Mój kurs...

Tutaj możecie zamieszczać opinie dotyczące kursów na prawo jazdy

Moderatorzy: ella, klebek

Mój kurs...

Postprzez mentor » wtorek 03 stycznia 2012, 19:07

Cześć,
piszę ten post bo mam albo wygórowane ambicje,albo mały problem na kursie i potrzebuję parę miłych słów.

Aktualnie wyjeździłem 13godzin. Wszystkie po mieście,dodatkowo połowę po ciemku.. a godziny które udało mi się wyjeździć w ciągu dnia,były w cholernym deszczu. (Akurat tak się pechowo 13h ułożyło).

Same jezdzenie autem sprawia mi super frajdę,nie stresuję się i wszystko dobrze łapie,prócz jednego ale o tym zaraz.

Z każdą jazdą czuję progres i co raz lepiej czuję się za kierownicą. Prawdę mówiąc gdyby nie problem,który mnie dołuje,czułbym się już wyśmienicie za kierwonica. A o co chodzi?

Po 13 godzinach,nadal nie czuję dobrze ani sprzęgła ani gazu. Nadal mi gaśnie auto,co doprowadza mnie do białej gorączki. Ale od początku.

Pierwsze dwie godziny,jeździłem po za miastem po wioskach - wiadomo,wtedy za bardzo nie trzeba wykazywać się ruszaniem. Więc auto zgasło mi tylko dwa raz. Szczęśliwy,że szybko to opanuje. Ruszałem na kolejne godziny.

Na których jednak było już inaczej. Jazda po zatłoczonym mieście,stawanie 20 razy przed sygnaliazatorem, więc auto często gasło. Za każdym razem, siędze i myślę co kuźwa źle robię i z jednej strony stresuje mnie a to, a zdrugiej potęguje chęć znalezienia się za kółkiem i poradzenia sobie z tym problemem.

Podczas 11-13h myślałem,że doszedłem do momentu przełomowego i auto nie będzie mi gasło. Po około półtorej godziny jazdy,kiedy auto tylko raz mi zgasło (przez moją głupotę, na światłach nie wrzuciłem na luz i puściłem sprzęgło),przyszedł czas dojechania do małego 'stopu',który był na lekkim wzniesieniu. Zgasło mi auto,drugi,trzeci raz. Straszne nerwy na samego siebie i złość doprwadził do tego,że kolejny czas na egzaminie,kilka razy mi zgasło auto,a ponad to ruszałem strasznie nerwowo. Kilka razy z piskiem.

Nie wiem czy po prostu słabo mi idzie. Czy jestem jakiś lewy. Ale po 13 godzinach,chyba powinienem już jeździć na tyle na luzie,żeby nie mieć problemu z wyczuwaniem auta?

Bo mimo,że jako tako sobie radzę z ruszaniem. Jakość tego nie czuję. Denerwuje mnie to,że nie potrafię sobie po tylu godzinach poradzić z gaśnieciem auta. Może to jakaś zła technika? A może każdy tak ma.

Po tylu godzinach,nie potrafię ruszyć z wyczuciem. Już nie mówiać o samym ruszaniu. Ale jak czasami muszę zaparakować między autami,pod szkoła jazdy. To jestem zirytowany ponieważ,nie czuje auta na tyle,żeby na spokojnie z wyczuciem ,wjechać na między autami na miejsce parkingowe. Co grozi,jakimś niekontrolowanym ruchem auta. Chociaż na razie zdarzyło mi się tylko raz,kiedy wyjeźdzałem z miejsca parkingowego i za szybko nacisłem gaz.

Napisałem ten temat,ponieważ jestem zirytowany i chwilami trochę zniechęcony. Potrzebuje chyba trochę słów otuchy,a może usłyszeć że nie tylko ja tak mam.. Mimo,że mam dużą chęć do jazdy - chyba jak każdy facet.

Pewnie potwarzam temat,ale w najbliższej 'okolicy' go nie widziałem. Prosiłybym o jakieś szczere komentarze:D
PS:
Robie kurs kat. B :)
mentor
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 03 stycznia 2012, 18:57

Re: Mój kurs...

Postprzez M.S. » wtorek 03 stycznia 2012, 20:16

Podstawowy i najczęstszy błąd, to brak przytrzymania nogi na "pół sprzęgle". Kiedy puszczasz pedał sprzęgła, kiedy zacznie ono "brać", czyli poczujesz, że auto rusza musisz na chwilę zatrzymać nogę - nie puszczać je dalej i dać poślizgać się tarczom sprzęgła, tak aby rozpędziły koła samochodu. Większość osób, które zaczynają przygodę z samochodem ma ten problem, bo wyczucie sprzęgła, to właśnie przytrzymanie na chwilę nogi z pedałem sprzęgła, a nie odpuszczanie go bez zatrzymania.
Dodatkowo na początku powinieneś podnieść obroty silnika (na jakieś 1,5 - 2 tyś obrotów) i również zatrzymać nogę. Trzeba utrzymać te obroty, bo tu również większość początkujących dodaje gazu i zaraz go puszcza.
M.S.
 
Posty: 223
Dołączył(a): wtorek 20 lipca 2010, 16:10

Re: Mój kurs...

Postprzez mentor » wtorek 03 stycznia 2012, 20:44

Trochę czytałem o tym na internecie i pytałem sie instruktora. Mimo,tego nie potrafię wyczuć tego wszystkiego. O dziwo,na pierwszej jezdzie kiedy byłem w ogóle zielony w tym temacie,dawałem gazu,puszczałem szybko sprzęgło i jakoś szło bez problemu.

Potem kiedy zacząłem się w to wczuwać i mieć chęć czucia w 100% samochodu, zaczynają się schody.

Mam nadzieję,że przez resztę czasu - 17 godzin. Zdąże wyczuć auto w odpowiednim stopniu i nauczyć się rzeczy potrzebnych do egzaminu,jak parkowanie czy łuk.

Ogólnie mam trochę isntruktora powiedziemy. DZIWNEGO. Ale w pozytywnym stopniu. Nie opiernicza mnie,daje mi jeździć swobodnie,tylko co jakiś czas poprawiając lub wporwadzając jakaś rzecz. Spotanicznie bez przygotowania,przez co się nie stresuję tylko robię.

Jak np. mam trzecią jazdę. On naglę, na skrzyżowaniu wypala. No to,teraz ruszysz z ręcznego. Zrób tak i tak i tak i tak. O dziwo,człowiek na szybko musi to przeanalizować i robi. :spoko: Bez jakiegoś stresującego przygotowania i analizowania przed jazdą.

Mówię,moim chyba największym problemem jest zbyt duże ambicję. Człowiek chciałby wsiąść do auta i jeździć jak zawodowiec. A niestety wszystko wymaga nauki. Tylko,moja rozgrzana głowa nie potrafi sobie tego uświadomić. I jak gasnie auto,to denerwuję się na samego siebie. [Nie obchodzi mnie,że ktoś za mną stoi,albo że instruktor będzie zdenerowany]
mentor
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 03 stycznia 2012, 18:57

Re: Mój kurs...

Postprzez alice_b » wtorek 03 stycznia 2012, 21:09

no to wyluzuj troszeczkę . Jeszcze masz dużo czasu żeby wszystko opanować. Pamiętam że gdy własnie bardzo się skupiałam żeby płynnie ruszyć to zawsze wychodziło na odwrót : szarpało , gasło itp a gdy ruszałam nie mysląc o tym co robią nogi wszystko było ok.
Zdałam egzamin 14 kwietnia 2011 roku !
alice_b
 
Posty: 299
Dołączył(a): sobota 01 maja 2010, 17:12
Lokalizacja: Piekary Śląskie

Re: Mój kurs...

Postprzez mentor » wtorek 03 stycznia 2012, 22:19

:-) Rozmawiałem przed chwilą z instruktorem, do soboty powinienem wyjeździć jeszcze 6godzin. Więc podzielę się z wami wrażeniami. Za każdym razem,jak analizuję swoją jazdę po 'kolejnych jazdach',od razu mam ochotę wskoczyć znów w auto i eliminować błędy :spoko:
mentor
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 03 stycznia 2012, 18:57

Re: Mój kurs...

Postprzez shantii » wtorek 03 stycznia 2012, 23:03

Miałam podobny problem;) Nie z ruszaniem, bo to akurat wychodziło mi nieźle, ale z ambicją. Do tej pory byłam przyzwyczajona, że wszystko wychodzi, aż tu nagle pojawiły się trudności. Prawdziwym problemem było dla mnie parkowanie równoległe tyłem i choć to może wydawać się głupie, bo przecież "tego prawie nigdy nie ma na egzaminie", ja się uparłam i powiedziałam sobie, że muszę. Miałam moment załamania, była jazda, gdy w czasie 2h parkowałam chyba z 20 razy i nadal nie wiedziałam dlaczego mi to nie wychodzi;) Mój kochany i naprawdę cierpliwy instruktor tłumaczył mi to na różne sposoby, ja dalej uparta próbowałam i w końcu...wyszło! Od tej pory wychodziło już za każdym razem. Zostałam mistrzem tego parkowania;D

Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego ten moment nastąpił. Może to kwestia mojego nastwienia (pozytywne myślenie, "tak, tym razem się uda, tylko się skup" naprawdę działa) czy po prostu w końcu zrozumiałam jak to się robi, w każdym razie wierzę, że i z Tobą tak będzie;) Tylko nie odpuszczaj i nie załamuj się, gdy samochód gaśnie po raz 20, bo za 21 uda się ruszyć płynnie;)
Pozdrawiam!
shantii
 
Posty: 14
Dołączył(a): czwartek 24 listopada 2011, 17:52

Re: Mój kurs...

Postprzez jedwabik » środa 04 stycznia 2012, 08:55

Przestań się dołować, masz jeszcze połowę kursu, myślisz, że wszyscy kursanci tak super jeżdżą? Ja jeździłam już z PR i gasiłam parę razy samochód, podczas dłuższej podróży zgasiłam auto kilka razy (w tym na rondzie i przed torami) to skupiłam się na nowo na prawidłowym ruszaniu i jest ok.
Nie przejmuj się, nauczysz się, poprostu skup się na tym i nie denerwuj, w końcu masz to L na dachu a inni kierowcy powinni to zrozumieć. Ja jeszcze zauważyłam, że "czucie" pedałów jest inne w różnych butach, może warto zmienić obuwie.
jedwabik
 
Posty: 8
Dołączył(a): wtorek 04 października 2011, 12:59

Re: Mój kurs...

Postprzez mentor » środa 04 stycznia 2012, 23:06

A z tymi butami,też zauważyłem różnice. Pierwsze jazdy jezdziłem na butach, z dosyć cieniutką podeszwą. Z racji zimy,zmieniłem na bardziej masywne 'adidasy' i chyba przy pierwszym rodzaju obuwia lepiej się jeździło mi. :spoko:
Dam znać po piątku :P
mentor
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 03 stycznia 2012, 18:57

Re: Mój kurs...

Postprzez mentor » piątek 06 stycznia 2012, 18:11

Jestem!
A więc tak,wyspałem się. Olałem rozkmine o butach i poszedłem w tych Co zwykle. I o dziwo.. muszę się pośmiać i pochwalić.
Pośmiać,bo auto wciągu 3 godzin zgasło mi - 3 razy.. a smieszne jest to,że za każdym razem,jak stawałem na światłach, zagapiłem się i niewcisłem sprzęgła. Ale akurat ta faza, to brak nawyku niż problem.

A ogólnie autko mi nie gasło,ruszałem jak trzeba. :spoko: Kilka nowych rzeczy dorzuconych do 'nauki' przez egzaminatora. I o dziwo,przy wyczuciu sprzęgła ruszanie z ręcznego okazało się czystą przyjemością.:D

PS:
Jutro i pojutrze, jeszcze jezdze :D wiec odswieze temat po 19 i 22 godzinach.
mentor
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 03 stycznia 2012, 18:57

Re: Mój kurs...

Postprzez mentor » sobota 07 stycznia 2012, 15:22

Po 17-19 godz,znów czuję progres.
Dodatkowo uczyłem się dzisaj łuku, po 30minutach nauki. Mój instruktor stwierdził,że umiem na 5-6. Więc nie jest źle. Z wyczuciem sprzęgła już nie ma najmiejszego problemu. :spoko: Jeździłem różnorodnymi trasami,niektóre były dla mnie nowościa,ale ze wszystkimi sobie poradziłem bez problemu,mimo kilku atrakcji na drodze.
mentor
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 03 stycznia 2012, 18:57

Re: Mój kurs...

Postprzez shantii » sobota 07 stycznia 2012, 22:52

Widzę lepsze nastawienie;) I tak powinno być!
Podobno każdy ma w czasie kursu kryzysowy moment, niektórzy na 15 inni na 25 godzinie. Już nie pamiętam kiedy dokładnie przypadł mój, w każdym razie było kiepsko, chciałam zrezygnować z kursu. Zrobiłam chyba 3-tygodniową przerwę, wróciłam z nieco...innym podejściem. I się udało;)
Daj znać jak kolejne jazdy! I koniecznie pochwal się, gdy już zdasz egzamin!;)
shantii
 
Posty: 14
Dołączył(a): czwartek 24 listopada 2011, 17:52

Re: Mój kurs...

