witam,
egzamin zdawalem w lodzi.
rozpoczalem standardowo od podniesienia maski i kilku koleczek wokol samochodu i sprawdzaniu lamp.
jazda po luku - wszystko zrobilem tak jak wczesniej uczylem sie z instruktorem - patrzylem w tylnia szybe i prawe lusterko (ustawione do jazdy po miescie). gdy dojechalem tylem do punktu zatrzymania egzaminator stwierdzil, ze manewr wykonalem nieprawidlowo poniewaz spogladalem w lusterka i musze go powtorzyc. moje wyjasnienia wywolaly u egzaminatora irytacje i zaczal mnie przepytywac czy lusterka mam na pewno dobrze ustawione.
wykonalem manewr jeszcze raz w ten sam sposob - raz szyba raz lusterko (lusterko glownie na luku w trakcie cofania) potem glownie szyba i ewentualne korekty w lusterku.
egzaminator kazal mi pojechac na wzniesienie, gdzie manewr wykonalem bezblednie.
nim wyjechalem za brame jeszcze raz sie zatrzymalem (co wywolalo u egzaminatora kolejne 'zdziwienie') zeby zapalic swiatla. w miedzyczasie pan egzaminator musial sie poprzypieprzac do zucia przeze mnie gumy.
swoj egzamin na miescie skonczylem po przejechaniu 50m.
wygladalo to tak. po prawej stronie jezdni stal sznur zaparkowanych samochodow, ktory musialem ominac jadac lewym pasem. manewr omijania wykonywalem z predkoscia ok. 20km/h - nie zdazylem nawet rozpedzic samochodu. w chwili gdy dojezdzalem do punktu gdzie moglem wrocic na swoj pas, z naprzeciwka dosyc wolno jechal inny samochod. lekko przyspieszylem i spokojnie sie schowalem na swoim pasie (przyspieszylem do jakis 30-35 km/h). musze dodac ze samochod z naprzeciwka nie musial nawet zwolnic - byl jeszcze dostatecznie daleko.
w tym momencie pan egzaminator kazal mi sie zatrzymac. na moje pytanie dlaczego przerywa egzamin stwierdzil, ze jestem zbyt niedoswiadczonym kierowca aby sobie pozwolic na takie zachowanie i powinienem najpierw przepuscic wszystkie inne samochody z naprzeciwka.
na akruszu wypisal uwage, ze spowodowalem zagrozenie w ruchu (nieustapienie pierszenstwa) w trakcie zmiany pasa, dodatkowo wpisal N i P przy 'manewrze jazda po luku'.
po tym egzaminie mam wrazenie, ze chcac nie chcac nie moglem zdac egzaminu. pan egzaminator nie dal mi nawet szansy udowodnic, ze potrafie prowadzic.
w zwiazku z ta sytuacja chcialem sie was zapytac, czy:
- powtorka manewru 'jazda po luku' oznacza, ze egzamin jest juz niezaliczony? (zapomnialem sie spytac egzaminatora)
- samochod byl wyposazony w kamery. na moja prosbe odtworzenia sytuacji, w ktorej 'spowodowalem zagrozenie' egzaminator odpowiedzial, ze nie moze mi tego pokazac.
czy w takiej sytuacji pisanie reklamacji ma szanse powodzenia?
probowalem sie dowiedziec telefonicznie w wordzie czegokolwiek na temat reklamacji.
pan ktory odebral telefon sprawial wrazenie przestraszonego, ze ktos wogole dzwoni. jedynie czego sie dowiedzialem to, to ze musze napisac podanie (podal mi do kogo ma byc kierowane) i tyle.
czare goryczy przelala pani w okienku gdy zapisywalem sie na powtorke z rozrywki - termin 25 marca.
pozdrawiam