Napęd na tył - taki straszny?
 Napisane: poniedziałek 09 sierpnia 2010, 20:51
Napisane: poniedziałek 09 sierpnia 2010, 20:51Witam,
Temat chyba już był, ale wyszukiwarka nie pomogła mi z hasłami "rwd, tylny napęd, tylkonapędowy" więc nic raczej nie znajdę.
Jakie jest prawdopodobieństwo rozwalenia się początkującego kierowcy w aucie RWD? Moim pierwszym samochodem będzie niemiecki roadster cabrio, BMW Z3 bez ESP - matka już panikuje, że skończę karierę kierowcy na pierwszym drzewie. Każde wyobrażenie dachowania przyprawia ją o ból głowy.
Nasłuchała się wielu historii o tym, jak niebezpieczne, zwłaszcza dla kierowcy bez odpowiednich nawyków kierowniczych są klasyczne napędy.
Co o tym sądzicie?
Myślałem o wzięciu jakiegoś kursu doskonalenia jazdy, najlepiej używając własnego samochodu. Albo zrobić sobie samemu taki kurs, tylko problem z wolną przestrzenią - mieszkam w Poznaniu. Mamy tu Tor Poznań, ale ceny i wymogi do wjazdu są horrendalne. Pozostaje tylko tradycyjny parking przed marketem, ale nie chcę czuć się jak dresiarz w BMW. (mimo, że w BMW).
Nie chciałbym wyjechać na ulicę bez przekonania się, co potrafi moje auto, jakie są jego słabe punkty, jaka jest granica poślizgu, jakim ogumieniem dysponuję, w jaki sposób mogę wyjść z poślizgu i tak dalej. Chcę być pewien konsekwencji wejścia w zakręt trochę "szybciej". Przy czym mam tu na myśli warunki z suchą nawierzchnią. Przy utrudnieniach meteorologicznych jestem świadom, że muszę dać odpocząć przepustnicy i zwyczajnie zachować "szczególną ostrożność", a i chętnie w takich warunkach bym potrenował. Ale bez maty poślizgowej na razie nie ma o czym mówić.
			Temat chyba już był, ale wyszukiwarka nie pomogła mi z hasłami "rwd, tylny napęd, tylkonapędowy" więc nic raczej nie znajdę.
Jakie jest prawdopodobieństwo rozwalenia się początkującego kierowcy w aucie RWD? Moim pierwszym samochodem będzie niemiecki roadster cabrio, BMW Z3 bez ESP - matka już panikuje, że skończę karierę kierowcy na pierwszym drzewie. Każde wyobrażenie dachowania przyprawia ją o ból głowy.
Nasłuchała się wielu historii o tym, jak niebezpieczne, zwłaszcza dla kierowcy bez odpowiednich nawyków kierowniczych są klasyczne napędy.
Co o tym sądzicie?
Myślałem o wzięciu jakiegoś kursu doskonalenia jazdy, najlepiej używając własnego samochodu. Albo zrobić sobie samemu taki kurs, tylko problem z wolną przestrzenią - mieszkam w Poznaniu. Mamy tu Tor Poznań, ale ceny i wymogi do wjazdu są horrendalne. Pozostaje tylko tradycyjny parking przed marketem, ale nie chcę czuć się jak dresiarz w BMW. (mimo, że w BMW).
Nie chciałbym wyjechać na ulicę bez przekonania się, co potrafi moje auto, jakie są jego słabe punkty, jaka jest granica poślizgu, jakim ogumieniem dysponuję, w jaki sposób mogę wyjść z poślizgu i tak dalej. Chcę być pewien konsekwencji wejścia w zakręt trochę "szybciej". Przy czym mam tu na myśli warunki z suchą nawierzchnią. Przy utrudnieniach meteorologicznych jestem świadom, że muszę dać odpocząć przepustnicy i zwyczajnie zachować "szczególną ostrożność", a i chętnie w takich warunkach bym potrenował. Ale bez maty poślizgowej na razie nie ma o czym mówić.
 Już mniej się boje zimy i pierwszego deszczu
  Już mniej się boje zimy i pierwszego deszczu , więc stopniowo przyuczysz się od razu do napędu tylnego, bez konieczności odkręcania jakiś wcześniejszych nawyków. Te kilkadziesiąt godzin spędzonych za przednionapędowcem podczas kursu jeździ się zazwyczaj z takimi prędkościami, że różnica między przednio i tylnonapędowcem jest niezauważalna. Ja przynajmniej tak miałem - jeżdzę zazwyczaj na tylnym napędzie. Mam możliwość jeżdzenia dwoma samochodami - przednionapędowym Lanosem i tylnonapędową Suzuki z załączanym napędem przednim. Przez pierwsze dwa miesiące nie było dla mnie większej różnicy czym jadę. Stopniowo jednak tak przyzwyczaiłem się do Suzi, że w Lanosie czuję się bardzo niepewnie. Ważniejsze więc niż napęd (przedni/tylny/inny) było dla mnie przyzwyczajenie i wyczucie narowów konkretnego egzemplarza pojazdu.
, więc stopniowo przyuczysz się od razu do napędu tylnego, bez konieczności odkręcania jakiś wcześniejszych nawyków. Te kilkadziesiąt godzin spędzonych za przednionapędowcem podczas kursu jeździ się zazwyczaj z takimi prędkościami, że różnica między przednio i tylnonapędowcem jest niezauważalna. Ja przynajmniej tak miałem - jeżdzę zazwyczaj na tylnym napędzie. Mam możliwość jeżdzenia dwoma samochodami - przednionapędowym Lanosem i tylnonapędową Suzuki z załączanym napędem przednim. Przez pierwsze dwa miesiące nie było dla mnie większej różnicy czym jadę. Stopniowo jednak tak przyzwyczaiłem się do Suzi, że w Lanosie czuję się bardzo niepewnie. Ważniejsze więc niż napęd (przedni/tylny/inny) było dla mnie przyzwyczajenie i wyczucie narowów konkretnego egzemplarza pojazdu.