Postprzez Maniek5k » niedziela 08 stycznia 2012, 13:59

mentor napisał(a):Na których jednak było już inaczej. Jazda po zatłoczonym mieście,stawanie 20 razy przed sygnaliazatorem, więc auto często gasło. Za każdym razem, siędze i myślę co kuźwa źle robię i z jednej strony stresuje mnie a to, a zdrugiej potęguje chęć znalezienia się za kółkiem i poradzenia sobie z tym problemem.

wiecej gazu przy ruszaniu dodawaj, albo staraj sie wyczuc moment w którym sprzęgło zaczyna brać. Z doswiadczenia wiem ze latwiej ogarnac to pierwsze.
mentor napisał(a):Nie wiem czy po prostu słabo mi idzie. Czy jestem jakiś lewy. Ale po 13 godzinach,chyba powinienem już jeździć na tyle na luzie,żeby nie mieć problemu z wyczuwaniem auta?

ja majac prawko 10lat i najezdzone prawie 300tyś km jak wsiade do innego auta niz moje prywatne/sluzbowe to tez czasem mam problem. Fakt, ze ogarne sprzeglo w 3-4 ruszenia, ale z poczatku tez jest jakos dziko, takze 'doswiadczonym' kierowcom tez sie zdarza ugasic auto.
Ba, nawet swoja nubi czasem zgasze jak sie zagapie na swiatlach. Rzadko bo rzadko ale sie zdarzy :P
jedwabik napisał(a):Ja jeszcze zauważyłam, że "czucie" pedałów jest inne w różnych butach, może warto zmienić obuwie.

ludzie , bez przesady. Jest zima, nie każ gosciowi w trampkach chodzic na jazdy. Wg mnie nie ma roznicy w 'pedałowaniu' czy to w glanach czy w tramposzczałach czy klapkach. Ja osobiscie lubie na boso jezdzic jak jest cieplo bo sie nogi nie grzeja, ale jezdzielm w roznym obuwiu i zawsze sie pedałuje tak samo.
jedwabik napisał(a):Nie przejmuj się, nauczysz się, poprostu skup się na tym i nie denerwuj, w końcu masz to L na dachu a inni kierowcy powinni to zrozumieć.

ok, ale znowu branie kogos do centrum miasta w godzinach powrotu z roboty, gdzie ktos po 5-6x nie potrafi ruszyc ze swiatel bywa lekko mowiac denerwujace, bo sie niepotrzebnie korki robią.
Ja rozumiem, ze kursanci sie musza uczyc, ale instruktorzy dają ciała bo wiedzą jak dana osoba jezdzi to zamiast wziasc ich na osiedla czy 'mniej ruchliwe' drogi biorą czasem kursanta w samo centrum miasta, droge miedzy 2 miastami i potem sie stoi na swiatlach po 3 zmiany swiatel bo kursant nie potrafi ruszyc bo sie stresuje ze na niego trąbią.
mentor napisał(a):zagapiłem się i niewcisłem sprzęgła. Ale akurat ta faza, to brak nawyku niż problem.

tak przy okazji, warto sie nauczyc ze jak stoisz na swiatlach czy dluzszym postoju przed wyjazdem na droge to zrzucaj sobie na luz - szkoda sprzegla w Twoim aucie jak keidys takie nabędziesz i bedziesz nim jezdzic. No i nie trzeba trzymac nogi w podlodze.
Maniek5k
 
Posty: 277
Dołączył(a): niedziela 22 maja 2011, 15:58

Re: Mój kurs...

Postprzez Borys68 » niedziela 08 stycznia 2012, 18:44

Co do butów - jeździłem jesienią (adidasy) i zimą (buciory). Nauczyłem się delikatniej hamowac dopiero po przejściu na buciory, kiedy to już nie czułem pedała pod butem (hmm, ciekawie to brzmi ... ).
Borys
PJ ("1.06"; "78") odebrane 4.V.2009
Borys68
 
Posty: 1057
Dołączył(a): czwartek 23 kwietnia 2009, 06:22
Lokalizacja: Warszawa-Bielany, Rzeczpospolita Polska

Re: Mój kurs...

Postprzez mentor » poniedziałek 09 stycznia 2012, 17:37

No to tak.
19-22 godzina za mną.. no i..

