Relacje po egzaminie - oblane

W tym miejscu zamieszczamy posty związane z egzaminami

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez kunefal » piątek 03 lutego 2006, 14:29

witam,
egzamin zdawalem w lodzi.
rozpoczalem standardowo od podniesienia maski i kilku koleczek wokol samochodu i sprawdzaniu lamp.
jazda po luku - wszystko zrobilem tak jak wczesniej uczylem sie z instruktorem - patrzylem w tylnia szybe i prawe lusterko (ustawione do jazdy po miescie). gdy dojechalem tylem do punktu zatrzymania egzaminator stwierdzil, ze manewr wykonalem nieprawidlowo poniewaz spogladalem w lusterka i musze go powtorzyc. moje wyjasnienia wywolaly u egzaminatora irytacje i zaczal mnie przepytywac czy lusterka mam na pewno dobrze ustawione.
wykonalem manewr jeszcze raz w ten sam sposob - raz szyba raz lusterko (lusterko glownie na luku w trakcie cofania) potem glownie szyba i ewentualne korekty w lusterku.
egzaminator kazal mi pojechac na wzniesienie, gdzie manewr wykonalem bezblednie.
nim wyjechalem za brame jeszcze raz sie zatrzymalem (co wywolalo u egzaminatora kolejne 'zdziwienie') zeby zapalic swiatla. w miedzyczasie pan egzaminator musial sie poprzypieprzac do zucia przeze mnie gumy.
swoj egzamin na miescie skonczylem po przejechaniu 50m.
wygladalo to tak. po prawej stronie jezdni stal sznur zaparkowanych samochodow, ktory musialem ominac jadac lewym pasem. manewr omijania wykonywalem z predkoscia ok. 20km/h - nie zdazylem nawet rozpedzic samochodu. w chwili gdy dojezdzalem do punktu gdzie moglem wrocic na swoj pas, z naprzeciwka dosyc wolno jechal inny samochod. lekko przyspieszylem i spokojnie sie schowalem na swoim pasie (przyspieszylem do jakis 30-35 km/h). musze dodac ze samochod z naprzeciwka nie musial nawet zwolnic - byl jeszcze dostatecznie daleko.
w tym momencie pan egzaminator kazal mi sie zatrzymac. na moje pytanie dlaczego przerywa egzamin stwierdzil, ze jestem zbyt niedoswiadczonym kierowca aby sobie pozwolic na takie zachowanie i powinienem najpierw przepuscic wszystkie inne samochody z naprzeciwka.
na akruszu wypisal uwage, ze spowodowalem zagrozenie w ruchu (nieustapienie pierszenstwa) w trakcie zmiany pasa, dodatkowo wpisal N i P przy 'manewrze jazda po luku'.
po tym egzaminie mam wrazenie, ze chcac nie chcac nie moglem zdac egzaminu. pan egzaminator nie dal mi nawet szansy udowodnic, ze potrafie prowadzic.
w zwiazku z ta sytuacja chcialem sie was zapytac, czy:
- powtorka manewru 'jazda po luku' oznacza, ze egzamin jest juz niezaliczony? (zapomnialem sie spytac egzaminatora)
- samochod byl wyposazony w kamery. na moja prosbe odtworzenia sytuacji, w ktorej 'spowodowalem zagrozenie' egzaminator odpowiedzial, ze nie moze mi tego pokazac.
czy w takiej sytuacji pisanie reklamacji ma szanse powodzenia?
probowalem sie dowiedziec telefonicznie w wordzie czegokolwiek na temat reklamacji.
pan ktory odebral telefon sprawial wrazenie przestraszonego, ze ktos wogole dzwoni. jedynie czego sie dowiedzialem to, to ze musze napisac podanie (podal mi do kogo ma byc kierowane) i tyle.
czare goryczy przelala pani w okienku gdy zapisywalem sie na powtorke z rozrywki - termin 25 marca.
pozdrawiam
kunefal
 
Posty: 2
Dołączył(a): czwartek 02 lutego 2006, 20:00
Lokalizacja: lodz

Postprzez kosmos15 » sobota 04 lutego 2006, 12:10

Mój pierwszy post na tym forum i juz niestety w tym dziale ale od początku :(
WORD KATOWICE (mało kto tu o nim pisze wiec coś zapodam)
I podejście
3 lutego egzamin na 17:30 (strasznie zmino i ciemno)
Egzamin teoretyczny poszedł bezproblemów 0 błedów co nie znaczy że bez stresów szczerze to pierwszy raz sie tak stresowałem w życiu...
no ale wynik POZYTYWNY czekam na Egzaminatora
Egzaminatorów było 8 i sobie losowali niestety byłem ostatni :/, ale gość spoko tu pokaż płyny wszystki gdzie sie wlewa, gdzie sie sprawdza ustaw sobie wszystko no i sprawdż wszystkie światła (musiałem chodzić do okoła i sprawdzać).
Jazde po łuku zaczełem o 19:20 w egipskich ciemnościach i mój egzamin na tym się zakończył do przodu spoko bo kto tego nie umie ale do tyłu z lusterkami ustawionymi do góry mi juz nie poszło tak łatwo, ciemność strasznie prszeszkadza na placu i sie zawinoł jeden pachołek, egzaminator :
"Dojedź do końca pasa tu ci wypisze taką karteczke, coś ci się pokiełbasiło" do gostka nie mam żalu spoko nie zdałem przez swoją nieuwagę i za szybką jazde na łuku do tego wszystkiego stress :/ no nic czekam na ustalenie nastepnej już 2 próby ... :/
kosmos15
 
