Przyszły jazdy...Właściciel szkoły przypisał ludzi do instruktorów, trochę na zasadzie podobieństwa temperamentów. Mnie przypadł p. S. Fantastyczny, ciepły i bardzo cierpliwy człowiek. Ale nie zgraliśmy się, niestety. Jazda ciągle do przodu i skręcanie wciąż i wciąż w prawo, utrwaliło mi złe nawyki. Oprócz tego - co wyszło później - ów pan trzymał nogę na sprzęgle, przez większą część jazd. A ja się głupia cieszyłam, że potrafię płynnie ruszać i auto "nie wali kangurów" przy ruszaniu... Przypadek sprawił, że trafiłam na p. A. Pan z wieloletnim doświadczeniem. Jak to się mówi "stara szkoła nauczania". Człowiek fantastyczny!!! Bardzo wymagający, ale do tego z ogromnym poczuciem humoru i indywidualnym podejściem do kursanta. Wiem, że inni uczący się nie lubili z p. A. pracować. Przyznam, że nie rozumiem! Albo się chce nauczyć JEŹDZIĆ, albo idę na pogaduchy o "dupie Maryni". Nauczyłam się wiele i wspominam rzeczonego pana z wielkim sentymentem. To, że zawaliłam kolejne egzaminy, to tylko i wyłącznie moja wina. Słaba psychika, brak wiary we własne możliwości. Ale nie o tym...
Po kolejnym niezdaniu poszłam do Auto - Szkoły PAŁGAN, na doszkolenie. Chciałam jeździć gdzie indziej, bo wiadomo, że każdy ma inny sposób nauki. Jako, że 2 razy "uwaliłam" na łuku zależało mi, żeby instruktorzy nauczyli mnie jazdy nie, "na pachołki", ale na logikę! Jeździłam z p.W. i p. T. Fantastyczni ludzie, sporo się nauczyłam. Niestety, z moje winy, uwaliłam znów... Nie "na łuku"

Po 3 nieudanym podejściu musiałam wykupić 5 godzin dodatkowych. Poszłam więc znów do Drivera. Niestety nie udało się dostać do p. A., bo "obstawia" motocykle (notabene, ma 100% zdawalność!!!). Więc zapisałam się do kogoś innego. Młody nabytek szkoły, p. P. POLECAM! Niby jeździliśmy 2 godziny, ale potrafił przekazać wiedzę. Lekko się załamał widząc, jakie mam problemy z parkowaniem. Poszłam na egzamin, uwaliłam znów. Mea culpa, głupi błąd. Po kolejnej porażce poszłam na doszkolenie do p. S. Porażka! Tak naprawdę stracone pieniądze i czas! Nie odbieram temu panu świetnego usposobienia, ale jako uczący, porażka!!! Żałuję straconych pieniędzy. Nic nie wniósł do mojej nauki, wiedząc, że łuk to moja zmora, pojechał tam ze mną i stał 200 metrów dalej gadając z kolegą. Już nie wspomnę o tym, że skrócił mi jazdy o ponad 35 minut... Dramat.
Jako, że jestem przed kolejnym egzaminem, poszłam do kolejnej Auto - Szkoły. Przypadek sprawił, że padło na szkołę PAŃCZYK . Ludzie, nie wiem, czy zdam, czy nie, bo egzamin przede mną, ale to jest dopiero instruktor!!! Przede wszystkim, ma wieloletnie doświadczenie w pracy. Poza tym widać pasję i chęć przekazania wiedzy. I to nie takiej, żeby zdać, ale żeby jeździć i nie pozabijać siebie i innych! Pan I. powie wam, co to znaczy prowadzić auto! Wytłumaczy każdemu co w samochodzie siedzi i co wynika z czego. Oprócz nauki jazdy dowiecie się co nieco o wnętrzu samochodu. Rozjaśnia w głowie, uwierzcie. Dla mnie dramatem było, że wiem, że przy redukcji mam wcisnąć sprzęgło, ale do diabła, dlaczego??? Już wiem. Nauka łuku? Rewelacja! Jak dotąd, czego żaden z instruktorów nie ukrywał, uczona byłam pod egzamin. Czyli drugi pachołek, skręt 7/8, lusterka i prostowanie zgodnie z linią. A w tej szkole? Lusterka zostały złożone i po raz pierwszy byłam edukowana realnie, z wyczuciem auta. Tak jak wspomniałam, być może nie zdam znowu, ale to będzie wina mojej psychiki. Paraliżuje mnie słowo egzamin i wpadam w histerię. Natomiast dlaczego napisałam tego posta? Żeby uzmysłowić Wam, być może szukającym dobrego instruktora, że oprócz nauki na zdanie egzaminu, powinno się umieć jeździć tak, żeby nikomu nie zrobić krzywdy na drodze. I dlatego polecam AS PAŃCZYK!!! Tu okazuje się, że nie wielkie banery reklamowe stanowią o renomie. Ta szkoła jest mało rozreklamowana, a szkoda. Tak strasznie żałuję, że nie wyjeździłam u nich 30 godzin! Po 4 z p. I. wiem więcej, niż dotychczas. POLECAM, z czystym sumieniem. Nic mnie z nimi nie wiąże, nie płacą mi za reklamę

Dla szukających, podam namiary:
Auto - Szkoła PAŃCZYK
ul. Limanowskiego 112, Łódź, na terenie gimnazjum nr 6.
Ps. Tak, dla jasności. Ja nie twierdzę, że jeśli mnie się źle jeździło z którymkolwiek instruktorem, to jest jego zły sposób nauczania. Wiem, że wiele osób sobie chwali każdego z osobna. Natomiast ŻADEN, oprócz p. I. ze szkoły PAŃCZYK, nie uzmysłowił mi, że samochód oprócz wożenia mnie, ma wiele zależności ode mnie. W sumie powinno mi to " latać" - zakuć, zdać, zapomnieć...Tyle, że to p. I. powiedział mi, że dając nam potwierdzenie zdanego egzaminu wewnętrznego, daje nam niejako broń w ręce. Nie muszę tłumaczyć, co miał na myśli...Więc zastanówcie się, czy lepiej mieć PEŁNĄ świadomość jazdy, czy uczyć się na pół gwizdka, na pachołki, na zdanie egzaminu... Ja żałuję wydanych pieniędzy na innych instruktorów. Bo oprócz kręcenia kierownicą na boki, nie uświadomili mi, że władam potencjalnym zagrożeniem...