem :-), ale jego spojrzenie mówiło samo przez się ;)

Omawiając plac manewrowy co chwila rzucał wredne spojrzenie na mnie na co ja reagowałem niekontrolowanym uśmiechem na twarzy ;) Po tym wszystkim czekałem 2 godziny (ostatni na liście) na egzamin. Poszedłem sobie do kumpla, z którym przyjechałem, i zaczęliśmy nawijać przy okazji spalając paczkę fajek :) Obok wiodła ulica, na której co chwila przejeżdzał albo jakiś JELCZ albo 3-4 samochody pod rząd.. no i nie usłyszałem swojego nazwiska :-) dopiero znajomi zaczęli machać rękoma na mnie i zaczaiłem, że o mnie chodzi :)

...podchodzę do egzaminatora (spojrzeniem chciał mnie zabić...) podałem mu w pośpiechu ten świstek co dostałem od WORD'u, bo myślałem, że tak trzeba. Już widziałem, że jego wku**enie sięga zenitu (miał godzinę do końca pracy) ;)

"czy ja po niemiecku mówię??? gdzie masz Pan ten dowód ??" - nogi mi się prawie ugięły ;)
"proszę!" - podałem mu jakbym wystrzelił go z procy
"jak ma Pan coś ze słuchem to powinien Pan iść do laryngologa" - monolog zapowiadał się ciekawie ;)
"przepraszam..." - nie wdając się w dalszą dyskusję :)

Wsiadam. Zapinam pasy. Ustawiam lusterka. Zapalam. Ruszam... no i się zaczęło :)
Lewa noga zaczęła tak dygotać, że sprzęgło zaczęło wykonywać regularny taniec w górę i w dół. :)
Jadę. Skręcam. Git. 40 cm jak przy linijce. Włączam wsteczny.
Noga chyba załapała, że teraz "ten najgorszy manewr trzeba zrobić" bo jak zaczęła się trząść to spadała ze sprzęgła :) [zgasł - zapalam]
"Cholera" - pomyślałem...
Stoję na tym łuku. Włączyłem "luz". Zdjąłem nogę ze sprzęgła i postawiłem ja na twardym podłożu. "Może się uspokoi ?"
Jest okej. Dylerka trochę minęła. Noga na sprzęgło. Wsteczny. Ruszam.
Już miałem prostować, kiedy ta głupia %$^# o mało mi kolanem zębów nie wybiła :) zamiast patrzeć w lusterka, patrzę na nogę :P
"Stooooooooooooooop!" - usłyszałem.
"Chyba nie przejechałem mu po nogach???" :)
"Najechałm Pan na linię. Na korektę proszę jechać!"
"Ufff..." - no za te stopy to na pewno by mnie tu wyrzucili :)
Drugim razem było dobrze. Zaparłem nogę o kierownicę i w ten sposób mogłem utrzymać sprzęgło w spokoju i zająć się lusterkami.
Nawet usłyszałem od egzaminatora:
"Proszę się uspokoić" :-)
Poszło gładko :)
Plac ok :) (wjazd tyłem do garażu, skośny przodem).
"Proszę zjechać na parking"
Chyba z tych nerwów tak przygazowałem, że zwróciłem na siebie uwagę 2 egzaminatorów :)
"ale się Panu śpieszy na to miasto!"
"ludzi chcesz Pan porozjeżdzać?" - drugi wtórował :)

"jesteś dobrym kandydatem na oblanie" - pocieszyłem się w duchu :)

Znowu stoję ze znajomym. Nuda. Czas mija powoli.
Wyszedł jakiś młody człek (wiek - ok. 35 lat) i coś pod nosem (ok. 30 m. ode mnie:P) szepnął.
"Pan X to chyba nie zamierza podchodzić do egzaminu!" - tym razem podniósł tak głos, że znalazłem się koło niego w 2 sekundy :
I oczywiście dostałem opieprz, bo chciałem szybko zgasić papierosa, którego paliłem.
"Pan to nie wie gdzie gasi się papierosy??"
Pogratulowałem sobie zjednania drugiego egzaminatora :)

