Pomóżcie mi rozwikłać pewną tajemniczą sprawę, która - nie ukrywam - brzmi dla mnie jak Harry Potter. :D A jest ona dla mnie o tyle zagadkowa, że dotyczy mojego znajomego, który jest raczej człowiekiem dość rzeczowym i nie ma w zwyczaju "bajkopisarzyć". Wszystko, co tu spróbuję przedstawić, również opisał mi dużo składniej niż ja to uczynię, ale to dlatego, że po prostu kompletnie nic z tego nie rozumiem!
Otóż gość pracował w agencji ochrony, m.in. jako kierowca-konwojent. Sęk w tym, że nigdy (co sam podkreśla) nie robił prawa jazdy! Nie przechodził kursu, nie zdawał egzaminu w WORDzie, ale twierdzi, że jego agencja wydała mu uprawnienia do prowadzenia pojazdów (kompletnie nie wiem, co to niby miałoby być) i na tym dokumencie legalnie jeździł zarówno służbowo, jak i prywatnym samochodem. Natomiast kiedy zwolnił się z tamtej firmy, to owo coś mu odebrano, i teraz żeby móc jeździć, musi tylko w WORDzie zdać egzamin teoretyczny i praktyczny (kursu nie musi robić).
Czy ktoś mógłby mnie oświecić, o co w tym wszystkim chodzi? :shock: