Elki na celowniku
Leszczyńscy policjanci sprawdzili instruktorów nauki jazdy
Policjanci sprawdzili 15 samochodów. Wyniki kontroli uznać wypada za co najmniej niepokojące. Dwie ,,elki’’ z powodu złego stanu technicznego w ogóle nie nadawały się do jazdy. - Pierwsze z aut miało zużyte ogumienie, w drugim stwierdziliśmy wyciek płynów -wyjaśnia nadkomisarz Zbigniew Rogala, zastępca naczelnika leszczyńskiej drogówki. Właściciele pojazdów stracili dowody rejestracyjne. Odzyskają je, kiedy usuną usterki. Na tym jednak nie koniec. Policjanci przerwali bowiem dwie kolejne lekcje. Powód? Instruktorzy nie potrafili przedstawić dokumentów, które uprawniałyby ich do prowadzenia zajęć. - Niestety są osoby, które w prowadzeniu kursów widzą wyłącznie szansę na zarobek, przy okazji zapominając o podstawowych zasadach -przekonuje Rogala.
Szkoła tu, szkoła tam
Leszno to prawdziwe centrum nauki jazdy. Od lat funkcjonuje tutaj Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego, który prowadzi egzaminy na prawo jazdy. Jego klientami są osoby z całego regionu, także spoza Wielkopolski. - Mieszkańcy chociażby Wschowy mają bliżej do Leszna niż do Zielonej Góry. Dlatego wielu z nich zdaje właśnie tutaj -podkreśla nadkomisarz Rogala. Każdego dnia przez ulice miasta przewijają się dziesiątki ,,elek’’ na obcych numerach rejestracyjnych. Jednocześnie szkoły nauki jazdy mnożą się też w samym Lesznie.
- W tej chwili jest ich 44. Uprawnienia do prowadzenia zajęć posiada 124 instruktorów - wyjaśnia Danuta Łąkowska, naczelnik wydziału komunikacji Urzędu Miasta Leszna.
Kilkaset złotych? Za mało
By otrzymać uprawnienia do nauki jazdy, należy przejść specjalistyczne szkolenie. Instruktorzy mają też obowiązek w szczególny sposób dbać o swoje samochody. - Pojazdy muszą co dwanaście miesięcy przechodzić przegląd techniczny. I to bez względu na rocznik - wyjaśnia Henryk Kunikowski, instruktor nauki jazdy. Nawet to nie gwarantuje jednak, że pojazd przez cały rok będzie w pełni sprawny. Pomiędzy przeglądami ,,elki’’ przejeżdżają średnio po kilkadziesiąt tysięcy kilometrów. Spora część zajęć prowadzona jest na placach manewrowych. -Opony zużywają się tam wyjątkowo szybko, bo często kręci się kołami w miejscu. Do tego dochodzą kursanci, którzy zamiast głowy, używają siły - tłumaczy Piotr Rudzki, instruktor jazdy. Dlatego właśnie kierowcy nie zawsze mogą czekać z naprawami do przeglądów. Wielu jednak przymyka na to oko. - Konkurencja jest spora, dlatego wiele firm obniża ceny. A przecież kursu nie można przeprowadzić za kilkaset złotych, bo albo się nie zarobi, albo trzeba oszczędzać na czym innym, choćby na aucie -podkreśla Rudzki. - Ryzykować jednak nie warto. Ja sam opony zmieniam co sezon - dodaje po chwili.
Gazeta Poznańska (3.8.2006)
A jak jest w innych miejscowościach i szkołach? Kursanci jakie macie samochody?