Mój kurs...

Tutaj możecie zamieszczać opinie dotyczące kursów na prawo jazdy

Moderatorzy: ella, klebek

Re: Mój kurs...

Postprzez alice_b » poniedziałek 09 stycznia 2012, 18:26

ja jeździłam na łuku aż mi uszami wychodził . W czasie godzin kursowych na każdej godzinie był pokazy i trochę poćwiczony dany element . Tak w okolicach 25 godziny zaczęło się powtarzanie i przypominanie parkowań , zawracań itp. Instruktor zawsze się pytał co mi chodzi po głowie i co chcę przećwiczyć czy tylko pojeździć po mieście.
Zdałam egzamin 14 kwietnia 2011 roku !
alice_b
 
Posty: 299
Dołączył(a): sobota 01 maja 2010, 17:12
Lokalizacja: Piekary Śląskie

Re: Mój kurs...

Postprzez mentor » poniedziałek 09 stycznia 2012, 20:44

Prawdę mówiąc, na razie nic nie mówie instruktorowi. Ponieważ ufam mu i wierzę w jego kompetencje. Tym bardziej,że inny instruktor który jest moim b.dobrym znajomym. Powiedział,że jeżeli mam do kogoś iśc to tylko do tego Pana który mnie uczy.

Nie wiem,może to kwestia tego,że nie czuje chyba jeszcze auta w tylu % zeby idealnie parkować bez obawy,że zaraz w coś przywalę.

Z drugiej strony,każda lekcja jest dla mnie progresem :spoko:. Wydaję mi się,że instruktor wie co robi. Uczy mnie nowych rzeczy,zawsze niespodziewanie a czasami nawet tak,że mógłbym się tego nie skapnąć. Przez co nie stresuję się nowościami w jeździę. Starannie ma dobrane trasy,mimo że ciągle jeźdze w te same miejsca,to co lekcje prowadzi mnie po trudniejszych trasach,w których ważniejszą role gra obycie z tym wszystkim i odpowiednia percepcja.

Z drugiej stroni,chodzi mi po głowie. Że instrutkor uważa,że im lepiej poznam auto,im lepiej je poczuję. Tym łatwiej się nauczę,parkowań czy łuku. Chociaż nie wiem,jęzeli po 30h nie będę czuł że odpowiednio umiem,wszystko co trzeba. To dokupie godziny

Najbardziej to mnie denerwuje i dobija,to chodzenie po domu i słuchanie. Że moja siostra już 7 czy tam 8 raz nie zdała. I ciągle przekzywanie sobie informacji i w ogóle,jak to tamto a jak to tamto. Już nawet proszę zeby nie gadali o tym przy mnie. Ale nie da sie nie słuchać,jak gada z kimś przez telefon ktoś i gada "A wieszz Anka znów nie zdała" i wielkie tłumaczenie.
Prawdę mówiąc, myślalem na poczatku kursu mega pozytywnie. Wierzyłem,że się naucze jeździć jak trzeba i zdam za pierwszym razem.

Ale jak nie mieć wątpliwości. Jak się ciągle o czymś słyszy,negatywnie.
Juz nie mówiać tekstów. A jak na tego egzamintora trafisz to przewalone i w ogóle. Albo jak to egzaminatorzy są niemili i zostawiają specjalnie pułapki,w stylu otwarte tylne drzwi lub auto na biegu.

Jedno jest pewne. ZE STRESEM to ja sobie poradzę. A z narastrającym frustracją i zdenerwoaniem przez to gadanie ludzi,już raczej nie.


Mówię,przed samym egzaminem,każdego kto będzie źle gadał,będę walił w zeby:D
mentor
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 03 stycznia 2012, 18:57

Re: Mój kurs...

Postprzez lith » wtorek 10 stycznia 2012, 15:35

No egzaminatorzy czasami wpuszczają w maliny, czy sa niemili, ale to nie zmienia faktu, że jeżeli by brać pod uwagę ludzi, którzy do prawka podchodzą poważnie- tak jak np. Ty- to większość jednak zdaje za 1 razem, a jak na czymś się wyłożą to max za 2. Przynajmniej wśród moich znajomych tak to wyglądało. Powiedzmy, ze na 30 osób w klasie do matur prawko miało 25. Z czego może ze 2-4 osoby zdawały więcej niż za 2-3 podejściem. Większość za 1. I to wcale nie jeździli idealnie... po prostu wystarczająco jak na egzamin. Sorry, ale jak u mnie na teorii jak byłem w wordzie odpadło ponad 50% grupy i byli ciężko zdziwieni i narzekali jak to ciężko zrobić prawko i złodzieje z wordu kasę wyciągają od nich to sorry. Ta zdawalność, która przy tym jest to i tak dziwnie wysoka.
Avatar użytkownika
lith
 
Posty: 7569
Dołączył(a): niedziela 17 maja 2009, 21:09
Lokalizacja: E-g/Gda

Re: Mój kurs...

Postprzez mentor » wtorek 10 stycznia 2012, 20:39

Dzisaj 23-24 godzina.

