Witajcie!
Oblałam swój pierwszy egzamin 22 08. Jeździłam autem nr2. Kiedy wyczytali moje nazwisko, szłam jak pod topór...tyle sie nasłuchałam o tych egzaminach. Egzaminator okazał się miłym panem Adolfem (nie pamiętam nazwiska) Placyk za pierwszym razem, potem na mieście zawracanie na trzy, parkowanie, jazda z równorzędnymi...wszystko ok ale niestety zgasł aż bagatela....8 razy. Niestety nerwy i stres więły górę. Strasznie przeżyłam to, że trafił się człowiek ok a ja tego nie wykorzystałam. Na następny egzamin pójdę z lepszym nastawieniem ale mimo wszystko jak pokonać ten cholerny strach? :(