Posty: 1
Dołączył(a): piątek 03 lutego 2006, 15:10
Lokalizacja: Siemianowice Śląskie

Oblałam

Postprzez Basieńka » wtorek 07 lutego 2006, 18:15

Dziś Łomża godzina 9. Przychodzi miły staruszek. Wita nas wyczytuje sprawdza dowody jak zwykle. Pierwsza częśc egzaminu co tam pod maską światła bez problemu. Nadchodzi łuk i klęska do przodu super wrzucam wsteczny wyjechałam z łuku i na prostej najechałam na linię. Normalnie nie mogę sierota ze mnie, łuk który robiłam z milion razy. Porażka na całej linii. I tak wyglądało moje 5 podejście. Dochodzę do wniosku że prawo jazdy to jakieś nieosiągalne marzenie którego nigdy nie dogonie.,, :cry: Przeniosłam swoje dokumenty do WORD w Białymstoku. Poprostu bliżej domu. Muszę umówić się na kolejny termin załamka
Avatar użytkownika
Basieńka
 
Posty: 8
Dołączył(a): piątek 04 listopada 2005, 15:21
Lokalizacja: Podlasie

Postprzez monia3a » wtorek 07 lutego 2006, 22:37

Białystok

Mój egzamin odbył się dziś czyli 06-02-2006 o godzinie 11 w sali nr 1 , teoria poszła superek 0 błędnych odpowiedzi, a co śmieszne na 18 osób zdających teorię zdało tylko 6 osób i z tego w dniu dzisiejszym praktykę zdwało 3 ( reszta ma umówione inne terminy ). Poszliśmy na placyk, płyny poszły gładko, światełka również o mało zapomniałabym o klaksonie ale egzaminator był na tyle miły iż delikatnie mi o nim przypomniał :) ukłon w stronę Pana Zbigniewa , dalej pojechałam łuk, który bądź co bądź poszedł mi świetnie no i czas na górkę, wjazd OK zatrzymanie i silniczek zdechł, drugi raz to samo, no i niestety, szkoda, żal, smutek :cry: No cóż jest w tym sporo mojej winy i mego instruktora bo ani razu tego manewru nie ćwiczyliśmy, nigdy nie było na to czasu, tuż przed egzaminem coś tam potłumaczył mi o tym jak to się robi ale jakbym spróbowała to choć raz to jakoś by mi poszło, a na dodatek nerwy wzięły górę i tak skończyło się tłumaczenie górki " na sucho ". Zjechałam z górki dosiadł się do mnie egzaminator a ja nie wiem dlaczego spytałam na beszczela czy nie dałoby się tego powtórzyć ( i nie miałam na myśli łapówki ) zaczęłam coś nieudolnie tłumaczyć że nie jeździłam pod górkę, no ale niestety wskazał mi tylko dłonią na kamerkę ( po ostatnich aresztowaniach w Białostckim WORDZIE wszystkie samochody mają zamontowane kamerki i wszystkie mają być włączane http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/art ... 0660205003 ) Pan Zbyszek zapytał czy jedziemy do miasta bo mimo iż nie zdałam to mam prawo pojechać do miasta. Myślałam różnie i już miałam odmówić ale w końcu pojechałam i powiem szczerze, że bardzo bobrze zrobiłam bo poszło mi bdb i jakbym miała zdany placyk to za dwa tygodnie odbierałabym prawko a tak przynajmniej wiem co jeszcze muszę podszkolić bo do paru rzeczy mógłby się doczepić jakby był złośliwy, tak bynajmniej powiedział. Następny egzamin mam dopiero o zgrozo 21-03-2006, bardzo długo trzeba czekać ale cóz ja mogę poradzć, limit szczęścia się skończył bo zapomniałąm napisać na początku, że na egzamin zapisywałam się 06 lutego a ezamin odbył się 07 lutego ale to tylko dlatego że mieli jedno miejsce wolne bo ktoś zrezygnował. Tak właśnie niezdałam pierwszego podejścia do egzaminu na prawko ...
monia3a
 
Posty: 6
Dołączył(a): wtorek 07 lutego 2006, 20:03
Lokalizacja: Białystok

Postprzez Krzyk_oceanu » środa 08 lutego 2006, 13:07

Warszawa
No i wpisuję się...
tutaj :|

powód - łuk. zachaczyłam lusterkiem pachołek..


Egzam mialam łączony o 8 sie zaczal teoretyczny , mialam 0 błędów..
na 14 osób 9 zdało teorie..

potem egzaminator wytlumaczyl nam nowe zasady, a następnie czekanie na wywołanie..

Oczywiscie byłam ostatnia z grupki :evil:

Egzaminator : wygladal bardzo sympatycznie.
Poszlismy na plac i zaczelam sie trzęść ze strachu jak pokazal mi 3 dzwiową corsę..
uczyłam się na 5 drzwiowej i na 3 nie mialam sposobu na łuk :/

poprosil abym otworzyla maskę i wskazala :
płyn do spryskiwaczy, akumulator oraz wlew oleju i bagnet.

Następnie mialam wlaczyc wycieraczki przednie,tylnie i sprawdzic swiatelka pozycyjne,mijania,drogowe.

usatwilam wszystko,podjechalam na łuk..

do przodu wyszlo idealnie,stanelam w strefie zatrzymania równiutko i rownolegle do linii.

Potem tył, skrecilam i sprostowalam na oko, i o dziwo wyszlo mi tak,ze bylam slicznie na srodku łuku spojrzalam do przodu facet kiwnal glowa ze dobrze, ale tez zebym patrzyla tylko do tyłu..
jechalam,jechalam
wydawalo mi sie ze prosto,wiec zatrzymalam się juz w strefie.
stałam w niej dobrze,ale..
lewe lusterko dotknęło pachołka :(

Powiedzial,ze szkoda,bo jechalam naprawdę ładnie.. tylko ten koniec..

Niestety.

Jestem wsciekła,bo do następnego egzaminu mam multum czasu.

20 marca! ;/

Troche mi przykro,przyznam,ale nie liczylam ,bym zdala za 1 razem..


Pozdr.
(za)bardzo chciałabym zdać...
Avatar użytkownika
Krzyk_oceanu
 
Posty: 83
Dołączył(a): niedziela 08 stycznia 2006, 16:29
Lokalizacja: Okolice Wawy

Postprzez Vatanjokkul » środa 08 lutego 2006, 13:43

Witam :evil:
Ja uwaliłem już 5 razy..w tym ostatnie 2 na Odlewniczej - wszystkie na starych zasadach.
Napiszę może o ostatnim piątym bo pamiętam najlepiej :oops:
Połowa listopada , testy zdane już wcześniej (jeszcze były ważne :o ) więc czekał mnie plac i ew. miasto. Byłem przekonany, że placyk zdam z przysłowiowym palcem w.... albowiem poprzednie 4 egzaminy kończyły się na mieście a w zasadzie po powrocie do ośrodka.....spotkała mnie niemiła niespodzianka :shock: otóż walnął mnie na równoległym (popularnej zatoczce) wjechałem i byłem przekonany, że jest ok tymczasem tylnie lewe koło zahaczayło o linię ; - / w drugim podejściu byłem tak podk$$$$$ony, że efekt podobny teraz za głęboko - prawe na krawężnik. Powiedziałem miłego dnia, trzasnąłem drzwiami i odszedłem w nerwach (zostawiając egzaminatorowi karteczkę na pamiątkę) zapalając malbacza.... z pretensją tylko i wyłącznie do siebie oczywiście.
31 stycznia zdałem ponownie teorię bo ta zdana w czerwcu zdechła w grudniu :lol:
ale jak pomyślę o praktycznym to mi się na hafta zbiera. Miałęm wytyczne by prawko odebrać przed 19tymi urodzinami w kwietniu ale zaczynam brać poprawkę :D

P.S Moją zmorą na mieście są piesi, raz bym zdjął babkę ze zniczami, która szła na cmentarz , innym razem starsze małżeństwo ... .
"panie Arturze, jest pan fajnym facetem ale to jeszcze nie dziś" - to powiedział egzaminator po 4 negatywnym
Vatanjokkul
 
Posty: 3
Dołączył(a): środa 08 lutego 2006, 13:13

Postprzez _krecik » piątek 10 lutego 2006, 02:15

Ja mam już dziś egzamin o 9 w Gdańsku. Stres bo już 7 w plecy, a teraz na nowych zasadach. Najśmieszniejsze przyczyny dotychczasowych porażek. "Zgasł kierunkowskaz po korekcie" - Egzaminator: "przecież nie sygnalizował pan manewru". Próba odwołania niestety z wiadomym wynikiem to miał być drugi bład po musnieciu lusterkiem pachołka. Reszta na mieście, za nie zrozumienie polecenia egzaminatora, nie zatrzymanie sie ponowne na zielonej strzałce (na pustej drodze, stałem na czerwonym i zapaliła sie zielona strzałka), raz mialem sytuacje ze nie moglem odpalic auta, zgasł na skrzyzowaniu ( zdawałem 1 wszy raz) do dzis nie wiem czemu auto nie chciało ruszyc, recznego nie zaciągałem a reakcja byla jakby byl zaciagniety, wtedy po prostu zdurnialem. Generalnie kupa nerwów i kasy w błoto. Instruktor jak mnie widzi to sie smieje bo ponoć jeżdze przyzwoicie na tyle że problemów mieć nie powinienem, no ale jednak na egzaminie nie mam tej odrobiny "szczęscia". Zobaczymy co bedzie dzisiaj, prawde mówiac nie tryskam optymizmem, Panowie egzaminatorzy do sympatycznych niestety nie należą i na pewno wymyślą coś "twórczego". Najzabawnieszy był ostatni jak mi kazał jechać "średnim poziomem na Warszawę" przyznam że w pierwszym momencie mnie zatkało, ale może o to chodziło, bo po co powiedzieć prościej "w lewo na skrzyżowaniu" jak można bardziej zawile i kwieciście.
_krecik
 
Posty: 1
Dołączył(a): piątek 10 lutego 2006, 00:32

Postprzez poweredjj » piątek 10 lutego 2006, 11:03

No niestety kolejny moj wpis tutaj...

