Więc może aby dyskusję dotyczącą pierwszeństwa zakończyć miłym akcentem, wyjaśnię (po raz kolejny) wszystko od początku do końca...
Zacznę od podstawowej rzeczy, czyli definicji ustąpienia pierwszeństwa:
PRD napisał(a):Art. 2. Użyte w ustawie określenia oznaczają:
(...)
23) ustąpienie pierwszeństwa - powstrzymanie się od ruchu, jeżeli ruch mógłby zmusić innego kierującego do zmiany kierunku lub pasa ruchu albo istotnej zmiany prędkości, a pieszego - do zatrzymania się, zwolnienia lub przyspieszenia kroku;
Ktoś jechał np. 50 km/h i zdecydował się, że chce nas wpuścić. W związku z tym, zbliżając się do skrzyżowania zmniejszył prędkość do 5 km/h, dając przy tym znaki, że nas wpuszcza (chociaż zupełnie zbędne, bo jego ruch świadczy w sposób automatyczny o tym, że nas wpuszcza). My więc ruszamy i przejeżdżamy przed nim, nie zmuszając go, ani do zmiany kierunku, ani zmiany pasa ruchu, ani też istotnej zmiany prędkości. Wszystko jest więc w porządku, o żadnym wymuszeniu nie ma mowy, a do całej sytuacji zadawanie głupich pytań egzaminatorowi jest zupełnie niekonieczne.
Możemy też pójść o krok dalej i założyć, że ktoś w celu wpuszczenia nas, zatrzymał się całkowicie. Wtedy nie ma już ani cienia wątpliwości, bo nie da się wymusić pierwszeństwa na pojeździe, który stoi. Po pierwsze, skoro stoi, to trudno zmusić go do zmiany kierunku, pasa ruchu albo istotnej zmiany prędkości. Po drugie, jeżeli zatrzymał się w celu wpuszczenia nas, czyli nie było to zatrzymanie wynikające z przepisów lub warunków ruchu drogowego, to ponownie ruszając jest włączającym się do ruchu, a włączając się do ruchu należy ustąpić pierwszeństwa wszystkim, również nam.