Niedawno zdałem egzamin, odebrałem plastik. Jeżdżę Eskortem z 2000 roku w benzynie. Jakiś czas temu rozwalono mi przednią szybę. Jako, że ubezpieczenie obejmowało takie zdarzenia samochód oddałem do pewnego serwisu. Dostałem z powrotem z instrukcją "nie otwierać przez 48 godzin". Myślę sobie "spoko i tak nie będę jeździł przez 3-4 dni więc nie będzie problemu". Tak też zrobiłem. Niestety w momencie otwierania szyby (elektrycznie) tył tejże po prostu odklejał się od tej gumy przez co zaczynał się przesuwać do przodu co znowu skutkowało niemożliwością zamknięcia okna.
Ze sprawą pojechałem do serwisu gdzie popatrzyli trochę do środka drzwi (tzn. zerwali materiał z drzwi

Wracając do domu postanowiłem się jednak wykłócać bo mimo wszystko taka prowadnica w salonie kosztuje ponad 1000 złotych. Panowie się zgodzili, zamontowali drugą szybę. Nie ruszałem SAMOCHODU przez 6 dni. Przy próbie zamknięcia ten sam problem.
Efekt? 3 wizyty w serwisie, sporo straconego czasu, nieco naderwane nerwy oraz chęć dorwania gości, którzy chcieli coś ukraść z eskorta z 2000 roku (próbowali wyrwać... miejsce na radio oO).
Pytanie: Czy taka prowadnica faktycznie może rozwalić się od kawałka szkła? Zastanawiam się czy nie rzucić tego w cholerę, szybę ręcznie (tzn. dociskając ją do gumy) da się zamknąć a martwię się, że nic serwisowi nie udowodnię bo niby jak.
Wybaczcie za tak rozległy opis. Chciałem wszystko obrazowo przedstawić. Pozdrawiam
