No to mamy obraz.
W PRLu nie było by możliwe robienie teorii w żadnym liceum.
Cwaniak to na pewno potwierdzi. I moje pytanie było tzw. lokacyjne.
Otóż w PRL prawo jazdy można było "zrobić" w :
- Automobilklubach,
- PZMot ach,
- ZDZ,
- LOK,
-WUR,
- technikach profilowanych, gdzie uzyskanie zawodu wymagało prawa jazdy, np. samochodówkach, szkołach rolniczych, itp.
- kursy mogło organizować wojsko, lecz najczęściej zlecało LOK om,
- mogła organizować milicja.
Były to profesjonalnie, co by nie powiedzieć o czasach ( brrrrrrr) PRL, ośrodki. Mogę to stwierdzić z całą stanowczością, bo sam chodziłem na kurs do PZMot w Toruniu, gdzie pobrałem od wspaniałego wykładowcy 36 godzin wspaniałych wykładów. I do dzisiaj się na nim wzoruję. I nazwisko jego pamiętam. p. Romuald Guziński.
Później przez wiele lat miałem przyjemność pracować jako instruktor-wykładowca pod jego kierownictwem.
I mógłbym podawać wiele przykładów wspaniałych wykładowców z czasów PRL, a toruńczycy by to potwierdzili. I nie byli to "kinooperatorzy" puszczający wideo i śpiący po kątach.
A egzaminy też nie były tak jak megaumysł sugeruje.
Po prostu, jak grupa miała się ku końcowi, kierownik OSK zapotrzebowywał w U Wojew. egzaminatorów na dany dzień i przychodzili oni do OSK egzaminować. I egzaminy MUSIAŁY się odbywać w salach wykładowych OSK, teoretyczne, a praktyczne na pojazdach OSK, z udziałem instruktora. I egzaminator nie mógł sobie pozwolić na ubzdurane przewinienia.
A co do pojazdów, to kursant nie był przymuszany do nauki jedynym słusznym pojazdem. Były to też maluchy, bo taka była koniunktura, ale miał do wyboru 125p( najwspanialszy moim zdaniem pojazd do nauki ), poloneza, zastawę 1100, skodę, co tylko było na rynku.
I naprawdę uczestniczyłem w tym wszystkim i nie znoszę bredni na temat szkolenia w tych czasach. I nie łączcie, proszę, ruchu drogowego z komuchami, bo ruch drogowy jest bezpartyjny.