przez Hell Rider » czwartek 28 sierpnia 2003, 17:27
placyk spoko, oblałem miasto... ale mi sie trafił taki ch***owy egzaminator, taki burak, kacap, no po prostu mistrz świata buraków. ostrzegam was przed nim: stary, niski jak cholera (z metr 60 max), gruby, siwy, ledwo co szedł, troche chyba kulał. najpierw jak sprawdzał mi dowód to chciał żebym mu miejsce zamieszkania pokazał (inni tego nie sprawdzali). no ale nic. przy łuku za pierwszym razem najechałem gdzieś na linię przy wyjeżdzie, już w sumie nie pamiętam gdzie. potem za drugim razem jadę tyłem po łuku powoli, to mi burak mówi żebym sie nie zatrzymywał (a ja jechałem!!! powoli ale jechałem, zresztą jak widziałem to inni jeszcze wolniej jechali). potem robiłem garaż skośny i przy wjeżdzie (jeszcze zanim skręcałem!) najechałem z lewej strony na linię tak z 5 może 6 cm. to mi od razu kazał jeszcze raz robić. no to zrobiłem, potem koperta, wjechałem do koperty i sie patrze na niego czy dobrze czy źle itp. a on mi na to: "co sie pan tak patrzy, wyjeżdżaj!" no ale luz. no to potem jedziemy na miasto, on mi mówi że wyjeżdżamy z placu obok górki. no ale tam tyle tych pachołków i duży ten plac no i chciałem przejechać przez jakieś stanowisko:P między pachołkami i ten zamiast mi powiedzieć normalnie żebym w lewo troche pojechał (spokojnie bym zdążył przejechać w lewo) to ten debil mi na maxa po hamulcach i z mordą że gdzie ja jade, drze sie i w ogóle. wyjeżdżając z placu oczywiście cały czas o tym gada itd. wyjechałem jade 40km/h a on mi że za wolno, gadka o tym ile się jeździ i w ogóle. potem zakręcałem sobie szybę (chwila dekoncentracji) a ten jak to zobaczył to mi w lewo każe skręcić. no i oczywiście przez tą szybę przejechałem kawałek po ciągłej (mea culpa). no a potem było przejście dla pieszych, no to zwolniłem i patrze czy baba która dochodziła do pasów wejdzie na nie czy nie. jechałem naprawde wolno wiec gdyba chciała wejsc to normalnie by weszła. a że nie wchodziła no to jade dalej. no i ten znowu, dlaczego jej nie puściłem, oczywiście wszystko z mordą (jakby normalnie nie mógł powiedzieć). no a potem to spieprzyłem przy znaku stop, bo nie zauważyłem linii zatrzymania (zatrzymałem sie przed znakiem ale za linia chyba, nie widziałem jej:P), wiec ten burak sie juz totalnie wściekł, pyta gdzie mieszkam, jak ja chce samochodem jeżdzić i w ogóle. kazał mi wysiąść i zawiózł z powrotem. nie przeczę że oblałem z własnej winy, no ale taki cham mógłby się trochę lepiej zachowywać, a nie denerwować mnie już na placu i drzeć się cały czas. wkońcu to ja burakowi płacę. a najgorsze że nie mogłem mu nic odpysknąć, bo jak znowu na niego trafię... inni egzaminatorzy na odlewniczej z tego co widziałem to spoko, przy placyku to niektórzy tak średnio nawet patrzą jak się wjeżdża, nie zwracają za bardzo uwagi na te 40 cm, a jednemu gościowi to nawet łuk pozwolili robic trzy razy (ale i tak oblał). tylko mnie się trafił kretyn. rozumiem że można oblać, źle jeździć no ale egzaminator jakiś poziom powinien prezentować a tu taki złamas :evil: no ale kij mu w oko...