Dzisiaj o 8:05 mialem 4 egzamin. Egzaminator mily, w srednim wieku. Widzial ze bardzo sie stresuje (mimo ze wypilem Neospasmine) - staral sie mnie rozweselic.
Plyny, swiatla - standard. Przy otwieraniu maski siegalem nie tam gdzie trzeba, ale facet powiedzial ze nie tu sie otwiera i pomogl. Mowil zeby nie blokowac maski (tym "pretem"), tylko pokazac co i jak.
Pierwsza proba na luku - za pozno skrecilem, ale zatrzymalem sie i moglem powtorzyc. Potem drugi raz - skrecilem odpowiednio wczesnie i udalo mi sie jakos dojechac. Na koncu facet mowi "na tylna szybe patrzec trzeba bylo" - no to sobie mysle "juz po zawodach". Ale nie, ok :). Patrzylem glownie w lusterka, a w szybe "na sztuke". :)
Gorka - zadziwiajaco latwo poszla. Moze dlatego ze sprzeglo wyrobione, a ja takie lubie.
Wyruszylismy na miasto - spokojnie, uwaznie (nauczylem sie ostatnio dobrze skupiac uwage na drodze, omiatac wzrokiem znaki, chodniki - jak radzilo mi kilka osob z forum). Jechalem moze z 10 minut i zblizalem sie do STOP kolejowego. Niestety przejechalem go za daleko i facet dal po hamulcach :(.
Sam nie wiem dlaczego tak zrobilem - widzialem go z daleka, szykowalem sie do zatrzymania. Moze to lek spowolnil moje reakcje, moze mam glupie przyzwyczajenie szukac linii zatrzymania (ktorej przeciez nie ma przy krzyzu Sw. Andrzeja).

Nie mialem pieniedzy na kolejny egzamin, bede musial poczekac do wyplaty.
Wbrew pozorom bylem dumny z siebie, ze pokonalem ten straszliwy nowy luk. Gdybym go 2 raz zawalil, to naprawde zalamalbym sie.

Mam nadzieje ze nastepnym razem bedzie lepiej. Szczegolnie ze poki co mialem samych fajnych, sympatycznych egzaminatorow.

Jezeli stresujecie sie ze traficie na chama w Gdansku - to mozecie sie wyluzowac. Gdyby jacys byli, to z moim pechem trafialbym za kazdym razem na "uwalacza".

Porada dla osob, ktore nie moga sobie poradzic z egzaminem - nauczcie sie skupiania uwagi. BARDZO DUZO daje wylaczenie radia w samochodzie podczas kursu, prosba do instruktora zeby nie zagadywal. Ja zauwazylem ze dzieki temu umiem odczytac wszystko z wyprzedzeniem i nie robic manewrow na ostatnia chwile.
11.03.2006 - moj szczesliwy dzien, 6 podejscie

:: forumowy specjalista ds. przypadkow beznadziejnych ::
Avatar użytkownika
poweredjj
 
Posty: 186
Dołączył(a): piątek 25 listopada 2005, 12:46
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez Sqal » piątek 10 lutego 2006, 23:01

WORD Lublin

10 Luty 2006 – dzień zagłady ;[

Godzina 8:00 – ostatnia jazda przed samym egzaminem, warunki drogowe fatalne, widoczność ok. 50 metrów, padał gęsty śnieg, a co za tym idzie jezdnie były podobne do „mlecznych dróg”. Ogólnie jazda przebiegała tj. należy, żadnych większych błędów, oprócz zapomnianego kierunkowskazu zjazdowego na rondzie – już widoczny stres przed egzaminem.

Godzina 10:00 – zaczyna się, skończyłem swoją ostatnią jazdę pod samym budynkiem WORDu, po czym udałem się pod sale komputerową gdzie oczekiwałem na swój egzamin teoretyczny, który miał rozpocząć się za 1h. Przerażony tym co zaobserwowałem u wcześniejszych zdających – załamanie z powodu niezliczonego egzaminu teoretycznego [ było ich chyba 3 na 12 ] poważnie zacząłem się niepokoić o swój wynik.

Godzina 11:00 – nastała pora, aby wylegitymować się przed egzaminatorem i zająć stanowisko, w tym przypadku komputer nr 2. W Sali znajdowało się 10 osób, z czego 1 osobą przystępowała jedynie do samego egzaminu teoretycznego. Po udzieleniu niezbędnych wskazówek dotyczących egzaminu teoretycznego zabraliśmy się za rozwiązywanie tych jakże magicznych zadań ;] Skończyłem już po 6 min jako pierwsza osoba, jednakże nie byłem w 100% pewien czy odpowiedziałem na wszystkie pytania poprawnie, wahałem się nad jednym – udało się i w tym przypadku. Wynik z teorii POZYTYWNY błędów O. Co się okazało 3 osoby z mojej grupy nie zaliczyły testów ;[

Godzina 13:16 – zostaje wywołany przez egzaminatora na plac manewrowy. Po wcześniejszym wylegitymowaniu zabieram się za „oględziny” pojazdu tj. sprawdzenie wszystkich świateł [ pokazałem i sprawdziłem światła: pozycyjne, mijania, drogowe, awaryjne, kierunkowskazy prawy/lewy, św. biegu wstecznego, przeciwmgielne tylne, stopu, oświetlenie tablicy rejestracyjnej (niektórzy wymagają)], a także sprawność sygnału dźwiękowego. Kolejnym zadaniem było podniesienie tzw. maski i wskazanie tj. elementów jak: wlew oleju, „bagnet”, zbiornik płynu hamulcowego, płynu chłodniczego, płynu spryskiwaczy. Następnym zadaniem okazała się jazda po łuku, która nie sprawiła mi jakichkolwiek trudności, to samo było z jazdą na wzniesieniu.

Godzina 13:23 – przychodzi kolej na miasto. Jedzie mi się w miarę dobrze, po znanych mi drogach. Moje zadania jakie miałem na mieście to zawracanie [ nie wiem czy tu mogła być podpucha ze strony egzaminatora – wydał mi polecenie na drodze jednokierunkowej: w najbliższym możliwym miejscu zawrócimy, jednakże jako tako kontrolując sytuacje na drodze wiedziałem że musze wykonać ten manewr na drodze dwukierunkowej, tak tez zrobiłem. Kolejnym zadaniem na mieście było parkowanie prostopadłe [ dostałem polecenie: zaparkuj po prawej stronie na tejże drodze – wybrałem prostopadłe, bo akurat miałem idealne miejsce do tego]. Potem jakiś czas włóczyłem się po mieście i bocznych uliczkach, aż tu nagle wjechaliśmy na skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną. I tu zakończyłem swą przygodę z dzisiejszym egzaminem. Na skrzyżowaniu skręcałem w lewo, wiec ustąpiłem pierwszeństwa jadącym na wprost, po czym ruszyłem płynnie i dynamicznie w celu opuszczenia skrzyżowania i zajęcia odpowiedniego pasa na drodze na której miałem się znaleźć po wykonaniu manewru. Ustąpiwszy pierwszeństwa osobom jadącym z przeciwka myślałem ze mogę śmiało opuścić skrzyżowanie, ale – przed sobą w odległości ok. 50-60 m miałem zielonego poloneza, który skręcał w prawo na skrzyżowaniu. Zdaniem egzaminatora wymusiłem pierwszeństwo ;[ Egz. użył znajdującego się w jego posiadaniu hamulca po czym wydarł się na mnie co ja takiego robię. Tak zakończyłem swój egzamin na dzisiejszy dzień…

C.D.N… Miejmy nadzieje ze w relacjach >> zdane << ;]
Sqal
 
Posty: 9
Dołączył(a): poniedziałek 30 stycznia 2006, 22:25
Lokalizacja: Lubelskie

Heeeeeeeeeeej!!

Postprzez mama_do_kwadratu » poniedziałek 13 lutego 2006, 11:46

Kielce 7.50
No to witam ponoownie tu :D Łuczek poszedł mi przepięęęęęęęęknie,Przed górką noga zaczela mi latać jak oszalała,ale przystanełam na chwile i policzyłam do 10(egzaminator w tym czasie gadał z innym).Podjechałam.Spoksik!!!Na ostatnich jazdach non stop mi gasła nowa corsa-to sprzęgło łapało pod sufitem,ale dziś było ok mimo,że na nowej .Ale to tak na marginesie!No i misto!!!W lewo,w lewo,w lewo.Zawrócić,zawrócić.Dwa razy na takiej beznadziejniej krzyżówce pojechałąm nie tam gdzie trzeba,ale spoko gosc się nie bardzo zbulwersował.Parkowałm przdem i zawracałam na 3.Wszytsko pięknie.Mój koniec nastąpił na rondzie,a właściwie przed nim.Z PRAWEGO PASA CHCIAŁAM WJECHAĆ NA WEWNĘTRZNY :D Po hamulcach i koniec.Ale egzaminator tak naprawdę był spoko.
Wśrodę jadę ustalić kolejny exam.Pozdrowionka
A oto moja historia:
5.09-rozpoczęcie kursu
29.11-testy zdane
22.12,19.01,13.02-niestety nie mój dzień
16.03-bezbłednie zdane prawko:-)))
31.03-ODEBRANE
mama_do_kwadratu
 
Posty: 33
Dołączył(a): czwartek 22 grudnia 2005, 21:10
Lokalizacja: Kielce

Walentynkowy kwitek

Postprzez mes » wtorek 14 lutego 2006, 18:18

Kielce, 14 lutego 2006, 7.50. jestem trzecia w grupie, to moje drugie podejście. Na pierwszym dotknęłam lewym lusterkiem ostatniego pachołka znajdującego się na samym łuku. Dziś się denerwuję i to bardzo, na tyle, że nawet nie wchodzę do ośrodka wyczekując mojej kolejki. Po 2 godzinach jest, żadna z osób z mojej grupy nie zdała choć jeździły po mieście. Pan egzaminator podwozi mnie pod Corsy z otwartymi maskami, płyny w tempie błyskawicznym. Mam sprawdzić oświetlenie, zaczynam od klaksonu (o którym na poprzednim egzaminie zapomniałam). Kierunkowskazy, mijania, pozycyjne. Nie chcą mi się włączyć drogowe, wajcha wraca do pozycji wyłączone więc daję spokój, jestem zdenerwowana maksymalnie już, pan egzaminator się uśmiecha. Usiłuję włączyć tylne przeciwmgielne, lecę do tyłu, dupa, nic się nie świeci, może z pozycyjnymi? Pada pytanie "a pani wie gdzie w ogóle są te światła?". Oczywiście, że nie wiem ale przecież się nie przyznam. Światła okazały się być najniżej jak mogą, pod zderzakiem, pan egzaminator mi uprzejmie je wskazał. Potem tylko światła stopu i już, ustawia mnie do łuku.
Łuk. Oblewa mnie zimny pot, drżą mi ręce, ustawiam sobie fotel, siłuję się z zagłówkiem, a mam gdzieś, nie wiem jak go przygiąć, zniżyć itp. Może moje dotykanie ujdzie w tłumie jako ustawienie. Ustawiam lusterka, jedynka, zwalniam ręczny, puszczam sprzęgło, powoli. Nic się nie dzieje. Puszczam więcej i więcej, jedzie., Kurczę, sprzęgło mi się nie podoba, reaguje dopiero na samym końcu, prawie przy zdjęciu nogi, jak mam wyczuwać jakiekolwiek drgania? No ale nic, jadę, skręcam, wjeżdżam w kopertę, staję. Umieram ze strachu, egzaminator daje znak do wyjazdu, wyjeżdżam, oczywiście siłuję się ze sprzęgłem, draństwo rusza do przodu, świetnie, zmieniałam bieg i zmieniłam na jedynkę zamiast wsteczny. Ufff, zmieniłam poprawnie, jadę, powoli, skręt, jeczcze jeden skręt, wyjeżdżam, patrzę w lusterka, dupa, widzę, że ewidentnie jadę prawym przednim kołem wprost na linię, staję. Pytam czy mogę skorygować. "Zatrzymała się pani". Aha, no to wysiadam, zakładam kurtkę "a gdzie się pani wybiera?". No jak to? Zatrzymałam się, koniec. Egzaminator każe mi wsiadać i wywozi mnie na początek łuku, jeszcze raz. Mordęga, trzęsę się cała, tym razem płynnie ruszam, nawet szybciej, elegancko wjeżdżam w kopertę, staję, wsteczny, odwracam się do tyłu, jadę, znów to sprzęgło. Jak mam nim robić cokolwiek, jeśli uczono mnie wciskać je do oporu a ono reaguje dopiero przy stopie ściągniętej z niego? Syndrom latającej stopy, w sumie chyba dobrze, że to sprzęgło tak nie reaguje, stopa mi wręcz klepie po sprzęgle ze zdenerwowania. Nic, jadę, przekraczam łuk, euforia, patrzę na przód czy nie zawadzam jakimś lusterkiem, jest! Prosta, coś slalomem jadę, za bardzo prawej, poprawiam, wjeżdżam skosem nieco ale mieszczę się w obszarze. Zaciagam ręczny, padam na kierownicę. Podchodzi egzaminator. "Nie zdała pani, zatrzymała się pani". Eeeee? Że niby gdzie, na końcu łuku? Zatrzymałam się wg. niego na szczycie łuku, może i racja, z tym sprzęgłem, może chciałam zwolnić i mi stanął, nie zauważyłam. W tym stanie nie zauważyłabym, gdyby auto zaczęło mi się palić a silnik eksplodował raz za razem. Wszystko mi jedno, do domu!! Pada propozycja czy chcę jeździć po mieście ale nie będzie miało to wpływu na wynik egzaminu. Podziękowałam, ze swoją latającą stopą to mogłabym się wpakować na latarnię. Jedyny plus - stopy mi odtajały po godzinach czekania na zewnątrz.
Uff, wrażenia ogólne - kolejny bardzo miły egzaminator podchodzący z wyrozumiałością do takiej samochodowej sieroty jak ja. Na koniec było mi głupio, że dano mi drugą szansę i nie potrafiłam jej wykorzystać. Nie mam jednak pretensji, kiepściunio jeżdżę i nie jestem pewna tego co robię. Jak to jeden z mych instruktorów określił, jeżdżę "jak dama w opresji". ;-)
Na kolejny egzamin się nie umawiałam, na razie nie mam ochoty. Cieszcie się, użytkownicy dróg ;-)
mes
 
Posty: 1
Dołączył(a): wtorek 14 lutego 2006, 17:22
Lokalizacja: Kielce

Postprzez pavi85 » środa 15 lutego 2006, 15:24

Suwałki
Wczoraj właśnie obłałem po raz drugi egzamin ale po kolei. Za pierwszym razem oblałem na mieście za wymuszenie pierszeństwa i za blisko ustawiony niby fotel

