
Jestem tutaj nowa, bo i ja chciałabym dołączyć do grona dobrych i uwielbiających jazdę kierowców. Mam 25 lat, dopiero teraz ''dorosłam'' i podjęłam decyzję, że idę na kurs.
Moim problemem już na samym początku jest reakcja.... otoczenia i teksty typu:
"Ty się nie nadajesz na kierowcę, jesteś roztrzepana"
"Jak będziesz miała trudną sytuację, na środku skrzyżowania zgaśnie Ci samochód to zaczniesz panikować"
"Ja Ciebie za kierownicą nie widzę"
"Ty i prawo jazdy? Jak Ty nie masz podzielności uwagi"
To fakt, jestem osobą trochę ''roztrzepana", czasami panikuję za szybko, ale właśnie dlatego nie poszłam na kurs od razu, jak tylko skończyłam ''18stkę" tylko właśnie musiałam do tej decyzji trochę dorosnąć.
Nie chcę mieć prawa jazdy dla szpanu lub po coś konkretnego, bo np mam daleko do pracy i tak dalej. Chcę mieć prawo jazdy, ponieważ marzy mi się trochę poszerzyć horyzonty, być bardziej niezależną, móc po prostu jeździć. Nie chcę ograniczać się tylko do mojego miasta i jeździć z domu do marketu. Teraz robię to rowerem i jakoś żyję

Myśl, że mogłabym nie być zależna od komunikacji publicznej np. pociąg, autobus itp jest dla mnie motywująca.
Jednak ludzie, z którymi na codzień przebywam mają inne zdanie. Wiem, że nie powinno się słuchać, co mówią ludzie, ale jakoś nie pomaga mi ta codzienna krytyka, wyśmiewanie się, a wręcz przeciwnie, zaczynam się dołować i myśleć, czy oni po prostu nie mają racji... Jestem poważnym człowiekiem, nie chcę stwarzać zagrożenia na drodze, ale jednocześnie nie uważam się za osobę, która nie potrafiłaby zachować szczególnej i należytej ostrożności.
Nie zaczęłam nawet jazd, jestem na etapie uczenia się teorii. Nawet w szkole jazdy powiedziano mi, że rzadko kto ma takie podejście.
Dodatkowo w domu uczę się samodzielnie, rozwiązuję testy egzaminacyjne i uczę się przepisów. Jak gdzieś robię błąd to analizuję daną sytuację, dlaczego dana odpowiedź jest niepoprawna itp. Myślę, że podchodzę do tego dość zdrowo i nie na rympał. Jazdy zaczynam w przyszłym tygodniu prawdopodobnie, ale jak słyszę te wszystkie komentarze to aż się odechciewa... Był ktoś kiedyś w podobnej sytuacji, że wszyscy odradzali i tak dalej, ale jednak się udało i wszystko jest ok?