Blacksmith napisał(a):Tylko, że pół świniaka to raczej nie był wtedy jeden z formalnych wymogów, tylko po prostu kupienie tego prawka, inaczej łapówa. Jak ktoś by zdał maturę za pół maciory czy knura to moim zdaniem powinien powtarzać maturę.
no tak, ale czy ktoś kto kupił pralkę, meble, garnki, mięso, cukier, wódkę itp. za łapówki (bo taki był wtedy system) powinien dzisiaj to oddać?
jeżeli pominiemy tamtejsze normy, czyli ściepę dla komisji egzaminacyjnej czy to na kursie prawa jazdy, czy kursie instruktorów, operatorów maszyn itp., kursy te jednak odbywały się. trwały dłużej, obecność była obowiązkowa i nie na papierze jak dzisiaj, uczący się prowadzili zeszyty, a nich notatki, które sprawdzał prowadzący, było odpytywanie itp.
kurs dla instruktorów trwał pół roku, był z dzisiejszym na nie porównywalnie wyższym poziomie.
przypomnę, że na ostatnim kursie dla kandydatów na instruktorów miałem 8 osób, na każdych zajęciach były dwie i zawsze inne, więc nie wiedziałem czy zaczynać wykłady od początku, czy iść z materiałem dalej. uczestnicy przychodzili bez żadnych pomocy do notatek, jak na kawę do kawiarni, bazowali na jednej książeczce do kat. B.
badania psychotechniczne trwały 6-8h było chyba 11 maszyn i mimo, że przychodziło się z symboliczną falszką były o wiele trudniejsze od dzisiejszych.
dzisiaj mamy kursy z projektów unijnych i kwalifikują na nie psychologowie. na ostatnim kursie na wózki widłowe miałem osoby, które nie potrafią nie to, że czytać i pisać, ale mówić. nie mam nic przeciwko nim, ale po co na kurs kwalifikować osoby, których nikt nie zatrudni, aby nie zrobili krzywdy innym, a przede wszystkim sobie?
oni na taki kurs darmowy (tylko dlatego z niego skorzystali) zostali zakwalifikowani bez żadnych łapówek.
nie chcę powiedzieć, że tamten system nie był chory, ale pomijając egzamin i formy wyrazów wdzięczności, to same kursy, ich poziom i wymagania były na dużo wyższym poziomie.