Blacksmith napisał(a):jasper1 napisał(a):Czy jeśli egzaminator poprawi język, którym klient się posługuje, ale pomimo nieprawidłowej nomenklatur nie obleje, to jest w ogóle jakiś problem?
Tak, jest problem, bo to jest egzamin i takie zachowania wywołują najczęściej zwielokrotniony stres.
Nie koniecznie najczęściej, takie zachowanie, w moim przekonaniu zupełnie neutralne, wywołuje stres
w Tobie, to
Ty masz problem, że nadajesz temu jakieś specjalne znaczenie i drżysz jak osika pod wpływem najdrobniejszej krytyki.
A więc wypowiadasz się o sytuacjach których w ogóle nie doświadczyłaś i nie wiesz jak to jest!!
Raczej sam masz nikłe doświadczenie życiowe i byle bzdet urasta Ci do rangi tragedii.
Doświadczyłam wielokrotnie bezpośredniego nadzoru nad wykonywanymi czynnościami zawodowymi i krytyki w trakcie ich wykonywania, tłumaczyłam się ze swoich decyzji poddawanych krytyce w sprawach, w których musiałabym wygrać tę szóstkę w lotka, by sprostać konsekwencjom finansowym, gdybym swoich decyzji nie wybroniła.
Na egzaminie praktycznie jedyne co Ci grozi, to że 140 PLN pójdzie w błoto i że z buta będziesz się przemieszczał albo komunikacją zbiorową.
Zacznij dojrzewać, a dopóki tego nie zrobisz nie bierz się za sprawy przeznaczone dla dojrzałych ludzi.
A co do moich egzaminatorów, to przyczepiłeś się cytatu dotyczącego mojego zdanego egzaminu.
Wcześniej oblałam trzy, ale za żadną z porażek nie obwiniam egzaminatora.
Dla mnie osobiście najgorszym egzaminatorem (najtrudniejszym do zniesienia) był ten skrajnie formalny, wycofany, mówiący monotonnie jednym tonem, zachowujący się niemal jak automat. Lubię widzieć człowieka, jaki by nie był, a nie maskę przypisaną funkcji. Tak już mam.
Jak czytam te wszystkie żale tu na forum, że egzaminator się
źle paczy, to widzę, że niestety będzie coraz więcej takich egzaminatorów, jacy mnie akurat nie pasują. Dla świętego spokoju będą działać jak automat za maską skrajnego formalizmu.
Edit: literówki.