15:00 Rozpoczyna się egzamin łączony najpierw zdają teorię dla mnie egzamionator każe poczekać aż wszycy zdadzą teorię, wtedy rozpocznie się praktyka

16:00[Rozpoczyna się częśćpraktyczna. Na liście byłem ostatni (6 osób). Więć musiałem troche poczekać, Wszyscy generalnie długo jeżdzili po mieście ale i tak oblewali

godz. 19:20 Wreszcie przyszła kolej na mnie, Na placu ciemno, niby latarnie są. Pokazałem co pod maską i światłą oraz klakson, wieć czas na łuk i wtedy chyba nastąpiło totalna rozsypka. Łuk do przodu wręcz idealnie, ale powrót juz był troszkę gorzej, patrzę w tył ciemno słupka środkowego nie widać za dobrze na ciemnym tle płotu, ale naglee słyszę STOP. A tu okazało się że przejechałem linię. Ja wielkie oczy zrobiłem, ale stres wziął górę i na dodatek słaba widocznośc oraz to że długo czekałem na swoją kolej troche miało wpływ na zaistniałą sytuację. Ale następnym razem nie pójdę jako ostatni zdawać , bo to może totalnie rozwalić psychikę. Ale następnym razem bedzie lepiej :)

A i samochód jakoś dziwnie chodził, sprzęgło naprawdę wysoko brało.
24.05.2006 V Podejście ZDANE :)))
01.06.2006 trwa postępowanie administracyjne
pavi85
 
Posty: 6
Dołączył(a): wtorek 29 listopada 2005, 21:08
Lokalizacja: Suwałki

Postprzez Aniusia » środa 15 lutego 2006, 18:23

No i niestety ja też muszę się wpisać tutaj!
Egzamin miałam wczoraj w Poznaniu o 14. I nie zdałam tylko i wyłącznie z własnej winy!
O 14 teoria- zero błędów (dobrze że chociaż to się udało). Na 12 osób z sali zdało 9.
Teraz do poczekalni.
Po ok 30 minutach starszy pan wyczytuje moje nazwisko. Idę ja i jeszcze jakiś koleś. Stajemy przed Punto, pan sam otwiera maskę. Mówi że mam mu pokazać: akumulator, wlew oleju, płynu do chłodnicy i spryskiwacza. Spytał jeszcze czy umiem światła pokazać, ja że tak, więc wysłał mnie z powrotem do poczekalni.
Po ok 30 minutach znów mnie wzywa. No i jedziemy na łuczek- przodem bezbłędnie, tyłem też (choć myślałam że się nie uda bo słupki zaczęły mi się mylić- nie wiedziałam czy to jeszcze moje czy już z kolejnego łuku). Ale się udało. Pan wsiada i mówi "no to na górkę". Za pierwszym razem źle się zadałam i nie trafiłam w górkę, ale powtórzyłam i było oki. Nasamej górce- bez problemu. Pan mówi no to na miasto. Ruszyłam, nie zajechałam daleko,a Pan do mnie proszę skręcić w prawo i tu zaparkować prostopadle przodem. Ja myślę miejsca dużo (prawie na 2 auta) no i jade. Ale się za pierwszym razem nie zmieściłam. Pan mówi no to drugie podejście. Zadałam się jeszcze raz, jadę no i........ stanęłam tak blisko drugiego samochodu, że nie mogłam otworzyć drzwi ze swojej strony. Pan na to "przykro mi, ale nie mogę Pani zaluczyć". I tyle!!
Jestem na siebie wściekła, bo miałam dużo miejsca i bez problemu bym zaparkowała, ale za wcześnie skręciłam i wyszło jak wyszło. Najgorsze że nie mogę tego odrzałować. Bo facet był naprawdę bardzo miły i jak bym zaparkowała, to pewnie długo już bym nie jeździła. 16.03- kolejne podejście, mam nadzieję że udane!!
02.06.2006- zdany egzamin
09.06.2006- prawko odebrane!!
Aniusia
 
Posty: 11
Dołączył(a): poniedziałek 13 lutego 2006, 16:55
Lokalizacja: Poznań

Ściana płaczu witaj.

Postprzez monikakb » piątek 17 lutego 2006, 09:15

Jelenia Góra
A juz myśłam,że bedzie po wszystkim!! Łuk idealnie (byłam dumna). :D Pierwszy raz oblałam łuk. JAzda pod gorke z hamulca ręcznego, odbyła sie z piskiem opon, ale autko sie nie stoczyłao(nie miało parwa). Wyjazd na miasto. Facet kazał mi jechać a osiedle. Na tym osiedlu mieszkałam 20 lat. :oops: Parkowanie prostopadłe ideał, :D drzwi z każdej strony dało sie leegancko otworzyć. A miesjce było dobrane na szybko przeze mnie, ale udało sie. No i przyszła pora na zawracanie. Pierwsze zawracanie zrobiłam na krzyżówce, oczywiscie upewniając sie czy nie mam zakazu., Niepotrzebnie poszerzałam pole, sygnalizując to kierunkowskazami (pierwszy lekki błąd) :( , kazał mi powtórzyc kawałek dalej. Ustapiłam kobiecie, choć nie było przejścia, ale byłam w strefie zamieszkania, co zasyganalizowałam facetowi. za mna samochód mnie wyprzedził, Zawracam, nie zmieściłam sie. No drugi lekki bład. :( Po egazminie.Przesiadka, Facet tłumaczy co jest źle nad czym popracować. Kolejna kartka do kolekcji wypisana czerwonym długopisem. Ale za tym razem, załamka. Nic mi się jeść nie chce.
monikakb
 
Posty: 11
Dołączył(a): piątek 11 listopada 2005, 21:36
Lokalizacja: Jelenia Góra

Lublin. Vella - 2 // cz.1

Postprzez Vella » sobota 18 lutego 2006, 02:05

WORD Lublin. 6 lutego 2006.
2 podejście.


