Dzisiaj jest tak, że:
1. Nie zdajesz egzaminu WORD
2. Płacisz ze 110 zł za egzamin do WORD(1 godz egzaminu=110 zł=22h roboty w "biedronce").
3. WORD się cieszy, bo ma kasę.
4. Egzaminatorzy ulewają, dzięki temu mają więcej osób przystępujących do egzaminu=większa kasa.
5. Kursant jest wkurzony, bo słowa "kasa" i "(nie)zdawalność egzaminu" są ze sobą ściśle powiązane.
Podajcie swoje propozycje w jaki sposób to zmienić.
Moja:
1. Gdy zapisujesz się na egzamin 110 zł nie płacisz do WORD tylko do innej instytucji, która finansować będzie WORD.(Określona suma, stałe pensje egzaminatorów itp.)
2. Od teraz ilość kursantów nie będzie równa wielkości zarobku egzaminatorów.
3. Kursant jest zadowolony, bo egzaminator go nie będzie oblewał za byle co, bo mu się to nie opłaca(więcej kursantów do roboty).
Tak było np. za komuny i było znacznie lepiej za zdawalnością (większość ludzi zdawało za pierwszym razem). Egzamin praktyczny - tu chodzi przede wszystkim o obycie z autem, a po kursie i tak go nie ma. Jeśli chodzi o zachowanie się na drodze to 600 pytań i kilka jazd po mieście w miarę dobrze określa w jakiej sytuacji jak się zachować, więc po co uwalić zdającego za drobne błędy? W krajach Europy Zachodniej czy Stanach prawko jest znacznie łatwiej zdobyć. Ale niestety to Polska. Przykra prawda. Smutno mi z powodu rodziców, że muszą wydawać znowu kasę na egzamin. Może im to kiedyś wynagrodzę.