Tez mnie to najpierw wkurzają, ale mają rację.
Na ostatnich jazdach miałam egzamin wewnętrzny z innym instruktorem. Bylam trochę chora (jakaś gorączka mnie łapała) więc miałam zdecydowanie opóźnione reakcje, było ciemno i inny samochód i to wszystko zrobiło swoje. Chociaż mój instruktor twierdził, że dobrze jeżdże i powinnam zdać to oblałam (najechalam na krawężnik przy parkowaniu równoległym. Fakt faktem "egzaminator" wybrał bardzo chamskie (jak to moj instruktor stwierdził) miejsce, bardzo zaciemnione. No niestety źle pokombinowałam w momencie jak się otarłam o krawęznik).
Bylam tym wkurzona, ale miało to swoje dobre strony, bo sprobowałam na innym aucie, z inną osobą obok.
Dostałam ultimatum, że albo zdaję ponownie wewnetrzny do oporu, albo wykupię 10h przed państwowym i od razu dostanę papiery. Wybrałam drugą wersję, co pochwalił moj instruktor. Z reszta i tak planowałam kupić dodatkowe godziny przed samym egzaminem, bo ponad 3 tygodnie bez jazd to jednak troche długo... 1,5 tygodnia przed egzaminem zaczełam jeździć. Dalej popelniałam drobne błędy (nie zauwazylam jakiegoś znaku, nie popatrzyłam w prawo, wjechałam na skrzyżowanie nie mogąc z niego zjechać (ale nie utrudnilam tym jazdy innym na szczescie).
Efekt? Zdane za 1 razem:) Na egzaminie też nie było idealnie. Ale błędy typu, że za blisko zaparkowanych samochodow, raz niedokladnie właczylam kierunkowskaz przez co sie nie włączył czy też zażabowanie przy ruszaniu nie wpływają drastycznie na wynik egzaminu. A takie błędy to się każdemu na pewno przytrafią. Jak w przyszłości człowiek przyzwyczai się do samochodu który będzie prowadził na co dzień to one w przyszłosci sie pojawiać nie beda.
Niech Twoja dziewczyna się nauczy jeździć a później pójdzie na egzamin:) I zda jak ja, za pierwszym razem, a nie jak osoby z którymi czekałam na egzamin, którzy podchodzili już po raz 5:)