naamah85 napisał(a):Opóźniona reakcja nie musi wcale świadczyć o złym stanie fizycznym czy psychicznym, kierujący mógł po prostu się "zagapić" co jest tylko chwilową nieuwagą, ewentualnie opóźnienie mogło być spowodowane np. próbą ruszenia z luzu, źle wrzuconym biegiem itp...
Ale co nas (a ściślej rzecz biorąc przepisy) to interesuje? Zagapił się, no to ma problem - on, nie my. Jeżeli ktoś się zagapi i z podporządkowanej wpakuje pod koła rozpędzonego pojazdu, to jest usprawiedliwiony, bo "się zagapił"? Nie, nikogo to nie interesuje, on ma się po prostu stosować do przepisów, a jeśli się zagapił, to ponosi tego konsekwencje.
Powtarzam, odpowiedz sobie na pytanie, czy zatrzymanie wynikające z trzydziestosekundowego zagapienia się nadal jest zatrzymaniem wynikającym z warunków lub przepisów ruchu drogowego.
naamah85 napisał(a):(...) dlatego nadal będę twierdzić, że ustąpienie pierwszeństwa w wielu przypadkach jest domniemane i o ile niezdany egzamin to mały pikuś o tyle, podczas kolizji winę poniesie "wpuszczany" (...)
A to niby dlaczego? Winę poniesie ten, który nie ustąpił pierwszeństwa, a w omawianym przypadku jest to ten, który włącza się do ruchu. Dlaczego domniemanym winnym ma być właśnie ten, który znajdował się na drodze podporządkowanej? Tylko dlatego, że znajdował się na podporządkowanej? A co jeśli pojazd na drodze z pierwszeństwem stał przez jakiś czas unieruchomiony z przyczyn technicznych, po uruchomieniu kierujący wsiadł do niego, ruszył i wjechał w pojazd, który właśnie wyjeżdżał z drogi podporządkowanej? Tutaj też z założenia winny ma być ten uderzony tylko dlatego, że to akurat on wyjeżdżał z drogi podporządkowanej?
naamah85 napisał(a):co do drugiego to mi się wydaje, że słusznie oblała, chyba przypuszczanie, że kierowca na pierwszeństwie zaciągnie ręczny i wyjdzie z auta jest mocno naciągane i dużo większe jest prawdopodobieństwo, że jednak ruszy...
Wyjście z samochodu przedstawiłem tylko jako przykład, że gdyby tak się stało, nie byłoby już najmniejszych wątpliwości, że zatrzymanie to było zatrzymaniem z własnej woli, więc o żadnym nieustąpieniu pierwszeństwa nie mogło być mowy, a egzamin mimo to został przerwany - chyba coś tu jest nie tak.
naamah85 napisał(a):(...) zresztą jak faktycznie włączy awaryjne, zacznie wysiadać to możemy sobie jechać dalej...
A jeśli nie włączył i nie zaczął wysiadać, to nie możemy? Stoi już np. dziesiątą sekundę bez powodu i nadal nie możemy?
naamah85 napisał(a):(egzaminator uznał to za wymuszenie, policja najprawdopodobniej uznałaby tak samo, my jako kierowca możemy sobie myśleć inaczej i domniemać nad prawidłowymi reakcjami innych, ale w razie czegokolwiek nie mamy przepisów, którymi można to poprzeć, więc jest to zabieg jak dla mnie bezcelowy)...
Przecież ja w tym wątku już wielokrotnie przedstawiłem właśnie te przepisy. Egzaminator może sobie uznawać co chce, ale w razie potrzeby możliwe jest złożenie skargi na przebieg egzaminu, policjant również może sobie uznawać co chce, ale w razie potrzeby możliwe jest skierowanie sprawy do sądu. W obu tych przypadkach, przynajmniej teoretycznie, można liczyć na większą kompetencję tych "dalszych" instytucji.
naamah85 napisał(a):dlatego uważam, że na egzaminie lepiej trzymać się przepisów i ewentualnie zapytać o zgodę postąpienia wbrew nim egzaminatora niż działać samowolnie bo nam się coś wydaje...
Ja też uważam, że należy się trzymać przepisów i tłumaczę właśnie, że to o czym piszę jest z nimi zgodne.
naamah85 napisał(a):(szczególnie, że reakcja osoby zdającej jest jeszcze gorsza niż innych uczestników ruchu i może nie zauważyć, że w czasie, kiedy on namyślał się co zrobić sytuacja na drodze uległa już zmianie)
Albo w czasie, kiedy pytał egzaminatora o "pozwolenie" i czekał na odpowiedź...