przez mada71 » wtorek 29 czerwca 2010, 23:42
No cóż, widzę, że wywołałam burzliwą dyskusję...Egzamin zdawałam o 9 rano, na mieście mało aut i dlatego nie miałam uważam problemu ze zmianą pasa ruchu. Poza tym akurat w tym miejscu nikt się nie rozpędza. Znam miasto jak własną kieszeń, jeżdżę tam akurat często z mężem. Będę się upierać, że egzaminator zareagował zbyt gwałtownie, bo nie był zorientowany w sytuacji. W sumie to nie chodziło mi o Wasza ocenę moich możliwości czy umiejętności, a jedynie o konkretną odpowiedź na moje pytanie. Uważam, że mnie jako zdającemu, nawet jeżeli egzaminator może, jak piszecie gadać przez telefon, należy się minimum szacunku i zapewnienie optymalnych warunków do zdawania. Już nie jeden egzamin w życiu zdawałam, może nie na prawo jazdy, ale jakoś nigdy nikt na mnie nie krzyczał prawie, jak coś było nie tak. I nie czepiam się bezpodstawnie, bo w końcu po kursie, jak ktoś uważnie się uczył, jest w stanie wyłapać popełniane błędy. I jakoś nie jest mi lepiej, kiedy niektórzy " jada po mnie", bo ja tam byłam i wiem, co się działo. Należę do osób opanowanych w takich sytuacjach i potrafię zauważyć swoje winy i przewiny. Tu mojej nie widzę żadnej. Pozostaje mi czekać do następnej środy i liczyć po cichu, że tym razem na tego egzaminatora nie trafię.