Witam!
Przejrzałem forum, widziałem że ten temat był poruszany kilkakrotnie przynajmniej, ale sytuacji takiej jak moja nie znalazłem. A chciałbym poznać Wasze zdanie, bo widzę że dużo kompetentnych osób się tu wypowiada.
A więc tak:
Było to moje 2 podejście. Światła, maska, placyk wszystko ładnie, szybko. Wyjechaliśmy na miasto, trochę pojeździłem, zrobiłem oba manewry za 1 razem(parkowanie i nawrotka). Jeździło mi się bardzo dobrze, zero stresu. Aż dojechaliśmy do świateł. Miałem skręcić w lewo w ulicę dwujezdniową (Strykowska dla tych którzy znają Łódź, czyli ulica dość szeroka). Przede mną stało z 5-6 aut. Zielone, ruszam, patrzę się na sygnalizator, na chwilkę oślepiło mnie słońce i jak znów widziałem sygnalizator paliło się już żółte, no to dałem po hamulcach. Wydaje mi się że hamowanie zacząłem przed linią zatrzymania. Skończyłem tyłem samochodu stojąc na pasach, przodem na przejeździe dla rowerów(zero przechodniów i rowerów czekało). Chciałem dojechać do poprzecznej jezdni i czekać na skręt. Jednak egzaminator stwierdził że właśnie zakończył się dla mnie egzamin, bo stwarzam zagrożenie. Nie kłóciłem się z nim, choć nie byłem przekonany co do swojego błędu. (2 dni prędzej na
jazdach instruktor w identycznej sytuacji jak chciałem przejechać on dał mi po hamulach, stwierdził że tak mam sie zachować na egzaminie, no to tak zrobiłem.) Równie dobrze egzaminator gdybym wjechał za linię zatrzymania mógł mi też dać po hamulcach i również zakończyć egzamin, no ale tego nie jestem w stanie udowodnić:) Wg mnie stworzyłem mniejsze zagrożenie, niż gdybym próbował przejechać skrzyżowanie(w tym miejscu sa 4 czy 5 pasów ruchu w każdym kierunku).
Pierwsze podejście oblałem przez moją ewidentną winę i nie miałem do egzaminatora żadnych pretensji(się nawet dziwiłem że mi prędzej egz nie przerwał:) ) jednak tutaj nie jestem do końca przekonany co do jego racji. Co o tym sądzicie? Jest sens się odwoływać, boję się żeby potem nie robili mi problemów, choć w Łodzi jest dużo egzaminatorów i marna szansa trafić na tego samego.
I jeszcze jedno, w razie pozytywnego rozpatrzenia mojego odwołania jak wyglądałaby moja sytuacja? Miałem już placyk zrobiony, oba manewry, jeździłem z 20 minut. Musiałbym powtarzać wszystko od nowa? Bo jakoś nie wyobrażam sobie jak mogą zrobić egzamin od miejsca przerwanego.