Mówię do siebie : "jak mnie nie wyrzuci za tego szluga to na bank za ten mój świetny oddech po co dopiero zgaszonym fajku" :)
No przecież on nie będzie siedział w samochodzie, a ja nie będę szukał nerwowo gumy w kurtce :P

aleeeee.. jakoś poszło :) miasto git :)
próbowałem go nawet zagadać :
"a miała być ładna pogoda, a tak się popsuła..."
milczał jak teściowa w trumnie :)
po 1 minucie dodałem:
"no właśnie" ;-)

zajeżdzamy do WORD
"egzamin zaliczony pozytywnie" - sucho powiedział.
"dziękuję" (o mało go nie ucałowałem), "życzę miłego dnia" "do widzenia!"
Nie pożegnał się, ale i tak go lubię :)

pozdrawiam przyszłych zdających i tych, którzy mają to już za sobą! :)
angello
 
Posty: 4
Dołączył(a): wtorek 21 czerwca 2005, 21:21

Postprzez Cubaza » środa 22 czerwca 2005, 10:41

No a więc nie taki straszny egzamin jak go malują jak widać :D Pozdrawiam i gratuluje zdania egzaminu :) A gdzie zdawałeś ??
Cubaza
 
Posty: 237
Dołączył(a): czwartek 15 lipca 2004, 13:35
Lokalizacja: Tarnów

Postprzez angello » środa 22 czerwca 2005, 11:12

Cubaza napisał(a):No a więc nie taki straszny egzamin jak go malują jak widać :D Pozdrawiam i gratuluje zdania egzaminu :) A gdzie zdawałeś ??


hej :)
dzięki :)

we Włocławku :)

pozdrawiam:)
angello
 
Posty: 4
Dołączył(a): wtorek 21 czerwca 2005, 21:21

Postprzez njoy » środa 22 czerwca 2005, 14:59

Zdałem na C+E.

Za pierwszym podejściem :)
njoy
 
Posty: 198
Dołączył(a): środa 08 czerwca 2005, 07:56

Postprzez Maciokoki » piątek 08 lipca 2005, 19:41

Udało mi się zdać na B dokladnie wczoraj :] i ciągle nie moge w to uwierzyć :DD
Maciokoki
 
Posty: 1
Dołączył(a): piątek 08 lipca 2005, 19:29

Postprzez ari » sobota 09 lipca 2005, 16:50

Pierwsze podejście nieudane :( I to w jak głupi sposób, a mianowicie zapomniałem okularów :( Teoria zdana z 1 błędem ide na plac, a tam mnie egzaminator pyta czy mam okulary. Nigdzie mnie nie informowali, że okulary będą potrzebne na egzamie, a ponieważ na codzień ich nie noszę to zwyczajnie zapomniałem. Ehhh :(
ari
 
Posty: 11
Dołączył(a): sobota 09 lipca 2005, 16:28

Postprzez m16 » niedziela 10 lipca 2005, 10:06

No i oblalem po raz drugi :/
pan egzaminator napisał(a):INTERWENCJA EGZAMINATORA:
Zupelny brak reakcji na znak
"Ustap pierwszenstwa przejazdu"
na niewidocznym skrzyzowaniu

Pozatym jednym wyjatkiem jestem zadowolony ze swojej jazdy, egzaminator chyba tez bo przebakiwal cos tam, ze "szkoda, naprawde szkoda" czy cos w tym stylu.
A - to podstawa - jest
B - taki mily dodatek - jest
C - ladne uzupelnienie kolekcji - moze kiedys ;)
Avatar użytkownika
m16
 
