eLLLka napisał(a): I można tłumaczyć egzaminatorów, że to też człowiek, ale to są nasze ciężko zarobione pieniądze, zatem jeśli egzaminator przerywa egzamin, bo się przestraszył na skrzyżowaniu, bo a nuż kursant nie "wyrobi" to powinien zmienić zawód.
A ja się jednak upieram, że to zwyczajni ludzie, którzy nigdy nie są i nie będą doskonali i nie muszą być, mają zalety i ograniczenia, jak każdy.
Jak wspomniałam wyżej, zdałam za czwartym razem. Wszyscy moi egzaminatorzy byli w porządku, trzech sympatycznych, jeden bardziej zdystansowany (jakoś nie wierzę bym była wyjatkową szczęściarą). Powiem wiecej, wszyscy starali się być jakoś pomocni w granicach tego, na co pozwalał charakter sytuacji. Warto wsłuchiwać się w to co egzaminator mówi i widzieć co robi, jest w tym sporo podpowiedzi. Kilka przykładów: raz zacięłam się na obsłudze - nagła pustka w głowie -dostałam trochę czasu, bym mogła spokojnie przypomnieć sobie to, co mi "wyparowało" i jeszcze stanowcze polecenie, by nic nie pokazywać tylko powiedzieć czy światła działają

; raz dostałam bonus w postaci samodzielnego podjechania na tor jazdy - miał swoją wartość przed łukiem - sprzegło "brało" baaardzo wysoko, no i na ostatnim egzaminie pan tak poprawiał sobie czuprynę machając jednocześnie na wszelki wypadek w kierunku B-32 przy wjeździe do wordu, że aż mnie rozczulił swoją dbałością o to, bym nie popsuła czegoś na sam koniec. Tych pozytywnych zachowań ze strony egzaminatorów było dużo więcej. Nikt nie czyhał na mój błąd, nie zastawiał na mnie pułapek, no z wyjatkiem mnie samej. Nikt mnie nie oblał, sama trzy razy oblałam na własne życzenie.