Ja byłam w sumie w podobnej sytuacji - 21 sierpnia 2012r. rozpoczęłam kurs AB. Liczyłam, że z A wyrobię się do zimy - niestety, los nie był po mojej stronie. Z pięciu wyjeżdżonych godzin na motocyklu tylko jedne miałam podczas w miarę normalnej pogody. No ale trudno się mówi, kończę kurs w tym roku i zamiast upragnionego A będę miała A2 :c
Jeżeli chodzi o rozkładanie godzin - ja zawsze jeździłam po 1,5h. Powiem Ci szczerze, że jak na pierwsze jazdy to byłam dość zmęczona. Później, wiadomo, półtorej godziny to ledwo się dało pojeździć, zawsze za krótko. Miałam jazdy raz, dwa razy w tygodniu, czasami trzy, czasami tydzień przerwy. Kurs skończyłam 20 grudnia, czyli równiutkie 4 miesiące. W ramach kursu trzy razy byłam w Siedlcach, czyli łącznie 6h (jedna na dojazd i jedna na miasto).
Co do A - z instruktorem zawsze byłam umówiona na placu, na konkretną godzinę. Zwykle jeździłam do momentu, aż się po prostu nie dało, odpadały mi łapki lub byłam przemoczona. Czyli przy dobrych warunkach z jakieś 3h, czasami mniej. Gdyby jednak pogoda była lepsza, kurs skończyłabym po ok. 2 miesiącach. Denerwujący był fakt, że inni, zaczynający równolegle ze mną, wyjeździli te 20h i podeszli do egzaminu. A ja, jak ta sierotka zostałam na rozpoczęcie nowego sezonu.
Nie wytrzymałabym chyba codziennej jazdy z instruktorem, szczególnie po dwie godziny. Nie mówiąc już o większej ilości. 1,5h zawsze mi wystarczało - ogarniałam i plac i miasto. Fakt, faktem, że mi się zdawanie sporo rozciągnęło, przez oblaną pierwszą teorię. Prawko chciałam mieć na zimę, a odbiorę je na początek wiosny

Więc od razu przygotuj się, że może nie wyjść zgodnie z twoim planem.
Poza tym, Tobie się zejdzie o wiele dłużej, przez zajęcia teoretyczne. U Ciebie 5 tygodni, u mnie 5 dni i miałam je z głowy. Inna sprawa, że trochę za późno się obudziłam z umówieniem na jazdy, bo każdy z instruktorów miał grafik wypełniony po brzegi. Więc jeszcze dwa tygodnie po teorii musiałam czekać na pierwsze jazdy. Tak czy inaczej cały kurs jakoś szybko minął. Ciężko uwierzyć, że to było aż (a może tylko) 30h.
Polecam Ci nie spinać się z jak najszybszym zaliczeniem kursu. Postaw raczej na jakość, żeby jak najwięcej z niego wyciągnąć. To samo mi powtarzano na teorii - można zrobić cały kurs w miesiąc, biorąc jazdy codziennie, ale jaki to ma sens. Dla mnie osobiście nie ma żadnego. Dobrym pomysłem jest też zmiana instruktorów co jakiś czas, jeżeli mają inne samochody. Łatwiej się przyzwyczaić do różnych pojazdów, chociaż ja z tym nigdy nie miałam problemu. Na swoim kursie jeździłam 4 różnymi elkami, 3 i 5 drzwiowymi, starymi i nowymi. Standardowo też, jeżeli jest coś nie halo z OSK lub instruktorem, nie zawahaj się ich zmieniać. Lepsze to, niż zdawanie po x razy egzaminu, bo nie nauczyli. Ja miałam to szczęście, że trafiłam i na wspaniały OSK i na niesamowitych instruktorów. Dało to efekt praktyki zdanej za pierwszym razem

Podsumowując, bo wypowiedź mi się troszkę za bardzo rozrosła. Rozłóż wszystko tak, żebyś się nie męczył jazdami i żeby nie zrobiły się przykrym obowiązkiem. Planowanie na nic się zda. Wystarczy awaria samochodu, choroba instruktora czy twoja i cały misterny plan w <&%#$@>. A2 jest do tego tą wredną kategorią, która zależy od pogodny. Ładnie to widać na moim przykładzie. Nie wiesz też jak pójdzie ci egzamin, więc możliwe, że zdasz po wakacjach, albo Ci się uda przed lub w trakcie. Tak czy inaczej - bez spiny, zbędnego stresu i pilnowania się jakichś terminów. Kurs to ciekawa przygodna, fajnie spędzone godziny a nie ściganie się z czasem. Przynajmniej ja tak to odbierałam. Zrobisz jednak jak uważasz - twoje życie i twoje decyzje. Ja mogę Ci tylko podsunąć opinię.
Pozdrawiam i życzę powodzenia!
