przez Mike » piątek 08 września 2006, 14:47
WARSZAWA - BEMOWO (początek września 2006, wczesne popołudnie)
Egzamin zdany choć łatwo nie było trzeba przyznać. Było to moje 2 podejście, naszczęście udane.
Zostałem wylosowany w pierwszej grupie, więc nie musiałem czekać. Egzaminator przyszedł, poszliśmy na plac. Najpierw maska - sprawdzanie płynów, pokazałem gdzie wszystkie zbiorniczki, gdzie dolewa się olej i jak się sprawdza poziom i jaki ten poziom być powinien prawidłowo. Potem egzaminator kazał sprawdzić czy poziom płynu hamulcowego jest OK, był OK więc przechodzimy do świateł.
Egzaminator kazał włączyć wszystkie możliwe światła odrazu i wyjść sprawdzić czy wszystko jest. Włączyłem więc mijania, awaryjne, p.mgielne. Sprawdzam z przodu i mówie, że wszystko jest, na co egzaminator odpowiada, że nie wszystko ... fakt nie włączyłem jeszcze świateł drogowych, włączyłem, sprawdziłem było wszystko OK przechodzimy do tyłu. Z tyłu pyta czy są, są ... znowu mówi, że nie ma ... to mówie mu, że ze świateł jeszcze STOP'y oraz wsteczny ... mówi, że ok i pyta czy to już wszystkie, mówie, że teraz tak. Oczywiście powiedział, że nie ... nie sprawdziłem oświetlenia tablicy rejestracyjnej (czepialski co nie? :). Dobra w końcu ok, każe wsiąść, wsiadam i pyta co jeszcze powinienem sprawdzić przed rozpoczęciem jazdy ... chwila zamyślenia, zaczynam mówić o lusterkach itd itd ... na co egzaminator mówi, że to jest już przygotowanie do jazdy i on mówi o czym innym...zapadła dłuższa chwila, konsternacja ... czego on tu jeszcze chce odemnie?! ... OMG klakson, sprawdziłem działało, więc kazał się przygotować do jazdy. Wszystko przygotowałem i kazał wjechać na łuk. Na bemowie ci, którzy widzieli wiedzą, że samochody stoją zawsze równo przed takim metalowym "krawężnikiem". Kazał mi przez to przejechać i wjechać na łuk ... niestety jedyna tak naprawdę rzecz z jaką mam problemy kierując pojazdem to z podjeżdżaniem pod krawężniki i oczywiście samochód za 1 zgasł, potem 2 raz zgasł już się zdenerwowałem, ale egzaminator powiedział żebym poczekał, on wsiadł ja dałem gazu on puścił sprzęgło i przejechaliśmy. Potem było już OK. Łuk bez problemu i górka także, choć na górce chwila zawachania była, musiałem w pewnym momencie trochę mocniej popuścić sprzęgło.
Wsiadł, wyjechaliśmy na miasto. Może będzie to przydługie, ale dla osób które tam zdają może być miłe zapoznanie się mniej więcej z dokładną trasą jaką jechałem.
TRASA PO WARSZAWIE:
Z ośrodka wyjechaliśmy i przy dojechaniu do drogi głównej kazał skręcić w lewo i odrazu na skrzyżowaniu także w lewo (ogólnie mówiąc w stronę Carrefoura, mija się go po prawej stronie jak się na skrzyżowaniu skręci w lewo) Światła tam są wredna bo środkowy pas na którym powinienem stanąć (i tak zrobiłem) jest dla skręcających i jadących na wprost, są tak także oddzielne światła i trafiłem akurat tak, że ci co stali przedemną jechali prosto (3 samochody z czego 2 to nauki jazdy :)) więc zanim one się przebiły te 3 samochody to światło się zmieniło więc zatrzymałem się. Potem poczekałem i pojechałem. Potem pojechaliśmy prosto i na następnym skrzyżowaniu skręciliśmy w stronę trasy, czyli w ulicę Generała Maczka (w prawo). Dalej prosto, minęliśmy jedno skrzyżowanie z Rudnickiego bodajże ... dalej prosto i na następnym skrzyżowaniu (to takie skrzyżowanie przed cmentarzem na wiadukcie) skręcamy w lewo w ulicę Armii Krajowej bodajże. Jedziemy dalej, na następnym skrzyżowaniu skręcamy znowu w lewo w Broniewskiego i tamtędy dalej, na wysokości bazarku na broniewskiego skręciliśmy w prawo w ulicę Duracza. Dalej jechaliśmy prosto aż do skrzyżowania z ulicą Żeromskiego i tam skręciliśmy w prawo (trzeba tam uważać bo stoi tam STOP). Poszło jakoś, dale jedziemy i zaraz z 100-200 metrów znowu w prawo w małą ciasną uliczkę, tam każe mi zawrócić, więc zawróciłem na 3 razy i ok. Znowu dojeżdżamy do Żeromskiego i w prawo w stronę budowanej stacji metra przy hali Mirowskiej (jeśli nie pomyliłem nazw hal :) ) Tam trzeba uważać bo z okazji budowy metra jest tam mnustwo znaków, przewężeń, zmiany organizacji ruchu (zółte pasy ;-) ), ale tutaj się połapałem. Potem skręcamy na dużym skrzyżowaniu w lewo w ulicę Popiełuszki i dalej jedziemy długo prosto tak w stronę Arkadii. Naszczęście zaraz przed wiaduktem skręciliśmy znowu w prawo spowrotem w ulicę Broniewskiego. Dalej pojechaliśmy broniewskiego i znowu skręciliśmy w boczna uliczkę jakąś (nazwy nie znam niestety) i tam parkowaliśmy równolegle tyłem przez lewe ramie. Potem chwile pokrążyliśmy jeszcze i parkowaliśmy na ulicy Kochanowskiego dwa razy prostopadle. Za pierwszym razem instruktor znalazł miejsce, a kawałek dalej jak wyjechałem powiedział, abym za skrzyżowaniem znalazł miejsce i zaparkował prostopadle przez prawe ramie. Potem wyjazd i jedziemy dalej do dużego skrzyżowania z ulicą Powstańców Śląskich i jedziemy w kierunku ośrodka egzaminacyjnego ... już się ucieszyłem, gdy widziałem już ośrodek, ale egzaminator nagle zamiast w prawo mówi, że na skrzyżowaniu skręcamy w lewo, trochę mnie to zmartwiło, tym bardziej, że minęła już godzina od początku egzaminu ... skręciliśmy w prawo w tą małą uliczkę znajdującą się pomiędzy Carrefourem, a centrum Bemowo i tam dojechaliśmy do końca drogi i tam jest rozgałęzienie w prawo albo w lewo z czego ja jestem na drodze głównej ... egzaminator nagle każde mi zawrócić, więc rzuciłem okiem, zakazu nie ma ... zawróciłem i dalej prosto znowu do skrzyżowania. Wtedy na światłach (długa zmiana tam strasznie jest) wyjął jakieś papierki (nie patrzyłem co i jak dokładnie :) ) i postawił chyba ze 2 pieczątki + podpisy, schował wszytko do teczki i powiedział - jedziemy przez skrzyżowanie prosto, potem za przystankiem skręcamy do ośrodka egzaminacyjnego. W końcu skręciłem dojedzieliśmy, kazał jeszcze mi zaparkować na miejscu przez tym metalowym krawężnikiem, wyłączyć silnik, ręczny, na biegu i wyłączyć światł ... chwila ciszy i w końcu powiedział coś w stylu gratuluje zaliczenia egzaminu na prawo jazdy na ocenę pozytywną i do widzenia ... szybko krótko ...
Dodam jeżeli chodzi o samego instruktora, że przez ponad godzine jazdy, ani razy nie odezwał się do mnie słowem ... nic tylko prawo, lewo, parkujemy, zawracamy ... nie miał żanych uwag, żadnego ALE ... z jednej strony dobrze, że się nie czepiał, z drugiej milej się jedzie jak egzaminator chociaż od czasu do czasu coś powie ... rozluźnia to trochę atmosferę ... no ale cieszę się, że się udało. Jeżeli chodzi nastomiast o mój 1 egzamin to trafiłem na kolesia, który od samego początku był poprostu tragiczny ... gdy wjechałem z nim w małą uliczkę wśród bloków, było ograniczenie do 30km/h, jechałem 20km/h na 2 biegu tym bardziej, że były tam wszędzie wjazdy i wyjazdy, niektóre z pierwszństwem inne nie + jeszcze pagórki spowalniające (śpiący policjańci ;-)), i odrazu dostałem text, że zbyt wolna jazda jest negatywnie oceniana i mam przyśpieszyć do 30km/h bo wszyscy nas wyprzedzają ... potem jak to zwykle jak egzaminator nic nie mówi to jedziemy prosto ... jade jade, zbliża się rondo na którym można skręcić tylko w prawo albo lewo, a on nic ... to się pytam, w którą teraz strone, a on, że jak nic nie mówi to mam jechać prosto... fajnie jakoś sobie poradziłem, oczywiście skręciłem w pierwszą możliwą czyli w prawo, bo prosto drogi nie było ... nic nie powiedział więc OK ... ale jeździłem z nim łącznie z placem licząc równe 2 godziny i on tylko czekał by mnie oblać. Cały czas mówił bym jechał szybciej ... jest ograniczenie do 50km/h to mam tyle jechać i koniec kropka ;/ Poza tym non stop trzymał nogi na swoich pedałach i w końcu gdy jeździliśmy już tak od cholery czasu udało mu się trafić, że zapaliło się żółte ... oczywiście zdjąłem nogę z gazu jednocześnie wciskając sprzęgło, a gdy już chciałem trafić w hamulec okazało się, że koleś go właśnie wdusił do podłogi i wtedy powiedział, że tyle już wystarczy ... przesiadł się i wracaliśmy do ośrodka ... ciekawe jest to, że mimo iż kamera działa i wogóle to on wracając non stop przekraczał dozwoloną prędkość i to nie o 5-10km/h, ale na trasie gdzie jest 50km/h bezstresowo szedł 100km/h, a przy tym dziurawym dojeżdzie do ośrodka (tam są takie płyty stare betonowe jeszcze pozostałość po płycie lotniska) też nie oszczędzał wozu i też dobił do 100km/h ... nie wpominając, że jak była zielona strzałka to oczywiście nie zatrzymał się ... rzucił okiem czy nic nie jedzie i cisnął w gaz ile dało ... ogólnie koleś był odrazu na NIE i to widać, poza tym te ich teksty i sposób w jaki mówią i robią coś stresuje jeszcze bardziej człowieka niż sam egzamin chyba ;/
No ale się trochę rozpisałem, więc zmykam, gumowych drzew dla kierowców ;-)