WORD Słupsk - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Tutaj możesz umieścić informacje i opinie dotyczące danego ośrodka egzaminacyjnego oraz zdać relację z egzaminu.

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez Marco18 » piątek 30 stycznia 2009, 16:15

Egzamin nr 1:
13 październik 2008, godz 11:15.
Miałem w ten dzień egzamin teoretyczne i praktyczny. Teoretyczny bez problemu, zero błędów. Śmiać mi się tylko chciało. gdy facet obok mnie woła tego egzaminatora, że mu coś źle wyświetla odpowiedzi. A oczywiście wszystko było dobrze.
No dobra wychodzę z sali siadam tam wśród innych i czekam, aż moje nazwisko wyświetli się na ekranie. Trochę posiedziałem, pokręciełem sie po dworze poczytałem gazetkę. No i gdzieś po godz 13 jest... Czas na mnie. Auto nr 8. Ide wolnym krokiem, egzaminator już czeka. Przedstawia się (teraz nie moge przypomnieć sobie jego nazwiska) bierze dowod no i zaczynamy. Pod maska wszystko ok światła tak samo. Każde wsiadać ustawiać sobie wszytsko i jechać na łuk. Łuk bezbłednie wieć on siada koło mnie i jedziemy na górke. Tam wręcz idealnie (nawet gaz mocno nie zawył). Wyjezdzamy i kaze stanać na początku drogi wyjazdowej. Mowi zeby rozpedzic do 50 i przed linia zachamowac. No ok dało rade wiec jedziemy na miasto. Wyjezdzam w prawo, na swiatlach prosto potem w lewo i w kierunku ronda plastikowego niedaleko szpitala. Tam w lewo i na lutoslawskiego. Na lutosławskiego jade prawym pasem, obok mnie lewym wyprzeda jaki sbyaly furgon i gwaltownie hamuje przed przejsciem. Jednak ja nie zdazyłem, hamuje egzaminator. Cos tam mowi ze bład a ja na to ze ten samochod obok mnie zbyt gwaltownie zahamował. No nic ruszam i kazde skrecac w lewo na jaracza i tam parkowac. Mowi ze blad zbyt powazny i przesiadka... koniec.

Egzamin nr 2.
31 pażdziernik 2008, godz 13:15
Siedze czekam czekam czekam... ok 15:00 zostaje wezwany. Samochod nr 2, egzaminator pan O. No to mysle d**a... Ale nic pokazuje wszystko pod maska. I zaczynam pokazywac swiatla. Pytam sie go czy sprawdzi swiatlo stopu a on dlaczego tak brzydko i bezczelnie sie do niego odzywam? Eh nie wiem o co mu w ogole chodzilo ale nic sprawdził. No to siadamo do srodka ustawiam sobie wszytsko i kaze jechac w strone łuku. Łuk przejechany ale oczywiscie czepia sie ze nie zachowałem proporcji. Nie ma co tym swoim czepianiem potrafi podniesc cisnienie. Potem na gorke-bezblednie i bezproblemowo. Potem znow to rozpedzanie do 50 i hamowanie. Powiedział ze przed nami egzamin w ruchu miejskim. Uff troche odetnąłem z ulgą. Wyjezdzam w prawo i jade w strone Castoramy. Na ulicy chyba gornej kaze parkowac i zawracac. No to bezblednie sie udało. Potem jade w centrum. Czepia sie caly czas ze nie trzymam sie prawej krawędzi. Dziwne było to dla mnie... Potem ogromna kolejka przed plastikowym rondem. Ruszam jadę metr i staje... i tak 10 min. Ok rondo przejechane jade w strone ronda ze swiatlami. Tam tez ruch spory ale sie udało i skreciłem na nim w lewo. Potem w strone Jana Pawła i znow spora kolejka. Jeszcze pusciłem autobus ktory wyjezdzal z przystanku. Pan O troche sie denerwuje, czas leci a ja stoje w korku:P Ok z JP oczywiscie w lewo i dalej w strone ośrodka WORD. Gdzieś po drodze staje na czerwony, Ruszam na zieolonym a Pan O znow daje swoje "cenne i niezwykle dobitne" sugestie ze przy takim ruszaniu to nas babcia na rowerze wyprzedzi. No ale nic nie zrazam sie tym i jade dalej swoje. Wjazd do WORD, każe stanąc pod wiatą. Wylaczam ładnie wszytsko no i czekam na wyrok... Ten zaczyna wytykać błedy, że tu tak, a tam tak zrobiłęm i w ogole... Ale podsumowując moj calokształt zachowania sie na miescie zalicza egzamin. I wtedy moglem poczuć ulgę... Wysiadam a pan O. z takim tekstem: "Ćwicz ćwicz młody człowieku i staraj sie doslonalić swoją jazdę" Cos tam jeszcze ja powiedziałem i ide z bananem na twarzy:P
I mówie z góry dla wszystkich: Pan O. nie jest taki straszny jak go malują:D
Marco18
 
Posty: 1
Dołączył(a): piątek 30 stycznia 2009, 15:49

Postprzez zamus » środa 18 marca 2009, 23:44

Moja droga do spełnienia marzenia nie była prosta ;/ ale udało się za pierwszym razem egzamin u pana B. podobno drugi po panu O. ale tak zacznijmy od początku 2 dni przed egz. pech chciał że zgubiłem okulary a w papierach mam że jazda w okularach ehh ;/(na wszelki wypadek miałem okulary kolegi w których kompletnie nic nie widziałem ) wyczytany do egzaminu podchodze a egzaminator czy jet pan gotowy do egzaminu ja że tak on to ja odmawiam przeprowadzenia egzaminu!! ja szybko myśle co jest?? i aha mam okulary już zakładam prosze pana płyny w okularach kumpla ledwo co wogóle silnik widziałem ale jakoś się udało :P dobra jazda brylki nisko na nos żebym widział normalnie łuk idealnie wzniesienie był śnieg i mielił dopóki się nie dokopał do asfaltu ale zaliczone jazda po mieście ok tylko już wracając do word mało brakowało droga cała pokryta śniegiem i bach przed swiatłami nagle zółte ... i czerwone ja na hamulec ABS zaczął hrobotać ale cisę z całej siły no myśle nie zdałem ale jest ufff stoi jakieś 10 cm od pasów ;)) i do word pod wiate i chwila prawdy i słowa no egzamin pozytywny :))))))))))))) teraz czekam na poprawkę kategorii "C" ;/
zamuś
zamus
 
Posty: 1
Dołączył(a): środa 18 marca 2009, 23:17

Postprzez sole777 » piątek 03 kwietnia 2009, 09:52

Wczoraj zdałam egzamin w Słupsku. Jeszcze nie mogę w to uwierzyć. Mam radę dla wszystkich zdających. Nie słuchajcie tych durnych opowieści w poczekalni. To normalni ludzie i jeśli widzą, że potrafisz jeździć, to zdasz. Tak było w moim przypadku. Zrobiłam błąd, że słuchałam tych wszystkich historii na temat strasznych słupskich egzaminatorów, a tymczasem okazało się, że to bardzo sympatyczni ludzie.
sole777
 
Posty: 1
Dołączył(a): piątek 03 kwietnia 2009, 08:56

Postprzez lukasz19pl » niedziela 16 sierpnia 2009, 22:57

Ja czekam do jutra na egzamin :)

Zdaje na kat. C

Takze jutro sie podziele swoim zdaniem na temat egzaminowania oraz swoich przezyc :)




P.S
Prosze nie kasowac posta jutro go zedytuje :D

I nadszedl dzien egzaminu. Pierwszy egzamin poszedl bdb w niecale 5 minugt zrobilem testy z jednym bledem. Podnioslo mni to troche na duchu.Dlugo nie musialem czekac na praktyczny. Po paru minutach wywolano mnie i mykalem do samochodu nr 2. Poczekalem chwile przy samochodzie na egzaminatora. Wylosowalem zestaw opis samochodu poszedl jak po masle :) I zaczelo sie jada po luku :cry: 2 proby i 2 zle ;/ wiedzialem ze to juz koniec. Jak na zlosc 2 razy stanelem ponad ten wymagany metr :/. Potem powiedzial mi iz mam wykonac to co wylosowalem po czym ladnie mi podziekowal i zaprosil na ponowny egzamin.

Terminu jeszcze sobie nie ustalilem bo nie chcialo mi sie wracac z kasa :?

Takze
WORD - JA 1:0
lukasz19pl
 
Posty: 1
Dołączył(a): niedziela 16 sierpnia 2009, 22:53
Lokalizacja: Słupsk

Postprzez karola18 » wtorek 29 września 2009, 18:50

Pierwsze podejście ...dzisiaj. Zaczynam teorią o 8:15. O dziwo, stres nie jest tak wielki, jak sie spodziewałam. Wchodzimy na salę komputerową, egzaminator , pan Sz. bardzo sympatyczny, wyjaśnił nam co i jak, egzamin próbny i zaczynamy. Niestety, wylosowałam większość pytań, z których zrozumieniem czy nawet zapamiętaniem miałam zawsze problem. Obawiam się, że nie będę miała okazji podejść do praktyki...zaliczone. 2 błędy.

Czekam na praktykę. W poczekalni niezbyt duży tłum , muzyczka gra, nawet się mocno nie denerwuję. Co jakiś czas wyczytują nowe nazwisko, a ja nadal czekam. O 9:15 w końcu słyszę przez głośnik, ze jestem proszona do samochodu nr 3. No cóż, wstaję i idę, ciesząc się, że będę to miała za sobą. Podchodzę do wiaty, egzaminatora jeszcze nie ma. Po jakiejś minucie wychodzi pan T. Dosyć młody , na pierwszy rzut oka całkiem sympatyczny. Na pierwszy rzut oka, jak się później okazało.
Wchodzimy do auta, podaję dowód, a on swoje nazwisko, którego i tak na początku nie zapamiętałam. Każe mi pokazać płyn chłodniczy i światła drogowe. Pod maską ok, włączam światełka, sprawdzam przednie, idę do tylnych...chwila, nie ma tylnych drogowych. Zawahałam się, on do mnie: no nie ma, nie ma. Ok. Dalej. Idę na łuk, egzaminator ustawił samochód w kopercie. "Prosze się przygotować do jazdy , ruszyć i wykonać jazdę po łuku do przodu i tyłu". Ok, ustawiłam fotele, lusterka, zapinam pas i jadę. Okropnie bałam się łuku, tymczasem wyszedł niemal idealnie. Samochód chodzi trochę inaczej niż moja elka, jakoś ciasno się w nim czuję, ale generalnie jeździ się bardzo przyjemnie i łatwo;) Później tylko wzniesienie, no i ..."Czeka panią egzamin w ruchu miejskim". Wyjeżdżam za bramą w lewo. Podobno zły tor jazdy, popełniłam błąd. Na szczęście musi mnie informować na bieżąco. No nic, jadę dalej. Nie wiem kiedy minęło te 45 minut, ani dokładnie nie pamiętam wszystkich miejsc, w których byłam. W pewnym momencie każe mi zawrócić z wykorzystaniem wjazdu tyłem po prawej stronie. Nie wiem dlaczego, ale mi nie wyszło, wjechałam na pobocze. Otrzymałam wyczerpujący wykład i dowiedziałam się, że chyba robię sobie żarty z Pana Egzaminatora

:lol: :D

Jeszcze kilka takich sytuacji, które o mało nie doprowadziły mnie do wyjścia z siebie, po drodze usłyszałam. Dojeżdżam do przejścia, kobieta stoi po lewej stronie ulicy, zatrzymuję się, mimo, ze babka jeszcze nie weszła na pasy. Dla pewności, bo jak sam powiedział, jazda ma być przede wszystkim bezpieczna. Z naprzeciwka jedzie autobus, który tego nie zrobił. No i dowiedziałam się, ze gdyby Pani weszła na przejście i zginęła pod kołami autobusu , to nie byłaby jej wina, ani kierowcy mzki, tylko moja... ok, ale każe jechać dalej. Wjeżdżam bramą po prawej do WORDu, dalej w lewo, lekko się zamotałam i dał mi po hamulcach, okazało się, że w złym miejscu zaczęłam skręcać...fakt, zagapiłam się. Parkuję pod wiatka i słyszę, że moja dyskusja z nim, kiedy zwracał mi uwagę była zbędna, a błędy nie powinny mieć miejsca, ale "Prosze jeździć ostrożnie, zaliczyła pani egzamin..." I to był, mimo wszystko pozytywny akcent mojego dzisiejszego spotkania z tym Panem. Ciężko było, facet potrafi wyprowadzić z równowagi, ale widocznie taką ma taktykę, najważniejsze, że zaliczone. :) :)

Trzeba uwierzyć, ze się uda, myśleć pozytywnie. I postarać się zapamiętać jak najdokładniej wszystkie problemowe miejsca w mieście, ja robiłam sobie nawet notatki. Powodzenia wszystkim zdającym, nie dajcie się :wink:
karola18
 
Posty: 1
Dołączył(a): wtorek 29 września 2009, 11:10

pan O.

Postprzez lenisko » sobota 17 października 2009, 10:26

wczoraj miałam egzamin i kiedy usłyszałam nazwisko O., to nadzieje na pozytywny wynik zredukowałam do zera. Gdy zaglądał mi w oczy, próbując zobaczyć czy mam soczewki, pod wpływem stresu rzuciłam "miło, jak pan tak patrzy w oczy, ale i tak wolałabym nie spotkać pana "(a po cichu do siebie:idiotko, zamknij się i myśl, a nie mów!). Ton głosu i ten ostentacyjnie włączany stoper poraziły mnie do tego stopnia, że po włączeniu świateł drogowych poszłam sprawdzić z tyłu, na co pan O. "a pani po co tutaj!!!". zamiast ugryźć się w język, rzuciłam "bo pan tu stoi i tak mnie pociągnęło". po raz kolejny się uśmiechnął (jeżeli te lekko podniesione kąciki ust można nazwać uśmiechem;) i kazał mi wykonać zadanie nr 2. Reszta już poszła bardzo sprawnie. w ruchu miejskim zrobiłam tylko 1 błąd, choć co chwilę padały jakieś lekko złośliwe uwagi.
wnioski:
1.najważniejsze są umiejętności, których nauczyć może tylko DOBRA szkoła (mądrzy instruktorzy)
2.jeżeli ktoś potrafi jako tako jeździć i ma na tyle szczęścia, że nie wtargnie mu na drogę jakiś człowieczek, to egzamin jest tylko formalnością, choć stresującą
3.opinie ta temat pana O. są mocno przesadzone. Można spodziewać się wprawdzie zgryźliwych uwag (mnie bardziej śmieszyły niż stresowały), ale polecenia są wydawane precyzyjnie i odpowiednio szybko. Sprytna osoba łatwo zauważy, że pan O. ma swoisty sposób podpowiadania, czyli np. "proszę skręcić w lewo w najbliższym M O Ż L I W Y M miejscu" oznacza, że przy najbliższej ulicy jest znak zakazu wjazdu;)
4.zostałam fanką pana O. uwielbiam go za poczucie humoru i za umiejętność grania na czyiś emocjach. Super facet
lenisko
 
Posty: 1
Dołączył(a): sobota 17 października 2009, 10:00

Postprzez Bareq » czwartek 10 grudnia 2009, 04:52

Nie ma jeszcze wrażeń z egzaminu na C+E więc opiszę swoje.

Wylosowalem samochod nr 1 czyli tego starszego MANa

Najpierw placyk, pierwszy manewr to podlaczanie przyczepy. Za pierwszym podejsciem zapomnialem o sprawdzeniu czy zaczep w samochodzie jest otwarty, za drugim podejsciem na szczescie sie zreflektowalem i sie udalo.

Pozniej znienawidzony chyba przez wszystkich łuk, podjezdzam do przodu i cofam, jak juz wyszedlem na prosta patrze w lusterka zeby bron boze nie uderzyc w pacholki, jak sie potem okazalo bylem zbyt ostrozny, wysiadam patrze zostaly jeszcze 3 metry a wysiasc sprawdzic odleglosc mozna tylko raz. Na czuja cofalem dalej ale po zatrzymaniu okazalo sie ze bylem za daleko jeszcze bo ok 1,5 metra. I tu rada dla zdajacych, po lewej stronie sa garaze kazdy ponumerowny, trzeba spojrzec po prostu i obrac swoj punkt odniesienia. Wykorzystujac te metode drugie podejscie mialem prawidlowe.

Potem wylosowany zestaw manewrow, w moim przypadku garaz skosny przodem i prostopadly tylem. Oba manewry w pierwszym podejsciu.

Nastepnie miasto, tu juz emocje znacznie opadly bo ja za punkt honoru postawilem sobie wyjechanie z placu ;-) Wyjazd z wordu w prawo, po skrecie trzeba ciagnac dosc dlugo lewym pasem zeby przyczepa nie walnela w kraweznik i dopiero potem wrocic na wlasciwy. Potem skrzyzowanie z Westerplatte w lewo, nie ma swiatel a ruch jak w mrowisku, trzeba czekac dlugo zeby pierwszenstwa nie wymusic, potem przez skrzyzowanie z gdanska prosto, przejazd przez to niby rondo kolo cmentarza, prosto kaszubska, na drugim rondzie w prawo do stadionu, tam zawracanie, powrot na rondo, przez nie prosto, spoznilem sie z migaczem przy opuszczaniu ale egzaminator przymknal oko. Dalej prosto do ronda na kopernika, tam w prawo na Ustkę , prosto kolo stacji benzynowej Oktan, tam ograniczenie 70, wiec wolalem do tych 60 przycisnac zeby sie nie czepil egzaminator o brak dynamiki jazdy. Pozniej zjazd na strefe, do grunwaldzkiej skret w leszczynskiego, tam jest ciasny zakret i pole wylaczone z ruchu (zakreskowane) korzystac trzeba smialo z przywileju ciezarowych i po prostu na nie wjechac bo inaczej nie da rady. Dalej na rondzie z 3maja w lewo, przez rondo z sobieskiego prosto, potem ku mojemu zaskoczeniu zjazd w prawo przed wiaduktem, potem przejazd pod nim i powrot na ul 3 maja, i znow na rondo na ktorym jechalismy w sobieskiego, na kolejnym rondzie jakas glupia pipa wymusila mi pierwszenstwo i musialem przyhamowac, w takich sytuacjach lepiej sie pohamowac i nie przeklinac bo egzaminator moze roznie to odebrac ;-) Pozniej powiedzial ze bedziemy na szczecinskiej skrecac w lewo, jeszcze przed rondem na pilsudskiego zjechalem na lewy pas bo potem mogloby byc ciezko. Pozniej na swiatlach w lewo , sporo ludzi nie pamieta ze trzeba puscic tych jadacych z przeciwka, ruch tam prawie zaden, ale pamietac o tym trzeba. Pozniej pod wiaduktem, na rondzie prosto w deotymy, tam jakis niefrasobliwy pan przebiegl droge tuz przede mna (znowu sie ugryzlem w jezyk). Potem trasa jak na Gdansk, az do ronda ze statoilem gdzie skrecilismy w prawo w kozietulskiego. Na kolejnym rondzie z Westerplatte spodziewalem sie ze pojedziemy prosto ale egzaminator kazal jechac w prawo. Cholernie ciasno, trzeba na maxa wjechac na te kamienie na rondzie a potem maksymalnie szeroko jechac a i tak przyczepie wiele miejsca nie zostanie. Pozniej juz na swiatlach w lewo w mieroslawskiego i polecenie skrecenia do wordu. Tu sie mozna oszukac bo kreci sie tam od groma L-ek osobowych zarowno egzaminacyjnych jak i tych szkolnych, trzeba przepuscic zeby bo jak kogos przycisniesz czy zablokujesz mozliwosc jazdy to wymuszenie pierwszenstwa. Pozniej juz na placyk trzeba cofnac przyczepa w zoltej kopercie w ktorej stala na poczatku po czym...

ostatni manewr czyli rozlaczanie zespolu. Zaczac trzeba od przewodow , potem kliny i podporka , ja mialem troche nerwowa sytuacje znow z tym pechowym zaczepem bo tym razem nie chcial sie otworzyc, na szczescie egzaminator podpowiedzial zebym wsiadl do auta, wrzucil luz, zwolnil hamulec reczny, po czym zaciagnal go znowu wtedy dyszel naczepy zwolni nacisk i zaczep bez problemu mozna otworzyc.

Na koniec pan stwierdzil ze teraz zostaje tylko oblac zdany egzamin, podziekowalem i wyszedlem z bananem na twarzy :-)

Bylo to moje drugie podejscie, pierwszy raz mial miejsce w 2001 roku (jeszcze na starze 200 z naczepa - na luku oblalem) po czym 8 lat przerwy mialem, kiedy wpadlem na pomysl ze wykupie godziny i zaatakuje znowu, tym razem na szczęście udanie.

Nie ma sie co martwic na zapas, jak egzaminator zobaczy ze opanowales technike i nie jestes typem cwaniaczka to nie bedzie sie czepial.

Troche sie rozpisalem ale mam nadzieje ze to komus pomoże, powodzenia i do zobaczenia na szlaku! :-)
Bareq
 
Posty: 39
Dołączył(a): czwartek 10 grudnia 2009, 03:36

Postprzez Pola18 » piątek 08 stycznia 2010, 18:24

No to ja tez sie pochwale moimi egzaminami.A więc na pierwszym mialam pana O. i wiecie co on nie jest taki zły wrecz przeciwnie to bardzo miły facet i duzo mozna sie dzieki niemu nauczyc!A to ze oblalam to byla ewidentnie moja wina bo wymusialam pierszenstwo!Moze duzo sie czepia ale w sumie dla mnie to bylo smieszne i w myslach smialam sie z niego:)Na drugim egzaminie trafilam rowniez pana czepialskiego -pana B., ale zdalam bo go olalam i caly czas powtrzalam ze zdam!Marudzil ze za wolno jezdzeze ruch spowalniam i wogole a jak przyjechalismy juz do WORD-u to nawet mi nie pogratulowal no i nieestety nie mial sie do czego doczepic zdalam:))Wszystkim zycze powodzenia a przed egzaminem radze wypic sobie Melise i glowa do gory-jak umiesz sie wylaczyc jak kots na ciebie krzyczy to zdasz nawet z maruda!
Pola18
 
Posty: 1
Dołączył(a): piątek 08 stycznia 2010, 18:17

Postprzez szafcio » środa 17 lutego 2010, 05:59

Witam
Pierwsze podejście 12.02.2010r (Piątek). Egzamin ustalony na godz. 09:15 (testy + jazda) jednak w poczekalni ośrodka pojawiam się przed 08:50. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to jakaś grupka ludzi stojąca pod jakąś gablotką, po chwili zrobiło się trochę miejsca i już wiedziałem, co to jest „Lista Przystępujących Do Egzaminów”, po chwili znalazłem się na 3 liście na pozycji 10. Pomyślałem za 25min. Mam egzamin, więc nie jest chyba źle, po 10 minutach rozlega się głoś Egzaminatora „Zapraszam na egzamin teoretyczny w pracowni komputerowej”, wchodzimy pomyślałem jest dużo Osób może pomogą w razie, czego. Egzaminator Pan O. wytłumaczył nam, o co chodzi w tym egzaminie, i już się zaczęło, patrzę kątem oka wszyscy mamy takie same pytania pomyślałem jestem w bajce już prościej nie może być, nagle egzaminator prosi nas abyśmy klikali na odpowiedzi tak aż do 5 pytania, pomyślałem super zaraz sam rozwiąże i nam wszystkim zaliczy, nagle wszystko znika i każdy ma inne pytania, na szczęście na wszystkie odpowiedziałem poprawnie w ok. 5min. Egzamin się zakończył na 15 Osób zdało, 14 więc to niezły wynik. Poczekałem sobie w poczekalni jakieś 30min jak naglę nie winem z skąd usłyszałem swoje nazwisko, że mam stawić się do samochodu n
r 5, nogi mi się ugięły i nie mogłem zrobić kroku, ale jakoś doszedłem…
Patrzę a tu Pan O. pomyślałem pół godziny temu u niego zdałem, więc i teraz pewno się uda. Daje mu po raz kolejny dowód osobisty, on każe mi sprawdzić wszystkie płyny i światła mijania oraz światła STOP. Nagle egzaminator mówi „Zaliczone, jedziemy na łuk”, łuk mi wyszedł średnio na jeża, po chwili egzaminator wszedł do pojazdu i mówi „Jedziemy na wzniesienie”, odpowiedziałem „Dobra”, dojechałem do górki on nakazuje ostro na nią wjechać i pada komenda „STOP”, więc ja po hamulcach. Nakazuje mi delikatnie ruszyć tak, aby pojazd nie wył, nie zgasł i nie stoczył się, odpowiedziałem „OK. Spróbuje”, manewr wyszedł idealnie, pada komenda „Proszę jechać do końca pasa ruchu i tam się zatrzymać”, odpowiedziałem „Dobrze”, ruszyłem dojechałem do linii zatrzymania tam egzaminator poinformował mnie: „Przystępuję Pan do drogiej części Egzaminu na Prawo jazdy kategorii B, czy jest Pan gotów?”, Rozejrzałem się po samochodzie czy wszystko jest ok. i odparłem „Tak jestem gotów”, pada komenda egzaminatora „Proszę się rozpędzić do prędkości 50km/h i przed znakiem zahamować do 0km/h”, manewr wykonałem bez błędnie z wielkim zdziwieniem, „po co ja to zrobiłem”. Egzaminator nakazuje ruszyć i wyjechać z drogi podporządkowanej (WORD-u) w prawo dojechałem do skrzyżowania koło OKTAN-u, kazał pojechać w prawo aż do Castoramy na rondzie w prawo aż do garaży przy ulicy Hubalczyków/Górna ( moje rejony :p ) tam wykonałem parkowanie i zawracanie, potem wyjechałem z garaży w prawo na rondzie w lewo na ulicę Bohaterów Westerplatte kazał mi jechać na wprost aż na ul. Wiejską potem w lewo na Gancarską po chwili w prawo w Henryka Pobożnego potem w prawo Armii Krajowej na rondo plastikowe i tam zawracanie kazał pojechać pod kino Milenium tam miałem parkowanie skośne, potem kazał mi objechać kino Milenium i skręcić w lewo w ulicę Grodzką i potem jechać na rondo ze światłami i dalej w Aleje Henryka Siękiewicza potem w prawo na rondzie Solidarności w Wojska Polskiego potem w prawo w ulicę Hugo Kołłątaja do Kauflandu w Kauflandzie parkowanie, potem w lewo w Aleje 3 Maja potem prosto aż do ronda Zesłańców Sybiru w lewo w Jana Sobieskiego potem w prawo w ulicę Stefana Banacha potem w prawo w Wazów potem w prawo w Władysława IV potem w lewo w Jana Sobieskiego na rondzie prosto i na kolejnym rondzie również prosto potem w lewo w Szczecińską potem prosto w Juliana Tuwima potem prosto w Deotymy i tam stanąłem w korku spowodowanym kolizją drogową tam spędziłem ok. 10-15 min. Pan O. już był mocno zdenerwowany, iż mi tak dobrze idzie a tu jeszcze ta kolizja a czas leci… po tych ok. 15 minutach spędzonych w koreczku kazał mi jechać prosto w Aleje Jana Pawła II i potem w lewo w Zamkową potem prosto przez Gancarską aż do skrzyżowania z Wiejską na Wiejskiej w prawo prosto aż do ulicy Nad Śluzami potem w lewo w Ludwika Mierosławskiego w prawo do WORD-u po wjechaniu na drogę WORDU-u kazał mi cyt. „Proszę najpiękniej jak Pan tylko potrafi zaparkować i wyłączyć silnik oraz światła pod wiatą” odparłem z zadowoleniem, bo już był to znak, że koniec tej męki „Dobrze proszę Pana”, wykonałem polecenie, wyłączyłem światła i silnik i siedzę cicho czekam na wyrok, Egzaminator wyjął jakiś bloczek i zaczął wypisywać odwróciłem wzrok odpiąłem pasy i czekam a on do mnie „Wie Pan są jeszcze drobne błędy w Pana technice kierowania, ale … <zawahanie się egzaminatora> … zaliczam Panu ten egzamin gratuluje.” Z niedowierzaniem zapytałem się, co mam teraz zrobić odparł za tydzień proszę stawić się ze stówą w urzędzie komunikacji po odbiór prawa jazdy, odparłem bardzo chętnie podziękowałem mu i poszedłem do budynku WORD-u i potem do domu w pełnej euforii.

Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony sobota 27 marca 2010, 01:17 przez szafcio, łącznie zmieniany 1 raz
szafcio
 
Posty: 1
Dołączył(a): środa 17 lutego 2010, 05:15
Lokalizacja: Słupsk

Postprzez fireowner » poniedziałek 26 kwietnia 2010, 14:11

Witam ;) Moim egzaminatorem był Pan S. a autko to 5. Trasa myślę dosyć popularna Mierosławskiego- Wiejska- Garncarska- Zamkowa- Prosta- Lutosławskiego- Poznańska- zawracanie na pierwszym rondzie - Zielona- parkowanie prostopadłe i zawracanie na trzy - Poznańska- Lutosławskiego- Jaracza- Plac Zwycięstwa- Anny Łajming- Aleja Sienkiewicza- Grodzka- Murarska- Stary Rynek- Kowalska- Armii Krajowej- plastikowe rondo u zbiegu Obrońców Wybrzeża i Kaszubskiej- Św. Piotra- Wiejska- Boh. Westerplatte- zawracanie na pierwszym rondzie- Boh. Westerplatte- Mierosławskiego- WORD ;) Egzamin trwał 25 min ;) Pozdrawiam i szerokiej drogi
Pamiętne daty 15.04.2010- teoria :D, 19.04.2010- praktyka za pierwszym :D i 29.04.2010- prawko w portfelu :D
fireowner
 
Posty: 3
Dołączył(a): poniedziałek 26 kwietnia 2010, 14:02
Lokalizacja: Słupsk

Re: WORD Słupsk - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Postprzez kierowiec_rajdowiec » poniedziałek 20 grudnia 2010, 20:10

pierwsze moje podejście (juz nie pamietam daty ale było to latem tego roku) - egzaminator Pan B., plac ok, wyjazd na miasto i po 5 minutach jazdy "proszę się zatrzymać, proszę sprawdzić jakie ma pan światła włączone" . Oczywiście juz wiedziałem że jade bez świateł. Wyłączyłem przy przełączaniu kierunkowskazów. Ogólnie egzamin oblany przez głupote.

drugie podejście (około tydzień później)- wszystko ładnie pięknie już wracam do Wordu, a tu przejście dla pieszych, droga dwupasmowa, ja jade prawym pasem, a po lewej stoi pieszy, mysle co robić - zatrzymać się czy przejechać. Na kursie uczyli że lepiej się zatrzymać tym bardziej jak pieszy jest z lewej strony, ale okazało się że nie w tym przypadku. W ostatniej chwili przyhamowałem, ale nie było to aż takie gwałtowne hamowanie, nie było pisku opon, lecz egzaminatorowi to sie nie spodobało. Powiedział że nie było potrzeby zatrzymania i gdyby za mną nie jechał samochód to może by sie nie czepił ale stwierdził że stworzyłem zagrożenie kolizji:) i egzamin oblany...
Trzecie podejście-wszystko znowu ładnie pięknie, na mieście już jakieś 35minut. Zatrzymuję się na rondzie ze światłami i czekam na zielone... Zielone, jade prosto dojeżdzam do przejścia widze że stoi dziewczyna, noga na noge zawinięta wiec jade śmiało prosto. Po chwili słysze głos egzaminatora(nie pamietam juz nazwiska) "Dziękuję proszę się zatrzymać kawałek dalej, przeciez ta pani miała zielone" . Szczerze mówiąc to nadal nie mam pewności czy jej się zapaliło zielone światło na przejściu bo stała i czekała aż przejadę. I zaznaczam że przy tym przejściuu nie ma światła informującego kierowcę, jedynie trzeba patrzeć na światła dla pieszych. No cóż, podejrzewam że egzaminator obserwował światło i pewnie w momencie kiedy wjeżdzałem na przejście zapaliło się dla niej zielone. I znowu wku.....ny wracałem do domu.

czwarte podejście 14.12.2010(ostatnie na szczęscie)- miałem prawie pół roku przerwy. Po wyjeżdzeniu dodatkowych 5 godzin ponownie przystępuję do egzaminu. Plac- sprawdzam światła i mówię "w porządku":) Egzaminator-"co w porządku,... działają?" ja-"działają. Już na samym poczatku zepsuł mi humor. Potem rękaw i ręczny bez problemów. Pogoda wiadomo-śnieg, na dodatek pada, jak się okazało potem to najlepsza pogoda na zdawanie egzaminu. Wyjeżdzam na miasto, nie zapomniałem włączyc wycieraczek. Próbowałem zagadac jakoś do egzaminatora "jaka dzisiaj zdawalność przy takiej pogodzie?" Usłyszałem tylko twardym głosem "Proszę nie rozmawiać tylko się skupić na jeździe". Juz dokładnie nie pamietam gdzie jeździłem ale trwało to 45min i musiałem wszystko zaliczyć. Pamietam że najeżdzałem na trójkąty(ustąp pierwszeństwa) ale że droga była troche zaśnieżona, to nawet nie wiem czy egzaminator to zauwazył. Raz podobno nie włączyłem kierunkowskazu przy zmianie pasa. I strasznie denerwowało Egzaminatora że trzymam noge na sprzęge. Trzymałem ale nie dotykałem. Ale powiedział że jak jeszcze raz zobaczy to uzna jako bład. No i oczywiście sie zagapiłem i w końcu uznał jako błąd. Parkowanie koło lidla-"prosze zaparkować przed tym samochodem". Nie wiem czemu, ale zrobiłem prosty bład-zaczynam skręt i nagle hamulec. "Chce pan uderzyć w ten samochód?" Nie uderzyłbym ale faktycznie było za blisko. Miałem cały parking do dyspozycji a nie wiem po co chciałem zaparkowac tak blisko. Potem wsteczny i poprawka. Nagle słysze głos "proszę się tu zatrzymać".
Już myślałem że mam po egzaminie, ale na szczęście po zatrzymaniu słysze "proszę zawrócić na jezdni". Ufff, jak mi ulżyło. Zawróciłem i do ośrodka. Jeszcze nie byłem na 100% pewien czy zdałem bo miałem mały problem z zaparkowaniem-trochę nie za dobrze wcelowałem. Ale udało się:) Czekam na odbiór prawka:)
kierowiec_rajdowiec
 
Posty: 1
Dołączył(a): poniedziałek 20 grudnia 2010, 19:30

Re: WORD Słupsk - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Postprzez LINKA3110 » wtorek 22 marca 2011, 15:23

Witam , również zdawałam egzamin na słupskim Word-ie , egzamin teoretyczny 03.03.2011 zaliczony , egzamin praktyczny 11.03.2011 godzina 10.00. Wyczytano mnie o 10,51 - samochód nr 13 :lol:
Stres nie do opisania - pod wiatą przedstawił się egzaminator Pan Michał Sz. Obsługa - światła mijania , płyn do spryskiwaczy. Następnie egzaminator podstawił mi auto na łuk , po czy kazał przygotować auto i jechać pasem ruchu - uff zaliczone. Następne wzniesienie - również zaliczone. Wyjechałam z ośrodka do miasta - słuchałam tylko poleceń i myślałam o cennych wskazówkach moich wspaniałych instruktorów Pana Jerzego O. i Michała z OSK ze Sławna ( których to szczerze wszystkim polecam). Przyznam że Pan egzaminator bardzo jasno precyzował polecenia - nie miałam wątpliwości gdzie mamy pojechać. Wróciłam do ośrodka o godz. 11.39 - otrzymałam wynik pozytywny . Byłam zszokowana i wzruszona do łez - Pan egzaminator na koniec bardzo miło się uśmiechnął :D
Życzę wszystkim powodzenia na egzaminie - mi szczęście przyniósł pojazd nr.13 i Pan Michał Sz.

17 STYCZNIA 2011 - rozpoczęcie kursu
03 MARCA 2011 - egzamin teoretyczny Word zaliczony
11 MARCA 2011- egzamin praktyczny Word zaliczony
22 MARCA 2011 prawo jazdy w kieszeni :P :P :P
LINKA3110
 
Posty: 1
Dołączył(a): wtorek 22 marca 2011, 14:50

Re: WORD Słupsk - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Postprzez Bonooo » czwartek 29 marca 2012, 11:25

Pan O. nie jest taki zły jak go się opisuje :) Wiadomo, że jak się zrobi coś poważnego to i najlepszy według ludzi egzaminator uwali... Dzisiaj zdane z tym Panem.
Bonooo
 
Posty: 13
Dołączył(a): czwartek 24 listopada 2011, 15:21

Re: WORD Słupsk - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Postprzez keria » piątek 08 lutego 2013, 06:01

Witam!

Jestem po trzech próbach do prawa jazdy i jak to mówią "Do trzech razy sztuka" - trzecia udana. Czekam na dokument :):)
Piszę by dokładnie podzielić się doświadczeniami, mnie Wasze posty bardzo pomogły. Teorię zdawałam starą, więc nie pomogę.

Pierwszy raz był w pod koniec grudnia na godzinę 11:00
Siedziałam w poczekalni naszego WORDu i obserwowałam jeszcze wówczas działającą tablicę wezwanych na ten sąd - w telewizorze. Niesamowite historie czekających wokół i często zmieniająca się lista 10ciu ostatnich wezwanych robiła piorunujące wrażenie. Na wywołanie czekałam 3 i pół godziny, więc zdążyłam się nasłuchać "A za czwartym razem bo..." i naobserwować. Do tego muszę nadmienić, że najczęściej powtarzającym się autkiem - czyli najszybciej zmieniające egzaminowanych - było autko nr 4. Byłam pewna, że muszę już się z nim oswoić.
Gdy w końcu mnie wywołali oczywiście wyświetliło się autko nr 4. Pamiętajcie, wyłączyć komórkę! Wiem, od instruktora że oblewają i za dzwoniący głośno telefon - jak i budzik :roll: Egzaminator już czekał. Pan D.N. przedstawił mi się, był sympatyczny. Wylosowałam olej i światło wsteczne. Pokazałam wskaźnik i wlew, zaskoczyło mnie pytanie "jak się sprawdza", jakoś wybrnęłam i chwatit. Nie byłam pewna czy jak tylko przekręcę klucz w stacyjce ale nie uruchomię, czy wsteczny będzie się świecił, więc ze stresem uruchomiłam. Niestety musiałabym trzymać sprzęgło więc poprawiłam się i wyłączyłam auto, instruktor "gdyby pani puściła to sprzęgło i by zgasł, to bym panią oblał".
Przejechał mi na łuk, musiałam podejść pieszo. Usłyszałam "proszę przygotować się do jazdy". Fotel, lusterka, światło, mogę uruchamiać. Jedynka, ruszyłam - i coś mi puknęło z tyłu w drzwi. Egzaminator: "błąd". Nie wiedziałam o co chodzi. Stres. Rozejrzałam się, światła są, no to dobrze - więc do przodu. Zerknęłam w dół, miałam zaciągnięty ręczny - zdjęłam go, ale było już za późno. Puknięcie w drzwi. Niestety tak jak większość moich poprzedników, nie zdążyłam dobrze ruszyć, już musiałam wysiadać. Blondynkowy błąd, którego się nie spodziewałam bo go nigdy nie popełniałam. Jeśli egzaminator pyta czy wszystko w porządku, to nie znaczy że chce być miły, tylko trzeba się dokładnie rozejrzeć i sprawdzić, szczególnie lampki.
Szkoda. Cała rodzina zdała za pierwszym, ja jak ten tuman taki głupi błąd...

Po tym egzaminie wzięłam parę jazd i usłyszałam o dwóch ważnych rzeczach: wśród aut, które jeżdżą w naszym WORDzie, jeździ Fiat Punto Evo. To specyficzna maszyna, która "dla ochrony środowiska" gaśnie kiedy stoi ze skrzynią biegów w pozycji luzu (np. na światłach), a uruchamia się przy ponownym wciśnięciu sprzęgła. Radzę więc uczyć się stać na światłach z przygotowaną jedynką - Punto Evo wtedy nas nie zaskoczy. Ah, no i egzaminatorzy mają obowiązek powiadomić nas, że ta maszyna tak działa.
Druga rzecz jest taka, że po zmianach z 19 stycznia musimy zapalać światła JESZCZE PRZED ZAPALENIEM SILNIKA, czyli jako pierwsze i to już na placu. Kolejność: podświetlenie stacyjki, światła, silnik, [nawiew na przednią/tylną szybę, jak zima], dopiero bieg i ręczny.

Za drugim razem (koniec stycznia), miałam na .. przed 12tą?
Czekałam ok. 2 i pół godziny. Tv plansza już nie działała, pozostało tylko wywoływanie przez radio. Obok mnie czekała zestresowana dziewczyna i kuła z notatek jakie światła gdzie sprawdzać... Ach, udzielało się! I siedzących tam historii część dalsza. Wywołano poznaną koleżankę. Niestety doczekałam jej szybkiego powrotu. Łuk. Zakręciła do kasy.
Wywołano mnie nareszcie. Szum, dużo ludzi: no ładnie, usłyszałam swoje nazwisko, ale nie które auto. Poszłam pod wiatę - w końcu jak będzie wychodził to się przekonam które. Niestety wyszli we trzech. Dwóm się wdzięcznie ukłoniłam, trzeci zakręcił w inną stronę. Po sekundzie zorientowałam się, że ten trzeci patrzy się jakoś dziwnie (nie patrzył do końca na mnie) i coś gada.
Ja - Słucham? - dopytałam.
Egzam. - No co mówiłem?? Co? Że które auto?!
J. - No nie wiem, nie dosłyszałam.
E. - No to jak to tak! Nazwisko usłyszała a numeru auta już nie?? Dwa razy wołałem!!
"Będzie wesoło", myślę i potruchtałam za nim do autka... no właśnie.. nr 4. Wylosowałam światła pozycyjne i znów olej. Surowy jegomość, pan B.(wski) przyglądał mi się uważnie, potem zaprosił na siedzenie pasażera i podjechał na łuk. Przygotowywanie się również jest jednym z zadań egzaminu placu manewrowego. Siedzenie, zagłówek, lusterka, zapłon, światła, bieg, ręczny - gotowa. Podjechałam, do tyłu - przy pierwszym pionku przy lusterku kierownica "na nogę", dojeżdżam do końca, ręka za siedzenie pasażera, tylna szyba - Idealnie. Jegomość już uspokojony, że jeszcze nie musiał mnie odesłać z kwitkiem, pokierował mnie na górkę. Tam mi zgasł, a nie miał prawa - domyślam się że ta 4ka to może być to Evo. Nie kazał powtarzać, uruchomiłam, ruszyłam również świetnie 8). Przypomniał zasady, próba prędkości przed bramą i na miacho.
Nie był spokojny. Ja mam coś takiego, że jak coś mijam, to nawet na milimetry, ale po prostu wiem że przeszkodę minę i się zmieszczę. Niestety Pan nie miał do mnie takiego zaufania. Za pierwszym razem mijając czyjeś lusterko, z krzykiem prawie mi do kierownicy dopadł :-/
Westerplatte, Wiejska i w prawo. Na rondzie na Grunwaldzkiej pierwszy błąd. Miałam zawrócić, wg Pana zrobiłam to wszystko z lewym kierunkowskazem "podczas zmieniania pasa ruchu". Nie zgadzam się, włączyłam prawy przy wyjeżdżaniu, ale kto wie, może za późno...
Po wszelkich uliczkach kręciłam dalej. Drugi błąd, znów na rondzie, tym razem na Anny Łajming (Rondo Solidarności). Wyjeżdżałam z Sienkiewicza i miałam skręcić w lewo, w Filmową. Nie pamiętałam tego ronda, oczekiwałam że pas sam mnie poprowadzi w ślimaka. Niestety tam gdzie na moje oko powinien, jest zatarty! Niepewna niczego zostałam więc na wewnętrznym pasie, w efekcie wyjechałam wprost na martwe pole (powierzchnię wyłączoną). Kazał mi zjechać na parking i tu stało się coś, za co Pana bardzo cenię. Powiedział "wynik egzaminu negatywny, czy chce pani jechać dalej?" - no kurczę! Skoro już zapłaciłam za możliwość pojeżdżenia sobie czerwonym autkiem z egzaminatorem u boku, to przecież czemu nie! I KU mojemu zaskoczeniu nie skierowaliśmy się od razu do WORDu. Pan B. poprowadził mnie na dalszą część swojej trasy! Parkowania, zawracania, próba prędkości (rozpędzanie i nieawaryjne zatrzymywanie w wyznaczonym miejscu), przeprowadził mnie przez wszystkie wyznaczone miejsca, całą godzinę, aż do ośrodka. I dobrze! Dzięki temu wiem, gdzie nie zdałabym drugi raz. Ul. Kopernika, felerny zjazd do Fimalu. Tam parkowanie i na końcu zakręt w lewo. Błąd. Zakręciliśmy tam jeszcze raz. Nie domyśliłam się, jakoś nie przyszło mi do głowy, że taka szeroka ulica a jest jednokierunkowa! Drugi błąd. Nie zjechałam do lewej krawędzi. Reszta gładko, pomijając tylko fakt, że podczas powrotu, na Wiejskiej znów mijałam się z czyimś lusterkiem: "Och!! Jak pani zahaczy to chyba temperatury dostanę!!", krzyczał czerwony ze złości. Po powrocie pod wiatę powiedział "Wynik egzaminu negatywny, ale tak, to dobrze pani jeździ" - no fajnie... :D

Trzeci raz też się mocno stresowałam. Dwa dni temu, na 12tą.
Spotkałam tę samą dziewczynę co poprzednim razem - widocznie idziemy hurtowo. Ją i parę innych osób. Każdy opowiadał o swoich razach, najczęściej coś głupiego: łuk, światła, i tzw. wymuszenie. Zauważyłam z ulgą, że do kasy nikogo, babki wreszcie mają szansę się ponudzić - to dobry znak. Do okienka też nikogo. W głośnikach cisza - wszyscy jeżdżą... Mimo to koleżanka została wywołana, niestety wróciła zaraz. Znów łuk.
Siedziałam niecałe 2 godziny, wizji na elektronicznej tablicy znów nie było, a wydawało mi się że głośniki są w jeszcze gorszym stanie niż ostatnio. Czy ja usłyszałam swoje nazwisko? Było to tak niewyraźne i ciche, że zgłupiałam. Przejdę się, pomyślałam, najwyżej mnie odeślą :D
Okazało się, że przyszła kobitka. Pani z zacnym imieniem, T.B., wyglądała na sympatyczną, upewniła mnie że słusznie słyszałam. Poskarżyłam się, że nie wiem które auto, ale nie było problemu, sama mruknęła że już zgłaszała z tymi głośnikami. Autko - inne! Czarne, nr 11. Objaśniła zasady, na światła i maskę wyznaczone 5 min. Wylosowałam płyn chłodniczy i światło wsteczne. Wskazałam jej z najpierw płyn do spryskiwaczy, tak usłyszałam. Sama nie była pewna, poleciała sprawdzić, co miałam wskazać :D Wsteczne - luzik. Zakręciła mi na łuczek, pięknie zakręciłam, wsiadła, na górkę. Na górce mi zgasł, ale już przy ruszaniu. Mając w pamięci jedną z opowieści w poczekalni, dziewczyna nie zdała na górce z którą nigdy nie miała problemu. To nie może się powtórzyć. Ponowna próba, ślizg opon, zaliczyła. Miasto!
Wyjeżdżając kazała skręcić w lewo, Nad Śluzami. Potem dalsza część Wiejską i do Armii Krajowej. Spodobało mi się jej wydawanie poleceń, mocno uprzedzała: "na skrzyżowaniu, na tym tam, skręcimy w lewo, a potem zaparkujemy, pokażę gdzie", parkowanie na Szarych Szeregów: prostopadłe, w lewo, przez pas. Była spokojna i przyjazna. Uśmiechając się poradziła mi pół-słówkiem, że fajnie by było gdyby przy wykręcaniu tyłem z parkingu, z auta obok coś zostało (nie skręcać kierownicy od razu, tylko za chwilę).
Ciekawa rzecz: na przejściach dla pieszych nie byłam pewna kiedy jechać, a kiedy przepuszczać - czasem trzeba się zatrzymać, by nie było wymuszenia, a czasem przecież nie wolno, bo jeśli się zatrzymasz i delikwent wejdzie, to go następne auto obok Ciebie przejedzie. Kiedy miałam taką sytuację i zbliżałam się do przejścia, kątem oka dostrzegłam, że noga Pani Egzaminator powędrowała na hamulec. Jakoś tak miała krzesło mocno oddalone (czy specjalnie?), że co najmniej 3 albo 4 razy mi to pomogło, jak przestawiała nogi, hamowałam.
Zawracanie na 3 z wykorzystaniem lewej bramy i Poznańską do WORDu. Zorientowała się, że jestem skora do uśmiechu, to żartowała, że normalnie jako instruktor każe kobietom dźwignię biegów przestawiać trzema palcami, jak dama, a mnie to nie wiadomo czy ta skrzynia w ogóle przeżyje :D śmiałam się że w moim Ośrodku szkolą same chłopy i to dlatego tak. Tak minęło do Garncarskiej, zmieniłam na prawy pas i tak mnie zagadała, że skręcając w Wiejską nie włączyłam kierunkowskazu - zaśmiała się wtedy "hehe! Oj oj! I błąd się wkradł!", odtąd już starała się nic nie mówić, żeby mnie dalej nie rozpraszać - a szkoda, fajna babka. Dojechałyśmy do WORDu, skupienie do końca, wiata. Wynik pozytywny :spoko: Główna rada ode mnie: nie martwcie się! Jak nie teraz, to następnym razem - stres jest tu najgorszym wrogiem.

Mam nadzieję, że ten szeroki wywód rozjaśni coś lub uspokoi. Nie ma co! ;)
keria
 
Posty: 1
Dołączył(a): czwartek 07 lutego 2013, 20:47

Re: WORD Słupsk - relacje z egzaminów, informacje i opinie

Postprzez maciekjl » sobota 11 maja 2013, 14:43

Witam wszystkich 8) Dzisiaj zdałem za 5-tym (w sobotę, ponieważ WORD odrabiał 2 maja). Egzaminował mnie pan (...) (bardzo kulturalny i konkretny człowiek). Nie był jak reszta egzaminatorów - potrafił się uśmiechnąć, zagadać na dłuższej prostej itd. Złoty człowiek w porównaniu do reszty egzaminatorów - reszta pchała mnie kilkukrotnie w takie miejsca, że nie było miejsca ani czasu do wykonania żądanego manewru. Jak zdawałem 2-gim razem, pan Sz. zaciągnął mi ręczny na jeden ząbek w drodze powrotnej na WORD, dwa skrzyżowania przed ośrodkiem - oblałem z automatu widząc Oktan. Ogólnie obsługa w Słupsku jest bardzo miła i przychylna, czego niestety nie mogę powiedzieć o większości egzaminatorów :/ Życzę powodzenia wszystkim zdającym :)
maciekjl
 
Posty: 1
Dołączył(a): sobota 11 maja 2013, 13:44

Poprzednia strona

Powrót do Ośrodki egzaminowania kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości