Zmieniłam OSK przed egzaminem wewnętrznym praktycznym (który jest de facto tylko formalnością w większości ośrodków, bo przecież instruktor widzi, jak kursant jeździ).
Poszłam do biura OSK w którym chciałam dokończyć jazdy (zostało mi 10 godzin), szef akurat jechał do WORDu, więc się zapytał, czy przyjmą mi w papierach 2 karty (pierwsza 20 godzin z pierwszego OSK i na drugiej 10 godzin z drugiego), zgodzili się bez problemu. Musiałam tylko wyciągnąć ze starego OSK papiery, co nie zawsze jest łatwe, bo nie chcą tracić kursantów, ale ostatecznie się udało (pamiętaj o zaświadczeniu lekarskim, żeby i o nie się upomnieć! dokumenty są twoją własnością i masz prawo do oryginałów!).
Zwrotu kasy jednak nie dostałam (10 godzin x 45 bodajże = 450 zł :] ), a z tego, co mówiono mi w drugim OSK, powinnam mieć wszystkie pieniążki za niewyjeżdżone godziny w kieszeni. Nie będę robić afery o 4,5 bańki, nie ma sensu, zresztą nie o pieniądze mi chodzi.
Trzeba tylko przed zmianą dowiedzieć się, czy są w okolicy OSK, które przyjmą kursanta na kilka godzin. Jedna ze znanych szkół w moim mieście (Babska Szkoła Jazdy pani Mandryk) nie zgodziła się, tłumacząc, że musiałabym odbyć całą praktyczną część od nowa, co jest kompletną bzdurą (mam nadzieję, że to tylko nieznajomość przepisów, a nie chęć wydojenia 1300 zł, bo tyle musiałabym zapłacić za całość).