Według mnie, po za umiejętnością jazdy to kwestia tego jaki akurat mamy dzień i przede wszystkim tego jak radzimy sobie z emocjami. Mnie dziś coś zjadło, pierwsze podejście do praktyki, wyszłam z poczekalni na totalnym luzie, egzaminatorka wydawała się być w porządku, czynności kontrolne zaliczone, autko ustawione na łuku, przygotowanie do jazdy, do tego momentu wszystko fajnie. W momencie kiedy padło pytanie, czy jestem pewna, że wykonałam wszystkie czynności, już zaczął się szum w głowie

Oczywiście zapomniałam o światłach, ale po uwadze Pani egzaminator szybko się zreflektowałam i egzamin trwał dalej (przez kolejne 2 minuty)

. Pojechałam łuk do przodu, wsteczny jadę do tyłu i w momencie w którym zauważyłam, że nie wykręcę, chciałam zatrzymać auto tyle, że pech chciał, że wdusiłam gaz, a nie hamulec (nie mam pojęcia jakim cudem) i autko wytoczyło się na słupek - w tym momencie koniec egzaminu...
Wszyscy wokół zdziwieni "Przecież umiałaś łuk bardzo dobrze, nie rozumiem co poszło nie tak".
Zabrakło koncentracji i opanowania. Świadomość, że egzamin mogłam skończyć zanim go zaczęłam mnie lekko mówiąc zgasiła no i stało się .
Jak już się przesiadłam Pani egzaminator powiedziała, że widziała, że dziś też zdawałam teorię i że zazwyczaj tak jest że emocje po jednym biorą górę nad drugim.
Nie można się z miejsca nastawiać, że egzaminu nie zdamy i dać z siebie maksimum na jakie w danej chwili nas stać, no a zbytnia pewność siebie to taki sam wróg jak stres o ile nie gorszy.
Co do jazd dodatkowych, raczej nigdy nie zaszkodzą, a jeśli mamy jakieś wątpliwości co do swoich umiejętności, zawsze są dobrą szansą na sprawdzenie się, wiec ja myślę że warto.