Witam.
Za mną już siedem jazd, więc zaczynam powoli nabierać wprawy, instruktor chyba też nie jest zły, ponieważ na początku nie umiałem nic, a teraz coś tam już umiem. Jednak czasem ten facet potrafi mnie bardzo zirytować. Zawsze mi wmawiano, że dobry instruktor to ostry instruktor, jednak czy aby napewno? Tzn. sprawa wygląda tak, nie jest on wobec mnie chamski, tj nie wyzywa mnie bezpośrednio i nie używa przekleństw, ażeby mnie obrazić ( ch..j, s...wysyn). Takiej patologii na szczęście nie ma. Jednak często gdy zrobię jakiś błąd to instruktor taki zirytowany "K..wa szefie co ty robisz!" Przykładowo dzisiaj popełniłem karygodny błąd, tj. dojeżdżałem do skrzyżowania i kazał mi skręcić w lewo, to ja zjechalem na lewy pas a jak sie okazalo byl to pas do jazdy w przeciwnym kierunku i pierwsze co uslyszalem "Ja pier..ole Kamil ku..wa to nie pierwsza jazda zeby takie bledy robic".
Wiecie jak to jest, z jednej strony nie jestem damulką, która po usłyszeniu przekleństwa pójdzie popełnić samobójstwo, mówiąc szczerze to nie ruszają mnie takie rzeczy, jednak trzeba przyznac - IRYTUJĄ. Co prawda gdy człowiek zostanie ochrzaniony to stara się jak najmocniej nie popełnić tego samego błędu drugi raz, sam osobiście już tak się potem zmobilizowałem ze jechalem jak zahipnotyzowany. Z instruktorem da sie pogadac, tzn. z reguly jak stoje na swiatlach to zawsze rozmawiamy na luzie, a gdy zrobie blad to od razu ten beznadziejny ton i robi mi sie strasznie głupio.
Narazie nie mysle o zmienianiu instruktora poniewaz widze ze gdy ktos bierze mnie za półgłówka to ja wtedy probuje sie bardziej starac i mi chyba lepiej idzie.
Co o tym sadzicie? Czy w ogole instruktorowi wolno użyć takiej "Ku..wy?".