Parę sytuacje z ostatnich kompilacji utkwiły mi w pamięci:
+ jeszcze kilka, ale teraz nie znajdę.
Pierwszy przypadek był mocno komentowany, a nagrywający kierowca z BMW krytykowany jako rzeczywisty sprawca, pomimo że przecież jechał swoim pasem. Z tym, że przecież akurat mógł spojrzeć w lewo czy ma wolne, zobaczył że ma i przyspieszył. A że w tym czasie ktoś mu wjechał na jego pas ruchu...?
Z drugiej strony, "Wyprzedzanie pojazdu lub uczestnika ruchu, który sygnalizuje zamiar skręcenia w lewo, może odbywać się tylko z jego prawej strony", więc formalnie jakieś wykroczenie było. Choć uważam, że ten przepis ma zastosowanie i sens na najprostszym skrzyżowaniu z minimalną organizacją ruchu...
Drugi przypadek dla mnie nie wymaga komentowania, choć jak widać po zachowaniu kierowcy, nie wszyscy są tego świadomi...
Kolejny przypadek który wzbudził u mnie wzburzenie to sprawa śmierci rowerzysty w Warszawie:
https://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje ... 53129.htmlWedług świadków, kierujący z pierwszeństwem ścigał się z motocyklem, który śmignął przez skrzyżowanie parę sekund wcześniej. Leciał grubo ponad 100km/h. Niestety, w tym przypadku, prokuratorowi nie chce się tego udowadniać, bo przecież ma "na widelcu" człowieka, który pierwszeństwa nie ustąpił... Pytanie tylko, który z kierowców bardziej się przyczynił do skutków wypadku, czyli śmierci rowerzystki?
Czy kierowca który wjechał na skrzyżowanie powoli, nie widząc nadjeżdżającego z dużą prędkością pojazdu, dodatkowo zasłonięty przez skręcające pojazdy, czy ten, który się ścigał w ruchu ulicznym? Czy gdyby tamten jechał przepisowe 50 byłyby takie skutki wypadku? Czy gdyby nawet leciał te 120km/h, ale kierowca wyjeżdżający by go w ostatniej chwili zauważył i do kolizji by nie doszło, ale tamten wykonał manewr obronny i wyleciał z drogi - też byłaby wina skręcającego, czy brano by już pod uwagę fakt, że przez swoją głupotę kierowca nie był w stanie opanować pojazdu w sytuacji awaryjnej?
Generalnie, większość wypadków wymaga zaniedbań z obu stron, choćby niezachowanie ostrożności, pod które można podciągnąć każdego. Drobnych naruszeń przepisów. Z tym, że takie drobne naruszenia są tolerowane i uznawane za normę (i wbrew pozorom, w mojej opinii - słusznie) - dopóki nie skutkują wypadkiem. Dopiero wtedy są brane pod uwagę, ale z uwzględnieniem stopnia, w jakim przyczyniły się do zdarzenia.
P.S.
Kotowski:
https://pk.gov.pl/wp-content/uploads/20 ... e5643a.pdf