Z perspektywy kogoś kto zmienił metodę ze sposobu na niesposób

1. Można się uczyć samemu, mając dostęp do jakiegokolwiek samochodu i kawałka miejsca. Łuk nie musi być taki sam jak na placu. Za pachołki mogą służyć patyki wetknięte do PET-ów wypełnionych piaskiem, a linię można ułożyć z czegokolwiek, np. kamieni, doniczek itp.
Da się nauczyć, mnie zajęło to w sumie około dwóch godzin, odkąd zauważyłam, że muszę się skupiać na punkcie przecięcia linii z lusterkiem, zamiast na całej linii widocznej w lusterku. A nie jestem utalentowana

2. Ma się większe panowanie nad samochodem i możliwość naprawienia błędu lub w ostateczności zahamowania dla uniknięcia wyjechania za linię czy potrącenia pachołka. Skręt kierownicy jest mniejszy, cała uwaga skupiona jest na drodze, wyjściowe warunki w rodzaju kąta ustawienia pojazdu, odległości od linii, położenia pachołka, mają nieporównanie mniejszy wpływ na wykonanie całości zadania.
3. Dla egzaminatora takie wykonanie łuku świadczy o rzeczywistej umiejętności prowadzenia pojazdu i mamy plusika, który czasem może przesądzić o wyniku egzaminu. Być może są egzaminatorzy, którzy preferują "sposoby", ale trudno mi uwierzyć, żeby byli w większości;)