przez ania18 » niedziela 29 października 2006, 16:08
WORD Bytom godz 9.30 25 października
No i poległam na łuku. To była od zawsze moja pięta achillesowa więc trudno się dziwić :?
W ogóle jeszcze przed egzaminem jeździłam godz z moim instruktorem. Pojechaliśmy na łuk i tak raz mi wyszedł, raz nie, raz znowu wyszedł. Wkur... się machnełam ręką i pojechaliśmy na miasto. Wyszło mi bezbłednie... Mój instruktor skomentował to tak :ania wytrzymaj ten łuk. Jak będziesz czuła że cie ściaga to lepiej zatrzymaj się, bedziesz miała jeszcze jedno podejście. Z miastem nie będzie problemów. Niestety ... :cry:
A było tak:
O mały włos się nie spóźniłam. Wszystko przez to że jechałam tramwajem do ośrodka, który akurat miał stłuczke z autem :roll: 2przystanki przed WORDem jest droga prostopadła do torów tramwajowych. Auto które na niej stało zatrzymało się zbyt blisko torów więc tramwaj przejeżdżając zerwał mu cały przedni zderzak i ten klosz ze świateł. Patrze na zegarek jest 9.15, pytam motorniczego za ile pojedzie odp że niby za 10 min i tak myśle co robić. Ale doszłam do wniosku że te 10 min moze się przeciągnąć w 18 i już mam po egzaminie. Musiałam biegiem lecieć po wielkich głazach, które są wyłożone na torach i obok, bo to właściwie jest koło ogródków takie zadupie niema tam normalnej drogi...
Potem przemiły pan egaminator opowiedział nam o egzaminie(miałam nadzieję że trafie na niego) i zeszliśmy na dół. W sumie było nas 10 osób. Czekałam na swoją kolej chyba z 1,5 h w tym czasie miło sobie gawędziłam z resztą osób. Poznałam chłopaka który zdawał 10 raz (8razy poległ na łuku). Patrzymy a tu wraca chłopak z miasta niestety na miejscu pasażera, pytamy go czemu niezdał a on mówi że na światłach (jakoś tak to bylo że zgasła strzała warunkowa do skrętu a on mimo wszystko przejechał). Jak to usłyszał pan egaminator podchodzi do naszej grupki i robi wykładzik że niewolno spuszczać oka ze światła bo może się zmienić. Taki w sumie spoko był. Myśle gitarka sami fajni dzisiaj ci egaminatorzy.
Wkońcu zostałam wyrwana. Wsiadłam do auta z panem który omawiał egzamin i bardzo się z tego powodu ucieszyłam, bo widać że spoko gostek.
A prezentacja wyglądała tak: otworzyłam maske. Kazał mi pokazać po koleji: wlew oleju. płynu do chłodnicy. chamulców, płynu do spryskiwaczy wszystko bezbłednie. Potem pytanie :jak sprawdzić poziom oleju? No to mówie: trzeba wyjąć bagnet przetrzeć szmatką włożyć z powrotem odczytać poziom. Powinno być między min a max. A on taki słodki przyjazny uśmiech i pytanie : a można to sprawdzić na włączonym silniku? Moja odp: nie trzeba wyłączyć. Ok teraz światełka, każe mi włączać i obiegać auto. Pozycyjne, mijania, drogowe, przeciwmgłowe przednie, tylne. Egzaminator oparł się o moje drzwi i pyta: a umisz sama sprawdzić cofania? ja :no! wsiadłam do auta, sprzęgło, wsteczne, wstaje. Jeb auto szarpło (było na załączonym silniku zamiast na zapłonie). On :chcesz mnie zabić? (w sumie na szczęście niewkurzyłam go, uśmiechnął się ;) ) ja: nie ! i taka skruszona minka hihi. Potem mówi:wsiadaj teraz stopu. Nacisnełam, było ok. Potem reszte świateł już tylko pokazywałam że umie włączyć niemusiałam patrzeć czy świecą czyli: kierunkowskaz lewy potem prawy, awaryjne. No i na koniec klakson. Db że mi powiedział, bo bym zapomniała chyba.
Potem się przygowowałam. Aha w moim WORDzie są nowiutkie autka z pełnym wyposażeniem i egzaminator pyta: wiesz jak ustawić lusterka?(elektrycznie sterowane). A ja : wiem, (patrze szukam tego i nieżuciło mi się w oczy) znaczy niewiem(teraz zauważyłam) , znaczy wiem hihi. Wiedziałam, bo instruktor mi tłumaczył, ale w życiu ich na oczy niewidziałam i mnie szokło bo takie to maleństwo (spodziewałam się ten panelek będzie duuzo większy, a to było takie śmiesznie małe jak moneta 1 zł ;) )
Wogole wiecie co czułam się tak dziwnie jakby jakaś naćpana niekumałam pewnych motywów np egaminator zostawił mi włączony silnik a ja niezwróciłam na to uwagi i na zapalonym pokazywałam mu światła. Potem przygotowałam się do jazdy i zbieram się do ruszania. Kluczyk oczywiście w ostatniej pozycji czyli silnik właczony a ja myśle czemu się nieda przekręcic? Ale skumałam po chwili i ruszyłam. No istna parodia, jak można być takim tempokiem. Jeszcze gapiów pare miałam to już w ogóle obciach :oops:
Do przodu ok mi poszło to chyba zresztą każdemu wychodzi. Ale spaliłam do tyłu :cry: Nawet niewiem co się stało. Naprawde niemyślałam nad tym co robie. Przy jeździe do tyłu na zakręcie wjechałam w ostatni słupek po prawej stronie :!: Normalnie niewiem jak to możliwe.
W ogóle motyw taki: spojrzałam w lusterko i widze że już prawie jestem na linii i patrze sobie już byłam baaardzo bliźiutko, zamiast się zatrzymać to po prostu wiechałam w słupek. Szkoda bo wyłapałam błąd a nie zrobiłam nic żeby go naprawić. A tak miałabym drugą szanse. Po prostu mnie sparaliżowało :shock: Teraz już wiem co to znaczy że egzamin ogupia. Zgadzam sie w 100%
Potem miło pogawędziłam z panem egzaminatorem. Wypisuje mi ten kwitek i mówi: widzisz niechciałaś ze mną jechać na miasto. A ja : jak to niechciałam jak chciałam! :) A on: ale spotkamy się tutaj jeszcze prawda? może niezemną będziesz zdawać, ale przyjdziesz?(czy jakoś tak niepamiętam dokładnie) a ja: noo jasne ;)
Potem jeszcze zapytałam egzaminatora: za szybko odkręciłam prawda? a on:tak. Ale doszłam do wniosku że to niemogło być, w takim wypadku bym najechała na lewą linie a mnie ściagło na prawą.
Nic trudno następne podejście mam 14 grudnia. Już zima będzie... No i prawie 2miechy czekania. Ciężko to widze :?
Najdziwniejsze jest to że kompletnie nic się niestresowałam. 100% luz. Już bardziej miałam obawe przed jazdą z moim instruktrem w dzień egzaminu :wink: A tutaj byłam wręcz zrelaksowana. Jeszcze weszłam do poczekalni żeby powiedziec grupie że niezdałam z uśmiechem na ustach :)
Wiecie co w ogóle przekonałam się że mit o oblewaniu za wygląd to bujda. Nie mówie że nigdy nie ma takich sytuacji, ale przeważnie to relacje mocno przesadzone. Moja koleżanka doradzała żeby sie niemalować, jakoś skromnie się ubrać itp bo paniusie drażnią egzaminatorów. I tak też zrobiłam aż mnie skręcało rano żeby się pomalować, ale wolałam se odpuścić. Tak samo z ubiorem zażuciłam polarka i w droge :) Jak zobaczyłam jedną laske w mojej grupie to se myśle ma posprzątane. A jednak zdała mimo że byla ubrana dość hmm... kontrowersyjnie. Na następny egzamin pójde tak jak się najlepiej czuje , niebede kombinować żeby db wypaść :wink:
Aha a co do kolesia który 10 raz podchodził widać że palant i niezna przepisów bo się nas pyta: "noo ja się tak zastanawiam czy włączyć te światła na mieście czy nie, w sumie jasno jest a patrze na ulice to niewszystkie auta mają włączone". Przypominam 25 października :!: pewnie nigdy niezda bo niema pojęcia o przepisach. Oczywiście go <&%#$@> i że musi wł na bank bo obleje
W ogóle los mi sprzyjał w dzień egaminu trafiłam na przemiłego egzaminatora , zjadłam batonika, wdepłam w gówno(ponoć przynosi szczęście), niebyłam wogóle zestresowana a tu taki zonk. Po prostu kto umie jeździć ten zdaje, nie przejmujcie sie sterootypami że egzaminatorzy lubią coś tam... Bądźcie sobą :P
Najgorzej mnie denerwuje sprawa że przedemną znowu ten cholerny łuk. Jezu jak ja go nienawidze ! Będe se musiała wykupić z 5 godz na sam łuk, może doczekam sie takiej chwili że zrobie go przysłowiowo z zamkniętymi oczami.
Hih ale się rozpisałam. Pozdrawiam przemiłego pana egzaminatora Kuwaka i wszystkich którzy oblali na łuku :P