W czwartego miałem kolejny egzamin, niestety ale negatywny.
Sytuacja wygląda tak że po kursie instruktor(strasznie jestem niezadowolony że poszedłem do niego, jest to wyciągacz pieniędzy) powiedział że dobrze jeżdżę, ale powinienem kupić z 2-3 godziny przed egzaminem. Zrobiłem tak, powiedział że jestem gotowy. 1,2,3 egzamin oblany. Postanowiłem zapomnieć o tym OSK i pójść do innego. Poszedłem więc do innego dokupić kilka godzin. Instruktor pozytywny, po prostu cud, miód i malina. Instruktor jest bardzo przyjemny, wytyka każde błędy i koryguje je. NIGDY nie podniósł głosu, po prostu same pozytywne słowa mi się nasuwają o jego osobie. Prowadzi szkołę jazdy ponad 7lat, ma największą zdawalność w województwie. Podczas 8 godzin z tym instruktorem nauczyłem się więcej niż na 34 godzinach ze starym instruktorem Kupiłem u niego kilka godzin. 4,5 egzamin i NIC. Powiedział że mam umiejętności i według jego oceny powinienem zdać spokojnie za pierwszym lub za drugim razem. Mówił że miał o wiele gorszych kursantów co zdawali. No nic nie poddaje się. Kupiłem kolejne godziny u tego instruktora. 6 i 7 egzamin negatyw..
Problem w tym że na te 7 prób, 6 razy miałem tego samego egzaminatora! Jest to najgorszy egzaminator w tym WORDZIE. Czyha tylko aż noga się powinie i kończy egzamin. Raz mnie oblał za takie coś:
Jadę sobie i widzę że autobus chce wyjechać(ma kierunkowskaz w lewo, sygnalizuje wyjazd), a więc zatrzymuje się i chcę przepuścić autobus. Autobus nagle wyłączył kierunkowskaz, a więc ruszyłem. A egzaminator do mnie "dlaczego Pan stoi?", odpowiedziałem "Autobus sygnalizował wyjazd z przystanku, więc chciałem go przepuścić.", a egzaminator do mnie "Proszę zjechać na pobocze, niestety ale egzamin zostaje przerwany za utrudnianie ruchu drogowego"
Przecież to jest absurd!
Czy to komputer losuję egzaminatora czy po prostu każdy sobie bierze kogo chce?
Powoli zaczynam wierzyć ze ten stary instruktor ma coś z tym wspólnego...
Czuję się dobrze i pewnie za samochodem, potrzebuję tego prawka ponieważ potrzebne mi jest do pracy. Nie wiem co robić. Podczas jazd z instruktorem każdy kursant pyta się ile razy zdawałem. Ja mówię 6 razy i każdy się dziwi i mówi że jeżdżę jak kierowca ze stażem kilku letnim. Oczywiście popełniam jakieś tam błędy, ale to malutkie. Zazwyczaj jest tak że instruktor daje mi tylko polecenia i bezbłędnie je wykonuje.
Myślałem już aby wyjechać do jakiegoś innego kraju zrobić te prawko ponieważ w tej poj***ej Polsce nic nie zrobisz uczciwie, nawet jeżeli potrafisz.
CO robić? Próbować? Odpuścić? Wyjechać i zrobić w normalnym kraju?
Pozdrawiam i czekam na pomoc