przez wy1987 » czwartek 02 lutego 2006, 21:54
tak egzamin trudny ktory ksztaltuje charakter ... dzisiaj zdalem za swoim 4 razem
na luku noga mi sie trzesla cala, luku sie obawialem najbardziej bo siara dla mnie by byla gdybym go nie przeszedl ... ale sie udalo ... wyjezdzam na miasto jade prosto i zaraz zawracanie na 3, skrecam pozniej w prawo i przy najblizszej okazji mam za zadanie zawrocic ... zawrocilem tak, ze egzaminator zahamowal i mnie sie pyta: co ja robie. a ja, ze zawracam, no to on, sie mnie pyta co oznacza znak ktory jest przed nami ... no i o dziwo nie bylo przesiadki , poejchalem dalej 200 m i zawrocilem ... mysle, ze skoro sie nie przesiadlismy to jakas szansa jest ... zakret w prawo, ograniczenie do 30, kolejne zawracanie i zaraz garaz przodem, bez zadnych problemow. pozniej jezdzimy po miescie zblizamy sie do ronda jedziemy prosto, niepotrzebnie zmienilem pas na lewy i zaraz za rondem znowu zawracamy, bezproblemowo, wyjezdzam z ronda prawym pasem i prawym kierunkiem, egzaminastor sie mnie pyta po co ten kierunek, no to ja ze z ronda wyjezdzam, on skwitowal: ze nie trzeba jak z tego pasa sie jedzie, a ja, ok. i jedziemy prosto, pozniej za kolejnym rondem (w prawo) znowu zawracamy, trza na tramwaje uwazac i inne auta bo droga waska, ale sie wyrobilem i odrazu prawy pas zajmuje... za rondem (prosto) przejezdzam kolo przystanku, bar w bar z autobusem, egzaminator lekko hamuje :!: i zjezdzam na prawy pas, spytal sie mnie czy chcialem ten autobus zepchnac...no ja mowie, ze juz kiedys podobny blad zrobilem... i jedziemy dalej ... juz do WORD-a troche dluga droga, na pzejscu ustapilem pani a po mojej prawej szedl gosciu (wasko, snieg i w ogole) i egzaminator sie pyta, czy chce go przejechac, no ja mowie ze nie, a on, to czemu sie zachowuje tak jak bym to chcial zrobic, ja cisza .... dojezdzamy do worda, jeszcze jedno rondo w lewo, kierunek w prawo przy wyjezdzie i zakret w prawo do worda ... mam wycofac w miejsce w ktorym wczesniej stal samochod tylem, zrobilem to na raty ... zapytal sie mnie czy za 1 razem nie mozna bylo ... i teraz kaze gasic silnik i wpisuje mi w papiery, nawet nie patrzylem co tam pisze, wzrok utkwilem w kierownicy odpiloem pasy, slina w gardle mi stala, a serducho bilo chyba z 160 ud na minutke (swoja droga, uprawiam biegi wytrzymalosciowe, ale takiego stresu nie mialem nigdy na zawodach czy nawet za 1, 2 czy 3 razem jak zdawalem!)na zakonczenie sie mnie zapytal: jak pan siebie ocenia jako kierowca: ja odp. ze popelnilem kilka bledow, ze jestem w stanie je poprawiac cos chcialem jeszcze powiedziec, a Pan egzaminator mi przerwal, powiedzial ze gratuluje zdania egzaminu, ze ma nadzieje ze bede dobrym kierowcom, bo na takiego sie zapowiadam, cos tam mowil jeszcze o jakiejs dyskfalifikacji ... ale juz nie pamietam bo bylem szczesliwy :D swoja droga ciesze sie ze okazal sie wyrozumialy i mnie nie udupil juz na tym zawracaniu co pod prad bym podjechal, czy w przypadku tego autobusu ... aha przy zawracaniu na 3 mi tez pomogl, bo moglbym sie wdupic w snieg a on dawal po hamulcach (ja zreszta tez, ale to czulem ze daje:) ) ... takze bylo git .. a 3 osoby ktore wczesniej egzaminowal nie zdaly (chyba z wlasnej winy, bo na placu nie wykonaly 2 panie luku, a kolega nie zapalil swiatel na miescie) ... w kazdym badz razie grupe egzaminowalo 4 egzaminatorow ... ale jestem szczesliwy :) pozdrawiam :)