Nauka jazdy - kryzys

Witam serdecznie. Wczoraj miałam swoją 6 lekcję nauki jazdy i normalnie załamałam się
Nic mi nie wychodziło, auto gasło częściej niż na poprzednich lekcjach. Ogólnie wcześniej wydawało mi się, że jeżdżę lepiej a tu taka katastrofa. Dodam, że miałam tygodniową przerwę więc sądzę, że to też jest z tym związane. Instruktor zabrał mnie w dzielnicę miasta, gdzie ciągle są drogi jednokierunkowe, ciągle jakieś nakazy, zakazy, światła co kilka metrów dosłownie, wiecznie jakiś zator na drodze, dużo skrzyżowań będących jedno po drugim, gdzie zakręt w prawo to 90 st. Głubię się na takich drogach, starałam się jechać dość wolno na drugim biegu, ale co chwilkę musiałam przyhamowywać a przy tym bałam się, że auto mi zgaśnie
ciągle zerkałam na obrotomierz, żeby nie było poniżej 1000 obr., nie potrafiłam skupić się na jeździe, głupiałam po prostu czy mam redukować bieg do jedynki czy jechać na dwójce, ciągle jechałam dość szybko przez co często musiałam radykalnie przyhamować
kłaniając się kierownicy
aż mi głupio było przed Instruktorem. Ktoś ma jakieś dobre wskazówki, aby dość płynnie jeździć na takiego typu drogach i nie bać się, że auto mi zgaśnie jak zwolnię? Do tego miałam problem z jazdą na wstecznym, konkretnie wyjeżdżając z miejsca parkingowego, ciągle wyjeżdżam za szybko, nie potrafię odpowiednio operować pedałem gazu, albo dodam za dużo i auto wyje, albo za mało i auto gaśnie. Nie wiem co się dzieje
zaraz połowa kursu za mną a jest coraz gorzej, może dać sobie spokój, nie wiem co robić, aż boję się kolejnej lekcji mimo tego, że bardzo lubię jeździć.




