Hej! Jestem nowa na forum, więc najpierw się przywitam:)
Sprawa jest dosyć stara, już mija rok prawie od czasu kiedy zdałam prawko, ale właśnie ten pozytywny egzamin był dziwny i trochę mnie to jeszcze nurtuję, więc chciałam was zapytać o zdanie:)
Mianowicie w trakcie mojego zdanego egzaminu jeździłam może z 15 minut, po czym pan egzaminator kazał mi wjechać na jakiś parking, sam pokierował mnie gdzie stanąć (to nawet nie było parkowanie prostopadłe, po prostu pojechałam na przód i stanęłam w pustym miejscu na parkingu). Kazał wyłączyć silnik (ale nie całkiem przekręcać kluczyka bo kamera miała dalej chodzić), zaciągnąć ręczny, po czym sobie wyszedł! Ja siedziałam jak głupia zastanawiając się o co chodzi, bo nigdy nie spotkałam się z sytuacją, żeby egzaminator wyszedł tak sobie podczas egzaminu. Siedziałam tak sama jakieś 10(!) minut, po czym pan egzaminator pojawił się z jakimś grzechoczacym pudełkiem pod pachą (a staliśmy pod jakimś sklepem z artykułami przemysłowymi). Powiedział: no to sobie pani chwilkę odpoczęła, jedziemy dalej. Potem pojeździłam jeszcze może z 10 min, zajechałam pod Word, koniec, egzamin zdany.
Absolutnie nie zamierzam wnosić żadnych skarg, bo egzamin zdałam;P, ale po prostu nie ogarniam do dziś tej sytuacji. Nie wiem, przecież gdyby mnie oblał, to mogłabym zgłosić to potem w Wordzie, że pan egzaminator opuścił auto w trakcie egzaminu i poszedł do sklepu. Nie wiem, może widział, że sobie w miarę radzę i raczej egzamin zdam? Ale nawet jeśli, to i tak bardzo ryzykował.
Jak myślicie, egzaminator może tak sobie do sklepu wyjść w trakcie egzaminu? Mieliście taką sytuację?
Pozdrawiam:)