Hej.
Mam do Was forumowiczów pytanie, które dla mnie wiele znaczy. Mianowicie w tamtym tygodniu miałam egzamin na prawo jazdy w WORD Sieradz. Przyjechałam na egzamin z samego rana z innego miasta, czyli już wykosztowałam się na drogę, później jeszcze wykupiłam sobie godzinę jazd, czyli dodatkowa kasa. Na 11:30 miałam egzamin. Czekałam z chłopakiem z 2 godziny na swoją kolej. Po wyczytaniu mnie wsiadałam do samochodu obok egzaminatora i cóż...posiedziałam chwilę i kazał mi wysiąść. Egzaminator oznajmił mi, że nie dopuści mnie do egzaminu, ponieważ nie mam przy sobie okularów. To ja na niego się spojrzała i mówię sobie "Coooooo?", a on oświadczył mi, że mam w zaświadczeniu lekarskim mam wpisane, że powinnam mieć okulary na egzaminie. No to już mało mi nerwy tam nie puściły. Na badaniu lekarskim powiedziałam lekarzowi, że mam tylko okulary do komputera i czytania książek, a nie na co dzień, bo nigdy po za domem nie założyłam okularów. Takim miłym akcentem poszło mi 200 zł. Wróciłam do swojego miasta, następnie do ośrodka gdzie zdawałam kurs. Właściciel skontaktował się z lekarzem i on oświadczył mi, że mam wpisane w zaświadczeniu lekarskim, że potrzebuje okulary tylko do czytania, a nie do codziennego użytku. Kazał przyjść jutro po nowe zaświadczenie, które będę musiała odesłać do Sieradza.
Ale teraz w takim wypadku co robić, czy walczyć o te stracone 112 zł za egzamin? Czy jechać do Sieradza i walczyć z dyrektorem, że egzaminator mnie uwalił za to, że źle doczytał, albo coś takiego? Bo okulary do czytania to nie okulary do chodzenia na co dzień!
Może ktoś miał podobną sytuację i mi doradzi?