Posty: 64
Dołączył(a): niedziela 03 kwietnia 2005, 14:01
Lokalizacja: Tarnów

Postprzez Cubaza » niedziela 10 lipca 2005, 14:04

A w którym miejscu dostałeś ten znak jak ustąp pierszeństwa???
Cubaza
 
Posty: 237
Dołączył(a): czwartek 15 lipca 2004, 13:35
Lokalizacja: Tarnów

Postprzez superges » niedziela 10 lipca 2005, 14:24

W jakim mieście zdawałeś?
superges
 
Posty: 27
Dołączył(a): niedziela 21 listopada 2004, 13:20

Postprzez Cubaza » niedziela 10 lipca 2005, 14:29

Zdawał w Tarnowie i dlatego się pytam gdzie jest ten ukryty znak :)
Cubaza
 
Posty: 237
Dołączył(a): czwartek 15 lipca 2004, 13:35
Lokalizacja: Tarnów

Jak oblałem

Postprzez dominik » wtorek 12 lipca 2005, 17:28

:evil: :evil: :evil: :evil: :evil:
Zdawałem dzisiaj w WORD w Elblągu. Szedłem na egzamin pełen wiary we własne możliwości i przekonany, że zdam.

Egazamin teoretyczny: pozytywnie (18/0). 8)
Czekałem tylko godzinkę. Na łuku moja noga drżała razem ze sprzęgłem, ale wyszło ok. Pan egzaminator bacznie przyjrzał się koincydencji tylnego zderzaka Punto z kropką, która odmierza 40cm. Łuk: ok.
Skośnie wjechałem bez problemu. Później było prostopadłe tyłem.
:evil: To [był] mój ulubiony element. Wjechałem i znów byłem przekonany, że wyszło. Pan egzaminator prosi o powtórzenie. Wjeżdżam. Podchodzi i mówi, że przedni zderzak był nad lewą linią pasa, z którego zjeżdżałem tyłem do garażu. Skurczyłem brwi i zrozumiałem, co to znaczy. :? To chyba nie był szczegół, ale najbardziej boli mnie, że nie powiedział mi co jest nie tak po pierwszym razie - byłem po prostu źle ustawiony. Gdybym wiedział - żaden problem poprawić. Byłem okropnie zły i powstrzymywałem się, żeby egzaminatorowi nie powiedzieć czegoś złośliwego - przecież może to na tego pana trafię za trzy tygodnie.

Następny termin: 3. sierpnia. Ciągle jestem zły... :cry: Pozdrawiam wszystkich elbląskich WORD-owców i za tydzień znów wsiadam do wiśniowej eLki.

