Ja nie miałem dodatkowych jazd, a między tymi właściwymi miałem niejednokrotnie dwutygodniowe przerwy. Dodatkowo byłem załamany opowieściami moich znajomych i praktycznie, że pogodziłem się z tym, że nie zdam za pierwszym razem (jeszcze bardziej się podłamałem jak siedziałem w poczekalni WORDu i zobaczyłem, że połowa ludzi nawet nie wyjeżdża na miasto).
Między ostatnimi jazdami miałem ponad 3 tygodnie przerwy (rozchorowałem się, a potem oczekiwanie na egzamin). Myślałem o wykupieniu dodatkowych jazd żeby sobie to i owo przypomnieć, jednak ostatecznie nie bardzo miałem na nie czas, więc podszedłem do egzaminu "na żywca". Raz dwa łuk, potem górka i miasto. 30min i zjechaliśmy do WORDu.
Ja uważam, że jeżeli ktoś umie jeździć (nie tylko przód tył, prawo lewo + przepisy, ale także czuje się pewnie na drodze itd.) to zda. Widzę po moich znajomych. Ci, którzy jeżdżą na dobrym poziomie (jak na początkujących) to zdali za pierwszym razem, natomiast Ci, którzy dojeżdżają do skrzyżowania i 5x przepuszczają okazję na przejechanie przez nie to i 5x podchodzą do egzaminu.
Wszystko sprowadza się do tego, czy się umie jeździć czy nie i żadne batony itp. nie mają tutaj nic do gadania, a jeżeli ktoś do jazdy potrzebuje zjeść batona, to w współczuje.