Jeździłem sobie po miescie dwie godzinki. Non stop miasto,skrzyżowania,ronda i takie różne bzdety. Autko zgasło mi dwa razy,ale bez lipy. Raz znów zapomiałem wrzucic na luz na światłach,a że jeździłem po nich dzisaj jak najęty to nie jest źle. A drugi raz,zgasło mi autko. Stałem na ręcznym pod dużą górką,auto na luzie i czuję że spadają obroty i zgasł. Instruktor szybko wytłumaczył co i jak i ponowanie przy takiej sytuacji już nie dopuściłem do zgaśnięcia.

Tak to myślę że już super sobie radzę. Co do parkowania czy łuku. Instruktor stwierdził,że pocwiczymy na nastepnych jazdach i ze dam sobie rade bez problemu. Wytłumaczył mi przy tym cała idee jazdy przy parkowaniu i z niecierpliwoscia czekam na sobotę.

Co do parkowania/łuku to wyciągam takie wnioski. Że dla mojego Instruktora ważniejsze jest to,żebym czuł auto i był jego pewien, a w/w manewry to będzie tylko kwestia wytłumaczenia. Niż wałkowanie co lekcje jak sie nie opanowało dobrze auta.

:spoko:

A co do egzaminatorów,ja sie źle nie nakrecam. Oni maja sprwadzić to i tamto - a wszystko mamy wyłożone jak na tacy. Trzeba tylko nie dać się zjeść stresowi i w miarę pewnie pojechać. Bo jak ktoś nie zdaje,bo jedzie pod zakaz.. no to bez komentarza. A i tak ludzie cisna,jacy to zlodzieje.

Najlepszy tekst ostatnio slyszalem.

"Oni maja ilość % co ma nie zdać,jeżeli trafisz do tej grupy,to nie zdasz nawet jak bys dobrze jezdzil"..

parodia
mentor
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 03 stycznia 2012, 18:57

Re: Mój kurs...

Postprzez mentor » piątek 13 stycznia 2012, 19:55

Siemka, jako że nie uczyłem się jeszcze parkowań. A jedyne moje dośwaidczenie z tym,to na początku i na koncu jazdy, parkuje gdzieś przed ośrodkiem. Wyjazd tyłem,wjazd przodem.

To mam takie pytanko. Czy przy cofaniu np. z miejsca parkingowego lub wjezdzaniu miedzy auta. Uzywać takich zdecydowanych ruchów, jak przy robieniu łuku,dosyć takie duże i zdecydowane ruchy kierownica, w nerwaligcznym momencie, ze to tak ujme? Macie jakieś rady?

Jutro się będę uczył parkowania. A do konca kursu tylko 6h. Wolalbym nie zaliczyć większych wpadek,zeby miec pewność psychiczną na egzaminie.
mentor
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 03 stycznia 2012, 18:57

Re: Mój kurs...

Postprzez mentor » sobota 14 stycznia 2012, 15:17

25-27h

Troszkę pojeździłęm tak jak zwykle. Po czym instruktor zabrał mnie w jedno miejsce,gdzie ciągu 100 metrowej drogi,zrobiłem wszystkie zawracania. Wszystkie wychodziły bez problemu :spoko:

Potem przyszedł czas na parkowania. Na pierwszy ogień poszło równoległe tyłem.. instruktor wytłumaczył mi i na osiedlu,kazał parakować 'co wolne miejsce'. O dziwo na 20 prób, tylko raz zrobiłem źle - minimalnie najechałem na krawęźnik.

Kawałek dalej,inne parkowania,które szły w miarę OK. Najgorzej o dziwo, wychodziło mi parkowanie... prostopadle przodem. Juz tyłem się bez problemu pakowałem. Na koniec,jazd wytlumaczyl mi swiatla i 'co jest pod maską'. Stwierdzając; Żebym dobrze zapamietał,zeby mu statystyk nie popsuć bo u nietgo prawie każdy zdaje za pierwszym razem.

No i chyba najmilszy tekst, w ciagu całych jazd. Ze w ciągu 27h bardzo dużo mnie nauczył :spoko:
mentor
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 03 stycznia 2012, 18:57

Re: Mój kurs...

Postprzez mentor » niedziela 15 stycznia 2012, 15:51

Dzisiaj miałem ostatnie godziny kursu. Instruktor kazał mi jeździć po trasie gdzie jest egzamin, w każdą uliczkę z wszystkich stron i opierniczał,za każdy nawet malutki błąd. Widziałem,że ma na celu wyeliminowanie głupich błędów które mogą zawazyć na niezdaniu egzaminu. Chociażby takich jak minimalne przejechanien a skrzyżowaniu po ciągłej.[Mieliśmy jeszcze dzisiaj parkowanie pocwiczyc,ale nie starczyło czasu]. I tak jeździliśmy jeździliśmy aż stwierdził. "Na 5-6" hh.

Ogólnie nabrałem więcej dynamiki w jeździe i jeszcze większej pewności siebie.

Aby udało się zdać za pierwszym razem. Dogadałem się,że wezme u niego przed samym egzaminem 2h. Zeby na swiezo porobić manewry i być w dniu egzaminu na 'świeżo' z autem.

Tak więc,jak ktoś się interere moim tematem,to czekajcie na datę egzaminu:P
mentor
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 03 stycznia 2012, 18:57

Poprzednia strona

Powrót do Szkolenie kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości