Przeczytałem cały temat i za każdym razem kiedy ktoś wspominał o egzaminatorze, który chce oblać, bo tak i już to od razu pojawiał mi się uśmiech na twarzy.Przecież egzaminator jest w gorszej sytuacji od kandydata na kierowcę, masa kamer, mikrofony, odpowiedzialność za zdającego.No a jeśli gamoń obleje to przecież, będzie się odwoływał, że winni są wszyscy tylko nie on.Prawda jest taka, że nikt na siłę oblewać nie będzie, albo się umie, albo nie.Na drodze nie ma sytuacji, pośrednich.Jest albo 0 albo 1, i dlatego uważam, że egzamin musi jakoś zweryfikować umiejętności przyszłego kierowcy.Czytam posty eLLLki, i wychodzę z podziwu, że zdała to prawo jazdy.Jak można mówić, że linie na drodze są bez sensu?

przecież to jest normalny znak drogowy, to może sygnalizacja świetlna też jest bez sensu, bo coś tam?Jeszcze narzekanie, że obsługa pojazdu jest trudna...do wyrecytowania cztery regułki, aż tak trudno się tego nauczyć?No, ale jeśli ktoś szuka świateł mijania z tyłu samochodu to może i dla niego być trudne.
Niestety, ale jeśli ktoś nie zdaje ileś tam razy to może nie jest wina egzaminatora, tylko braku podstawowych umiejętności.Zawsze winni są wszyscy tylko nie ten nieszczęsny zdający.
Na koniec dodam, że prawo jazdy zdałem, nieco ponad tydzień temu za pierwszym razem.Wyjeździłem 40 godzin i nie miałem absolutnie żadnego stresu na egzaminie, zwyczajna formalność.Egzaminator, który mi się trafił był akurat miły, ale wymagający.Kryteria są jasno określone i ich się musiałem trzymać (nic mniej, nic więcej).
Na 7 osób, które zdawały o tej samej godzinie co ja, trzy nawet nie ukończyły placu, i to chyba nie była wina egzaminatora, a braku opanowania PODSTAWOWEJ umiejętności jazdy do tyłu.
Egzamin wspominam, bardzo przyjemnie, a te bzdury z poczekalni to można wsadzić między bajki.