co sądzicie o zmianie instruktora?

Tutaj możecie zamieszczać opinie dotyczące kursów na prawo jazdy

Moderatorzy: ella, klebek

co sądzicie o zmianie instruktora?

Postprzez luśka77 » piątek 09 lutego 2007, 17:38

No właśnie. Ja dotąd jeździłam z dwoma, bo z pierwszym miałam pewne kłopoty. Jednak musiałam do niego wrócić i odbyć nieprzyjemną rozmowę, która skończyła się rezygnacją z jego usług. Niby wiem, że mi wolno i tak dalej, ale i tak czuje się nietęgo; tym bardziej, że facet był w sumie ok, ale miał potworne narowy. jak miał dobry dzień - wszystko było ok. Jak zły, obroń Panie Boże! Nie krzyczał, ale potrafił tak dogadać, że po powrocie do domu nieraz zdarzyło mi się popłakać. Czy ktoś z was też musiał przez to przechodzić?
luśka za kółkiem.... nie uciekajcie.... prosze...
luśka77
 
Posty: 4
Dołączył(a): piątek 26 stycznia 2007, 13:38
Lokalizacja: poznan

Postprzez invx » piątek 09 lutego 2007, 22:35

przechodzilem na pierwszej godzinie (na pierwszych dwuch) - od razu chama zmienilem :twisted: a i mialem ochote go zostawic na jakims skzyzowaniu - i wysiac z elki - i teraz tak bym zrobil :twisted: :twisted:

placisz - wymagasz - nik Ci łaski nie robi że Cie uczy.
invx
 
Posty: 495
Dołączył(a): poniedziałek 17 lipca 2006, 20:40

Postprzez Nazgulek » piątek 09 lutego 2007, 23:52

Ehhh.... znam to bardzo dobrze....
Też miałam jazdy z taki jednym, którego już wcześniej znałam, bo uczył mnie PO. Na szczęście miałam z nim "tylko" 6 godzin, ale to i tak swoje zrobiło.
Facet się nie cackał. Nie obchodziło go, że dopiero drugi raz w życiu prowadzę auto. Potrafił drzeć się (no, może nie krzyczał, ale bardzo gniewnym tonem mówił co zrobiłam źle) o byle pierdułę i jak wysiadłam z samochodu, to prawie na środku ulicy rozpłakałam się. Ale po kilku godzinach mi przeszło i przestałam się nim przejmować, aż wkońcu razem z przyjaciółkami śmiałyśmy się z jego odzywek (Jak będziesz tak hamować to cię teściowa wydziedziczy! No co za kretym jedzie przed nami, co za burak, matoł, oszołem jeden...no oczywiście, przecież to KOBIETA.)
Należę do osób, które od czasu do czasu muszą dostać tego przysłowiowego kopa, żeby dotarło do nich jak to jest ważne i uświadomić, że przez chwilę nieuwagi ktoś może nawet stracić życię.
Mimo wszystko bardzo miło wspominam kurs, a nawet tego gościa :D
26.06. - 25.08.2006 - Kurs
26.09.2006 - Pierwsze i jedyne podejście :D
6.10.06 - prawko odebrane

>>Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu <<
Avatar użytkownika
Nazgulek
 
Posty: 128
Dołączył(a): wtorek 29 sierpnia 2006, 14:08
Lokalizacja: Tarnów/Kraków

Re: co sądzicie o zmianie instruktora?

Postprzez ania18 » sobota 10 lutego 2007, 17:22

luśka77 napisał(a): facet był w sumie ok, ale miał potworne narowy. jak miał dobry dzień - wszystko było ok. Jak zły, obroń Panie Boże! Nie krzyczał, ale potrafił tak dogadać, że po powrocie do domu nieraz zdarzyło mi się popłakać. Czy ktoś z was też musiał przez to przechodzić?

Przejeździłam prawie cały kurs z panem który może nie wydzierał się ale prowadził taką jakby psychiczną karę :roll: Hmm nie wiem jak to określić robił taką specyficzną minę i mi gadał testy typu: miałem dobry chumor ale teraz naprawde mnie wkurzyłaś!(bo mi 3razy pod rząd zgasł). Nie był wrednym skur.. był po prostu surowym starszym panem(tak jak komunistyczni nauczyciele). Zawsze powtarzał że nie jest zły o to że coś mi nie wychodzi, bo mam prawo nie umieć tylko o to że go nie słucham. Chodź na pierwszych jazdach stawały mi łzy w oczach jak omawiał moją jazde to pod koniec byłam już do tego przyzwyczajona. Nauka z takim instruktorem ma też plusy: byłam nauczona jazdy w takiej spiętej atmosferze że do egzaminatora mogłabym podchodzić jak do kolegi. Zero stresu jeździło mi się nawet przyjemniej niż z na jazdach :shock: :wink: I chodź właściwie nie rozmawialismy na jazdach wspominam go bardzo przyjemnie :) Surowy, wymagający choć nie raz się przekonałam że ma złote serduszko. I naprawde nauczył mnie dobrze jeździć.
Mysle że jeśli instruktor nie wyzywa, nie krzyczy z błachego powodu nie powinno się go zmieniać. Wszak ma dobre intencje :P
Mam już dość myślenia o prawku
ania18
 
Posty: 157
Dołączył(a): niedziela 07 maja 2006, 17:10
Lokalizacja: Bytom

Postprzez fibi » sobota 10 lutego 2007, 17:56

Zawsze powtarzał że nie jest zły o to że coś mi nie wychodzi, bo mam prawo nie umieć tylko o to że go nie słucham. Chodź na pierwszych jazdach stawały mi łzy w oczach jak omawiał moją jazde to pod koniec byłam już do tego przyzwyczajona. Nauka z takim instruktorem ma też plusy: byłam nauczona jazdy w takiej spiętej atmosferze że do egzaminatora mogłabym podchodzić jak do kolegi.


Heh wypisz wymaluj mój instruktor- też jak tylko mi coś nie wychodzi to dla niego wniosek jest jeden- nie słucham go i on nic nie poradzi, na siłę mnie niczego nie nauczy (czytaj motto mojego instrukotra: jeśli kursant nie potrafi jeździć to jest to tylko i wyłącznie wina kursanta bo KURSANT NIE CHCE SIĘ NAUCZYĆ). I też potrafił mnie zestresować do tego stopnia, że po klkunastu jazdach jego uwagi przestały mieć dla mnie znaczenie, gdy jechałam raz z innym instrukotrem, który tez nie szczędził mi uwag krytycznych na temat nie tylko mojej jazdy ale i mojej osoby- to tak na prawdę niewiele się tym przejęłam, to chyba jedene co będę zawdzięczać mojemu instruktorowi- psychiczne przygotowanie na spotkanie z nawet największym gburem i chamem egzaminatorem- mało już jest mnie w stanie rzeczy wzruszyć podczas jazdy.
Ja swojego luśka77 nie zmienialm i cholernie żałuje, dlatego kazdemu kto ma jakiekolwiek wątpliwości zawsze mówię- zmieniaj i się nawet nie oglądaj- masz do tego prawo, żeby wymagać i dlaczego by jazdy nie mialyby być nie tylko nauką ale i przyjemnością z kimś kto Cię szanuje? Dlatego nie żałuj, dobry instruktor nie powinien wylewać swoich żalów i złego humoru na osobę kursanta.
fibi
 
Posty: 163
Dołączył(a): czwartek 07 grudnia 2006, 13:52

Postprzez scorpio44 » sobota 10 lutego 2007, 18:26

fibi napisał(a):motto mojego instrukotra: jeśli kursant nie potrafi jeździć to jest to tylko i wyłącznie wina kursanta bo KURSANT NIE CHCE SIĘ NAUCZYĆ).

Jeżeli instruktor (czy jakikolwiek inny nauczyciel) ma takie motto, to pozostaje się modlić, coby jak najszybciej zmienił pracę...
scorpio44
 
Posty: 6964
Dołączył(a): piątek 05 lipca 2002, 11:54
Lokalizacja: Elbląg

Postprzez fibi » niedziela 11 lutego 2007, 19:51

Jeżeli instruktor (czy jakikolwiek inny nauczyciel) ma takie motto, to pozostaje się modlić, coby jak najszybciej zmienił pracę...


Jeżeli dodać do tego stosunkowo młody wiek instruktora, zachowanie świadczące o swoistym wypaleniu zawodowym, moje podejrzenie co do tego, że zajęcia z psychologii na kursie dla instruktorów raczej przespał niż wziął do serca i niestety przeświadczenie, że za szybko (jeśli nie w ogóle) pracy nie zmieni.... to rzeczywiście pozostaje się tylko modlić, co by jak najmniej kursantów miało nieszczęście do niego trafić.
Niestety w kwestii instruktorów i nauczycieli wykonujących swoje zawody bez powołania chyba neiwiele zrobimy... zawsze byli, są i będą :?
fibi
 
Posty: 163
Dołączył(a): czwartek 07 grudnia 2006, 13:52


Powrót do Szkolenie kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 18 gości