Po wejściu na zakręt pół obrotu kierownicy, następnie dokręcam, wciskam sprzęgło, odkręcam i hamuję.
No liczenia obrotów przy jeździe po łuku do przodu jeszcze chyba na forum nie było

przez piotrekbdg » piątek 16 września 2011, 21:35
Po wejściu na zakręt pół obrotu kierownicy, następnie dokręcam, wciskam sprzęgło, odkręcam i hamuję.
przez Janczar » sobota 17 września 2011, 08:24
przez piotrekbdg » sobota 17 września 2011, 10:53
przez alice_b » sobota 17 września 2011, 18:50
przez piotrekbdg » sobota 17 września 2011, 19:38
przez netsatan » niedziela 18 września 2011, 05:25
piotrekbdg napisał(a):Niestety ale jedno wyklucza drugie. Choć oczywiście można się w ten sposób pocieszać.
przez piotrekbdg » niedziela 18 września 2011, 09:57
Prawda jest taka, że dużej większości manewrów, mniej czy bardziej skomplikowanych, uczy się "na słupkach", które usuwa się dopiero po dobrym opanowaniu ćwiczonej umiejętności.
Prawda jest taka, że w polskich realiach szkolenia kierowców temu nieszczęsnemu placowi poświęca się bardzo mało uwagi, a więc naprawdę optymalna liczba powtórzeń pozwalająca człowiekowi (który ma problem z ruszeniem, jest zestresowany egzaminem, siedzi za kierownicą -nasty raz w życiu) opanować problem, nie występuje. Można mieć więcej, albo mniej szczęścia
Równie dobrze mógłbym tu teraz napisać, że jeśli nie potrafisz na szutrze wykonać kontrolowanego poślizgu czterokołowego przy prędkości x, to nie umiesz jeździć.
Można się też pocieszać, że fakt wykonania łuku inaczej, niż na te nieszczęsne "słupki" x lat temu świadczy o jakiejkolwiek wyższej umiejętności prowadzenia.
Schowaj swoją pychę do kieszeni, nieco pokory.
przez netsatan » niedziela 18 września 2011, 13:25
piotrekbdg napisał(a):Prawda jest taka, że dużej większości manewrów, mniej czy bardziej skomplikowanych, uczy się "na słupkach", które usuwa się dopiero po dobrym opanowaniu ćwiczonej umiejętności.
A dlaczego od razu nie uczy się uniwersalnie? Rozumiem że przejechanie paru metrów tyłem po pasie który jest szerszy niż nie jeden po którym przyjdzie nam poruszać się np na drodze osiedlowej to "bardziej skomplikowany manewr"? To że w wielu miejscach taka nauka się przyjęła to nie znaczy że ja taki proceder muszę aprobować.
Prawda jest taka, że w polskich realiach szkolenia kierowców temu nieszczęsnemu placowi poświęca się bardzo mało uwagi, a więc naprawdę optymalna liczba powtórzeń pozwalająca człowiekowi (który ma problem z ruszeniem, jest zestresowany egzaminem, siedzi za kierownicą -nasty raz w życiu) opanować problem, nie występuje. Można mieć więcej, albo mniej szczęścia
Nie, można mieć mniej lub więcej dokupionych godzin. Przypominam że 30h to minimum a nie górna granica jak sugerujesz.
Zauważ co pisze założyciel tematu - nie potrafi zaparkować auta, nie umie oszacować odległości, występuje ryzyko stłuczki. To świadczy tylko o tym, że nie ma wyczucia i opanowania auta w trakcie manewrów które bazują na naszej dokłądności i precyzji. Gdyby instruktor uczył go jak jeździć a nie jak zdać plac to podejrzewam, że efekty byłyby lepsze. Bezmyślne małpowanie nikogo jeszcze nic nie nauczyło. A jak wspomniałem, sposób na przejechanie łuku do przodu to już fenomen.Równie dobrze mógłbym tu teraz napisać, że jeśli nie potrafisz na szutrze wykonać kontrolowanego poślizgu czterokołowego przy prędkości x, to nie umiesz jeździć.
Faktycznie, to ten sam poziom trudności co jazda tyłem samochodem z dowolną prędkością wzdłuż linii. Nie przyrównuj umiejętnosći zrobienia przewrotu w przód do gimnastyki artystycznej.Można się też pocieszać, że fakt wykonania łuku inaczej, niż na te nieszczęsne "słupki" x lat temu świadczy o jakiejkolwiek wyższej umiejętności prowadzenia.
W tamtym konkretnym momencie - na pewno. No chyba , ze chcesz bronić teorii że jazda na słupki jest dla kierowców lepiej wtajemniczonych i bardziej zaawansowanych a te słabiaki jeżdżą "bez sposobu". Oczywiście masz prawo do takich teorii ale ja osobiście nie obnosiłbym się z nimi na zewnątrz.Schowaj swoją pychę do kieszeni, nieco pokory.
Wymaganie od innych kierowców podstawowych umiejętności (jazda po łuku do przodu, do tyłu) nie jest żadną pychą, to jest normalność. Z twoim podejściem niedługo matury będą przyznawane za samo podpisanie się i bezbłędne podanie peselu.
przez Multisim » niedziela 18 września 2011, 15:31
przez piotrekbdg » niedziela 18 września 2011, 15:45
Właśnie dlatego wykonywanie tego manewru na placu jest kompletnie oderwane od rzeczywistości. Ale jeśli te słupki już są, to ja nie widzę powodu, żeby z nich nie korzystać.
Nie odwracam kota ogonem, nie twierdzę, że jazda "na sposób" jest lepsza, nie zgadzam się tylko, że ma to przełożenie na umiejętność prowadzenia. Plac jest odrealniony.
Co zrobić, żeby z górki wyjechać powoli i bezpiecznie?
przez netsatan » niedziela 18 września 2011, 23:50
przez piotrekbdg » poniedziałek 19 września 2011, 09:15
Piotrek: Zrzucasz obowiązek instruktora (czyli naukę m.in. parkowania) na kursanta. Na tej zasadzie - po co mi w ogóle ten instruktor? Pożyczę auto, pojadę na miasto i sam, prędzej czy później, wszystko opanuję.
Dlatego, że przeszkodę widzę, albo wiem jak wygląda i gdzie się znajduje (bo widziałem ją przed chwilą). Plac to z kolei działanie na zasadzie "umówmy się, że tu i tu stoi samochód, a jego krawędzie to te tyczki".
przez Multisim » piątek 30 września 2011, 00:03
przez ella » piątek 30 września 2011, 09:03
Mam pomysł, aby zrobić listę pułapek egzaminacyjnych na mapie miast.