Radhezz napisał(a):Badania psychotechniczne... kolejne naciąganie - jako kierowca poj. uprzywilejowanego muszę je robić raz, potem do prawa jazdy drugi raz, następnie do KW trzeci raz... Te same badania, właściwie to mogę je zrobić jeden raz i zapłacić za tyle zaświadczeń na co i ile potrzebuję, ale muszę ZAPŁACIĆ. Tak samo gdybym miał uprawnienia na wózki widłowe, to znowu muszę płacić, na HDS-y ponownie...
Badania psychologiczne niby ważne 5 lat i są takie same testy na kierowce czy na operatora wózka jezdniowego (np. widłowego), a trzeba robić osobno na jedno i osobno na drugie bo się druki różnią. Teraz po zmianie przepisów 19 stycznia 2013 mimo ważnych badań musiałem ponownie przechodzić psychotesty żeby podejść do egzaminu...
Wracając do tematu. Zastanawiam się czy my zdajemy na kierowcę, na mechanika, na ratownika medycznego, na kapitana statku, na czołgistę czy na pilota śmigłowca, bombowca czy innego boeinga...
W Polsce nie ma obowiązku wożenia apteczki pierwszej pomocy w samochodzie, to po co szaremu Janowi Kowalskiemu w takim wypadku defibrylator i wiedza jak z niego korzystać. Jak sobie taki Janek jednak sprawi ów magiczny sprzęt do ożywiania zmarłych to dowie się również jak z niego korzystać, chyba dołączają do tego instrukcje, jak nie będzie instrukcji to pójdzie do ratowników na przeszkolenie.
Druga sprawa przy kategorii C. to pobieranie danych z tachografu cyfrowego. Dwa tygodnie temu wiedziałem tylko, że tachograf jest i zapisuje pracę kierowcy, na kursie nic więcej na ten temat nie miałem. Jako szary pan Heniu z białą kartą kierowcy nie mam możliwości pobierania danych z tachografu, taką możliwość mają osoby z żółtą kartą firmy np. pracodawca (właściciel pojazdu) czy z niebieską kartą organy kontroli, to co mnie obchodzi jak często te dane trzeba pobierać z tachografu. Moje zadanie to wciskać guziki kiedy pracuję i wciskać inny guzik kiedy odpoczywam i ewentualnie drukować papierek do kontroli. Jak będę chciał prowadzić działalność w zakresie transportu to tak jak w przypadku defibrylatora, zaopatrzę się w żółtą kartę i niezbędne informacje do prowadzenia tej działalności. Na chwilę obecną chcę być szarym panem "Heniem", który jeździ od punktu A do punktu B.
Kolejne zagadnienie które miałem dziś na egzaminie z kategorii C to lista ładunkowa (nie mylić z listem przewozowym), z teorii wynika że to lista towarów, które mają być załadowane na statek czy prom... Moje pytanie jest następujące, ja mam jeździć ciężarówką czy pływać statkiem czy promem? Jeżeli dojdzie do sytuacji, że będę musiał dostarczyć towar na statek czy prom to pracodawca ma obowiązek wyposażyć mnie w odpowiednie papiery, jak nie będę wiedział to się zapytam.
Jeżeli chcę mieć prawo jazdy danej kategorii to nie znaczy od razu, że będę pracował w zawodzie, albo że założę firmę transportową. Jeżeli z takiego materiału są pytania na egzaminie, którego zdanie upoważnia do otrzymania prawa jazdy to po co ja mam później robić kurs kwalifikacji wstępnej, który trwa jakieś 260 godzin (albo ok. 140 kurs przyspieszony) prawie samej teorii i zdawać kolejny egzamin? Może WORD po zdanym egzaminie od razu zorganizuje mi miejsce pracy na stanowisku kierowcy.
Tak się zastanawiam czy wszyscy egzaminatorzy by pozdawali te testy przy pierwszym podejściu. Bo jak mi powiedział egzaminator, że wystarczyło na jedno pytanie odpowiedzieć dobrze to mi się scyzoryk w kieszeni otworzył i był wielce zdziwiony jak mu powiedziałem, że nie byłem przygotowany na TAKIE pytania, bo w podręcznikach z kursu wiele zagadnień z tej wiedzy specjalistycznej jest nieporuszona.
Nikt nie potrafi powiedzieć na podstawie jakiej literatury jest stworzona baza tych pytań. Nie chcemy bazy pytań, tylko lektury żeby się odpowiednio do tych chorych egzaminów przygotować, a każda osoba która walnie "Kodeks ruchu drogowego" powinna się tym kodeksem najpierw walnąć w łeb, a następnie, na podstawie tego kodeksu spróbować zdać egzamin, jestem zainteresowany wynikami.Dziś drugi egzamin na nowych zasadach ze skutkiem negatywnym, wynik 66/74 , z grupy 10 osób zdała na pewno 1 osoba, jedna uciekła zanim ktokolwiek zdążył zapytać, 8 osób wynik negatywny, z czego do egzaminu na kategorię C podchodziły 3 osoby ( w tym ja), nie zdała żadna, jednemu facetowi zabrakło 20 punktów żeby zdać i po egzaminie pytał się nas z czego się uczyliśmy.
Nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak czy z tymi egzaminami nowymi, na starych testach zdałem bez błędów i nie wkuwałem na pałę testów z płyty, zrobiłem raz albo dwa razy cały zestaw, dwa razy przeczytałem podręcznik i bazowałem na wiedzy z B i na tym co usłyszałem od instruktora, a teraz mimo wiedzy większej, uzupełnionej przez nowe materiały, przepisy, 4 lata doświadczenia za kółkiem gdzie koledzy wyśmiewają mnie gdy zatrzymuje się przed sygnalizatorem ze strzałką warunkową albo zwalniam przed pasami żeby przez przypadek kogoś nie rozjechać, albo nie wyprzedzić przed czy na pasach kiedy jadę na drodze o dwóch czy więcej pasach ruchu w tym samym kierunku, a mimo to nie mogę poszerzyć uprawnień bo nie jestem medium i nie czytam w myślach tym co układali testy.
Pocieszam się faktem, że nie jestem jedynym który nie zdał, a po nie zdanym egzaminie wsiadam do auta i jadę do domu...