Chyba miałem kryzys. Co do jazdy,nie mam już problemów co do jazdy autem,wszystko co raz lepiej czuję. Zdarzyło mi się,że auto mi 2 razy zgasło. Ale przy dużych górkach gdzie miałem stop,ręczny i za mało gazu poszło. Ale dam radę :spoko:.

Tylko,teraz jedne problem. Który mnie spotkał i bardzo źle na mnie wpłynął.

Dojechałem sobie do skrzyżowania gdzie była wyłączona sygnalizacja. Patrze jadą sobie dwa autka i jest przerwa. Przejezdzaja te dwa auta. Zaczynam wyjeźdzac nagle słysze trąbienie [drugie auto]. Instruktor mi po hamulcach. Wydaję mi się,że dobrze wyjeźdzałem a spanikował kierwoca tamtego auta [Wiem,że to błąd bo powinienem poczekać aż całkowicie przejadą]. Chociażby dlatego,że zaczał hamować jak już przejechał dalej niż wysokośc mojego auta.. No,ale strasznie mi to na łeb siadło,bo zobaczyłem w tamtym aucie dzieci :hmm:.

Potem jeszcze pod koniec jazd,zahaczyłem o krawężnik i instruktor pociągnał mi raz kierownice. Co raczej mi się nie zdarzało podczas wcześniejszych godzin. A krawęznik to już w ogóle pierwszy raz.

Ale dostałem kubeł zimnej wody na głowę i będę uważniejszy. Bo instruktor stwierdził,że już pewniactwo mnie złapało, a jazda lat doświwadczenia wymaga.

Jedyne co mnie martwi. Podczas 22 godzin.
- Raz uczyłem się łuku - 30 minut - po czym stwierdził mój instruktor, ze 'na 5-6'. Cytuję jego słowa. "Tego się bałem,łuk to albo wsiadasz i umiesz,albo nie czujesz auta i nie umiesz i wtedy jest problem". Co do Łuku,raz przywaliłem w słupek na kopercie na której się staje przodem,lekko dotknełem i raz wyjechałem po za łuk. Tak to bez błędów cały czas.

- Nie uczyłem się w ogóle parkowania.

Jak myślicie? Jeźdze teraz we wtorek 2h. Po ciemku,więc nie będę się na pewno uczyć parkowania/łuku. Czy to normalne,że na ostatnie 6h zostawia się takie rzeczy?

PS: Planuje ewentualnie dokupić. 2-5h. 1-2 Przed samym egzaminem i ewentualnie jakieś rzeczy do poprawki w innym terminie już po 30h.

I mam mały problem. :help: Moja siostra, nie zdała już 7 raz. I nie mogę wyrobić w domu... jestem mega pozytywnie nastawiony do zdawania,wierzę ze zdam za 1 razem. Ale nie mogę już słuchać tekstów w domu, po kolejnym niezdanym kursie.. a że się uwziął.. a że słupki przestawili, a że nazłość zrobił. A specjalnie tak i tak to zostawił,a lepiej żebyś na tego i tego nie trafił.. Źle to na mnie wpływa. A przed egzaminem,każdego kto będzie czekał na jazdę i smucił będę w zęby walił. Bo przez takie gadanie. Źle są słupki. Będę wchodził na łuk zestresowany. A tak to bym nawet o tym nie myślał.

PS:
Jeszcze mam stracha,że mogę mięc przed egzaminem jakaś przerwe w kontakcie z 'clio'. I przy ruszaniu na łuku, nie wyczuję od razu auta i mi zgaśnie czy niepłynnie ruszę i przez taka bzdure udupie.
mentor
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 03 stycznia 2012, 18:57

Re: Mój kurs...

Postprzez krzychoo » poniedziałek 09 stycznia 2012, 17:59

Ja jeździłem z porządnym instruktorem i jak tylko mówiłem, że chcę to i to parkowanie przećwiczyć to mówił, że nie ma problemu i jechaliśmy parkować, wiadomo, że na początku nie wychodziło to tak, jak powinno, ale od 15-16h powoli zacząłem wszystko ogarniać. I powiem Ci, że mi często gasł, ale nie ma się czym przejmować, tylko odpalić i jechać dalej. Dopiero po egzaminie zaczniesz uczyć się jeździć. W sumie łuk robiłem znacznie częściej, gdzieś tak od 8h, na co drugiej jeździe co najmniej 5x łuk robiłem.
A to zwalanie winy na egzaminatorów często mnie rozwala.. trochę samokrytyki.
krzychoo
 
Posty: 10
Dołączył(a): wtorek 13 grudnia 2011, 20:22

Następna strona

Powrót do Szkolenie kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości