po pierwsze : osoba egzaminowana nie ma wskazać świateł - "musi zaprezentować że potrafi sprawdzić działanie świateł" , czyli jeżeli przy sprawdzaniu światel drogowych , bo o tym w tej dyskusji rozmawialiśmy podchodzi do przodu i mówi "działają" to już faktycznie wykonał to co miał , jeżeli dodatkowo idzie do tyłu i mówi ponownie "działają" to jest to już dodate
sprawdzenie swiatel na egzaminie polega na ich wlaczeniu oraz sprawdzeniu/potwierdzeniu czy dzialaja, egzaminator ma prawo ocenic czy osoba po wlaczeniu zdaje sobie sprawe ktore są to swiatla bo na tym polega sens tego zadania
Egzaminator oceni czy jest to tylko przejęzyczenie czy faktyczny brak wiedzy
Mam prawo twierdzic ze osoba nie wie ktore są to swiatla zatem nie jest w stanie sprawdzic czy swiatlo dziala, czy zarowke akurat tych swiatel trzeba bedzie wymienic jezeli "upiera" sie ze swiatla są z przodu i z tylu bo moze miec na mysli swiatla mijania jaki i pozycyjne
Czesto sie zdarza ze osoba sama pokazuje palcem na swiatla pozycyjne majac sprawdzic mijania, mowi ze to te 2 zarowki, idzie do tylu i mowi ze to kolejne dwie
taki scenariusz ma swoj happy end
Nie chce mi sie mnozyc tych sytuacji bo są nagminne, osoba ktora w wyniku stresu gada glupstwa przy drobnej korekcie ze strony egzaminatora szybko sie poprawia, ale w wielu przypadkach widac jak na dloni ze co sie jest halo....jezeli przychodzi mlody czlowiek i.....losuje swiatla hamowania i dostaje negat a to jego 7 egzamin no to albo cos jest ze mna nie tak albo z nim...
odnośnie rozmowy z osobą egzamonowaną ... tak bardzo wierzysz w to co mówią ?
wierze ze w wielu przypadkach nie ma utrwalenia, kursant powinien zawsze przed kazda jazda robic szybka prezentacje zeby sie to utrwalilo, ale w 90% opowiesci nie wierze bo ludzie czesto nie pamietaja co sie do nich mowilo 2 minuty temu!! wiem to z 10letniej autopsjii szkolnej
Jedna sprawa mnie dziwi , wy powinniście ocenić czy dana osoba potrafi jeździć , czy można ją "wypuścić" na drogę - a czepiacie się pierduł i banałów jak to sprawdzanie świateł drogowych z tyłu . niektóre takie wasze zachowania wręcz sugerują że płacą wam na akord (co oczywiście nie jest prawdą) albo zwyczajnie nie chce sie wam jechac na miasto (a tu pewnie już różnie może być , zwlaszcza jeżeli jest to ostatni egzamin w danym dniu...)
co mi z tego z pojedzie w miasto jak nie zna podstaw obslugi czegos z czego bedzie korzystac....ostatnio pierwszy raz wystalilem wynik negatywny w miescie za wycieraczki...mlody czlowiek jakos tam jechal, warunki kiepskie, pada deszcz przez 20 minut nawet nie sprobowal ich uruchomic...zatrzymuje go, mowie ze jedzie niezgodnie z technika kierowania zeby chwile pomyslal, mowie to po kilka razy...w koncu pytam sie czy cokolwiek widzi....bo taka zupa na szybie ze drogi nie widac, mowi ze nic nie widzi....ręce opadają.....
postulujesz żeby w egzaminie uczestniczył instruktor - jestem jak najbardziej za ; napewno wtedy żaden z was nie pozwoliłby sobie na to na co w tej chwili sobie pozwala np wykonywanie parkowania równoleglego w miejscu gdzie odleglość między samochodami wynosi nie więcej niż 1,2 długości pojazdu egzaminowanego...(przykładow można by mnożyć)
no to mnozymy dalej, w ostatnich 2 miesiacach mialem 5 instruktorow prowadzacych, 1 mnie zwyzywal bo przerwalem za nieustapienie pierwszenstwa, kobita przed kamera sama sie przyznaje zanim wydalem decyzje....instruktor antynastawiony, 2 instruktor zarzucal mi ze lamie przepisy bo po potraceniu tyczki kursant mogl jechac na miasto...., 3 starszy instruktor dopytywal mnie o banalny zakres wiedzy z instrukcji.....na czym to wszystko polega, 4 instruktorka probowala namowic mnie do zmiany wyniku, wzniesienie bylo niezaliczone 2 razy ale w miescie bylo zatem mowila ze przeciez i tak nikt sie nie dowie....5 instruktor nie mogl patrzec na to jak tu jest niebezpiecznie na tym egzaminie....wszyscy polegli, bylo kulturalnie, niestety trudno powiedziec o drugiej stronie
Męczą juz mnie te namolne opowiadania o stresie, kazdy by chcial zeby jedna z jazd z instruktorem byla juz podstawa do wydania uprawnien, kazda probna matura z nauczycielem byla maturą koncową itd itd
Co do checi pracy...to o czym dyskutowac...chce sie tak samo jak kazdemu raz bardziej, raz mniej, raz w cale...egzaminator to nie sluga Bozy....