Godz. 10 – Ostatnia jazda doszkalająca. Obolała jestem po wczorajszej i przedwczorajszej nauce – cofanie w „prawidłowej pozycji” czyli w półobrocie to mordęga dla mojego kręgosłupa, w końcu Chuck Norris to ja nie jestem...
Idzie mi zadziwiająco dobrze, łuk robię raz za razem, tylko górkę raz zawaliłam (pierwszy raz w mej krótkiej karierze zaczęłam się staczać), na mieście prawie nie popełniam błędów, najwyraźniej jestem w formie. Instruktor jest ze mnie zadowolony. Jestem pełna optymizmu.
Godz. 12:00 – Czekamy na następnego kursanta, który ma mnie zmienić i podwieźć do WORDa. Powtarzam sobie światła.
Godz. 12:07 – Kursant nie może zapalić, te kilka minut palenia świateł zbytnio zmęczyło akumulator w Corsie (akumulator? akumulatorek!). Stres – zaraz egzamin a ja w innej części miasta, zaraz, co jedzie stąd do WORDa? Wzywać taksówkę? Zdąży dojechać?
Godz. 12:10 Vella zalicza swoje pierwsze pchanie auta – udało się, opelek jednak ruszył. Jedziemy.

Godz 12:30 Oczekiwanie pod salą na odprawę. Oczywiście egzaminator się spóźnia. Vella umila sobie czas rozmową z przygodnym znajomym.
Ok. godz 12:50 lądujemy w Poczekalni (budyneczek, w którym egzaminatorzy mają swoje pokoje a egzaminowani do dyspozycji mają małą klitkę z kilkoma drewnianymi krzesełkami i stolikiem oraz długi korytarz). Czekamy na wywołanie „po nazwisku”. Jestem 7 (ostatnia) na mojej liście, tych list z 12:30 jest chyba 3 albo 4. Ładny tłumek ludzi zapełnia poczekalnię, większość stoi, niektórzy zdążyli załapać się na miejsca siedzące. Słyszymy, że czekają jeszcze jakieś niedobitki z godziny 10. – dwóch chłopców upomniało się o swoja kolej, i szybko wróciło z placu „na tarczy”. Obiecuję sobie nie upominać się.

Czas mija, Vella gada i gada, dokształca nową koleżankę co do świateł i płynów.
Czas mija...
Nowa koleżanka już poszła – wróciła dość szybko, oblała na łuku, ale jest zadowolona: światła i płyny zaliczyła bez problemu. Mam satysfakcję.
Czas mija.
Przygodny znajomy poszedł i wrócił – oblał zaraz po wyjeździe na miasto, egzaminator miał jakieś uwagi co do jego trzymania kierownicy (coś z „prawą ręką”), on usłyszał tylko „prawo” i usiłował skręcić... tam gdzie nie trzeba. Wrócił do Poczekalni przypomnieć mi, żebym wyjeżdżając na miasto nie zapomniała o światłach. Miły chłopak.
Przychodzą ciągle nowe osoby. Ci co na 13:30, na 14:30...

Vella jest coraz bardziej zmęczona. Bolą wszystkie mięśnie, kark sztywnieje, coraz trudniej ruszać głową. Boję się iść do łazienki, bo jak akurat wtedy przyjdą po mnie?
Gdy w Poczekalni pojawiły się osoby zapisane na 15:30 (sic!) a do tego to one są wywoływane przede mną nie zdzierżyłam! Przechodzącego egzaminatora (tego co oblał mnie poprzednim razem – miły gość) zapytałam co z tymi z 12:30, czy długo jeszcze? Zdziwił się, poszedł zapytać, wrócił i zapewnił mnie, że wszystko w porządku, jestem na liście, mam czekać. Parę minut później wyleciał jakiś starszy egzaminator, zapytał gdzie jest ta pani co się tak bardzo niecierpliwi (zrobiłam się malutka), kazał poczekać jeszcze i zabrał jakiegoś chłopaczka.
Czekam, czekam, czekam. Chłopaczek najwidoczniej zaliczył plac i wyjechał na miasto, bo długo go nie ma. Czekam jak na szpilkach, a łazienka kusi...


cdn.
Coś być musi... coś być musi, do cholery, za zakrętem...
Avatar użytkownika
Vella
 
Posty: 585
Dołączył(a): środa 30 listopada 2005, 22:07
Lokalizacja: Warszawa - Lublin

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Egzamin na prawo jazdy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 43 gości