Pozdrawiam wszystkich
______
No more drama!
dominik
 
Posty: 2
Dołączył(a): wtorek 12 lipca 2005, 16:38

Postprzez Anitka » środa 13 lipca 2005, 13:24

Cześć wszystkim!
Ja wczoraj zdawałam egzamin na prawko. Rano byłam nadzwyczaj spokojna (egzamin miałam o 13). Przed wyjazdem rozwiązałam sobie jeszcze testy, wyniki były 100%. W końcu nadeszła godzina wyjazdu do piotrkowskiego WORDu (tam zdawałam). Na miejscu byłam trochę wcześniej, więc poszłam na plac zobaczyć jak inni zdawają. Wyglądało to na całkiem łatwe. Nadszedł czas egzaminu teoretycznego. Weszłam do poczekalni, a później do sali. Usiadłam. Sprawdziłam dane. Miałam zacząc pisać, a wtedy ręce mi zaczęły się trząść jak galareta, nawet nie mogłam trafić w przycisk "START", a przecież jest dosyć duży. Jest, udało się, trafiłam. Próbny rozwiązałam w ciągu 4 minut i zaczęłam rozwiązywać ten państwowy. Już na pierwszym pytaniu się zaciełam, ale jakoś zmieściłam się w dopuszczalnej liczbie popełnionych błędów. Poszłam do poczekalni. Siedziałam sobie z częscią grupy i obserwowałam zachowanie taty i przyjaciółki, którzy przyjechali ze mną. Denerwowali się gorzej niż ja, ciągle spoglądali na bramę zewnętrzną (którą bym weszła po negatywnym wyniku) i na drzwi od poczekalni, a kiedy wyszłam tymi drzwiami oboje odetchneli z ulgą i złapali za komórki zdać relacje najbliższym. Z 15-osobowej grupy wchodzącej na test, na plac wyruszyło aż 9 osób. Poszliśmy z egzaminatorem omówić plac i wylosować manewry. Losuje pierwsza osoba (ja byłam ostatnia). Nie wiedziałam czy mam się cieszyć, bo trafiłam na koperte i wzniesienie. Wiedziałam, ze wzniesienie to pikuś, gorzej było z kopertą. Dobra, rozpoczyna się rzeź. Pierwsza osoba - rękaw - "Dziękujemy", druga osoba - rękaw -"Dziękujemy", trzecia osoba - koperta - "Dziękujemy", czwarta osoba - rekaw dobrze, koperta z poprawką ale OK, wzniesienie, chwila niepewności, ale jest udało jej się, kolejna osoba - "Dziękujemy", zresztą ak jak trzy następne. Nadszła moja chwila prawdy. Wsiadłam. Ustawiam fotel, prawe lusterko, lewe luserko, zapomniałam o wewnętrznym, ale obyło się. Wmówiłam sobie, że przy aucie stoi mój instruktor i musze to zrobić dobrze, bo znowy będzie: "Ty pierunie...", "Ty cholero jak cię uczyłem...", itp. Wjeżdżam w rękaw. Jadę. Stop, egzaminator podszedł do auta, kazał mi wyjśc i zobaczyć czy dobrze się zatrzymałam, a następnie poprosił o powtórzenie manewru. Dobra, wjeżdżam po raz drugi do rękawa. Jade. Na końcu stop. Widze, że każe mi cofać, OK rękaw zaliczony. Teraz koperta. Wjeżdżam. Lipa - za płytko. Powtórka. robie drugi raz. Moim zdaniem też za płytko, ale każe mi jechać na wzniesienie. już mi lepiej. Jadąc na wzniesienie widziałam jak wszyscy (nie tylko tata i przyjaciółka) stoją przy siatce i obgryzając paznokcie próbują mnie podnieść na duchu. Zatrzymałam się nawzniesieniu, Pojrzałam się na "moich kibiców" i dopiero wtedy poczułam jak noga drży mi na sprzęle, a ręką nie mogę trafić na ręczny hamulec. Chwla niepewności dla wszystkich i... jest ZDAŁAM PLAC. Z tego wszystkiego wyręczyłam nawet kolesia, który ustawia samochody dla kolejnych osób i zrobiłam to za niego. :-) Wysiadłam z samochodu i nie wiedziałam co mam zrobić, czy isć do egzaminatora, czy isc do rodzinki. Zaczęłam się błąkać po placu. Egzaminator zawołał mnie i drugą kolezankę, która przeszła plac, na "liczne zebranie". Omówił zasady oceniania jazdy po mieście. Najbardziej budujące były zdania: "Nie marwcie się nie wprowadzam w błąd, bo najważniejsze jest bezpieczeństwo. Będziecie bezpiecznie jeździłe, a wszystko będzie dobrze." . Jak zwykle byłam ostatnia. Kolezanka wyruszyła na miasto, a ja próbowałam rozluźnić się podczas rozmowy z przyjaciólką i tamtejszym ochroniarzem. W końcu przyjechali z miasta - Ona Zdała. Teraz moja kolej. Nadzwyczaj spokojnie wsiadłam do auta. Ustawiłam lusterka (tym razem nie zapomniałam o wewętrznym), fotela nie mofłam ustawić, ale udało się. Odpalam - jest, udało sie, to teraz tylko spokojnie. Wyjechałam. Pierwsze skrzyżowanie z sygnalizacją, a tu ciążarówką ładuje mi się pod koła, poprostu chamstwo, ale nic jade dalej. Poznałam ulubione miejsce mojego instruktora, było już dobrze. Egzaminator kazał zawrócić na zatoczce dla MZeK. Jest, Zawróciłam. Jedziemy dalej. Po kilku skrzyżowniach poznałam drogę powrotną do WORDu. Dwa skrzyżowania, przed Ośrodkiem, bach, korek! Mysle: "Nic gorszego". Dopiero wtedy poczułam jak noga skacze mi po sprzęgle. Ale udało się dojechać do Osrodka. Wjeżdżam na plac, a tam tylko zdenerwowany tata z moją przyjaciółką. Zatrzymałam się i dopiero wtedy się zaczęło. Boże, do było najgorsze kazanie jakie tylko słyszałam. W ciągu 10 min usłyszałam tylko jedno pozytywne zdanie na swój temat, a tak chrzanił co robie źle. Nie zrobiłam tak generalnie poważnych błędów. Czepną się o to, że nie użyłam klaksona w sytuacji kiedy cieżarówka władowała mi się pod koła i rzucił sie o to, że zbyt pewnie przejechałam na zielonym świtle. Ale mówił mi to w taki sposób, że gdyby nie jeden szczegół to byłabym pewna, że oblałam. Ten szczegól to było to, ze gdy inni oblewali to dostawali kwitek, a przy mnie gościu nawet teczki do ręki nie wzął. Na koniec stwierdził, że te bęłdy, które popełniłam da się wybaczyć i podał mi rękę, a ja jeszcze w niepeności, drżącym głosem zapytałam się: "Zdałam?", a on wtedy miłym głosem odpowiedział: "Tak, teraz ciesz się wakacjami". I w tym momencie wyskoczyłam z samochodu jak z procy i na cały ośrodek zacżęłam krzyczeć, że zdałam, a egzaminator wraz z koesiem od podstawiania samochodów zaczłęli się smiać. Z tej całej radości nie wiedziałam nawet jak wyjść przed ośrodek i cieszyć się z najbliższymi. Udało mi sie. Wyszłam i odrazu rzuciłam się na szyję tacie i przyjaciółce, a w następnej kolejności wzięłam telefon i zadzwoniłam do mojego instruktora, którego baaardzo polubiłam. Trochę zrobiłam mu paniki, bo dzwoniąc płakałam, ale jak już się dowiedział o wyniku końcowym to zrobił popłochu w całej Straży Miejskiej.
Całość kursu było dla mnie świetną przygodą, a wczorajszy egzamin to była pieczęć na zakończenie, ale pieczęć, która nie tylko mi, ale wszystkim moim najbliższym, podniosła poziom adrenaliny na maxa. Bardzo bym chciała jeszcze jeździć z moim instruktorem, ale drugi raz egzaminu to bym nie chciała zdawać :-)
Pozdrwawiam wszystkich zdających ;-)
Prawko kat. B mam od 12 lipca 2005; zdałam za pierwszym podejściem :-)
Anitka
 
Posty: 5
Dołączył(a): środa 13 lipca 2005, 12:15

Postprzez _Darek_ » środa 13 lipca 2005, 13:27

:evil:

4 podejscie nieudane :evil:

Plac zestaw nr 4. - wszystko elegancko za pierwszym razem

Miasto - :evil: - hamowaliśmy z egzaminatorem w tym samym momencie przed czerwonym światlem - przesiadka - powoduje zagrożenie na drodze :evil:
(jasne chciałem się wwalić pod sznur samochodów )

No cóz ide za tydzień zapisać się na następny (5 :!: ) egzamin...Może w końcu się uda...
_Darek_
 
Posty: 15
Dołączył(a): czwartek 05 maja 2005, 12:36

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Egzamin na prawo jazdy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 18 gości