Ludzie!
Mam problem i jednocześnie zapytanie do osób obytych w prowadzeniu kursu praktycznego na prawko. Mam nadzieję, że zamieszczam to w odpowiednim miejscu, jak nie, to przepraszam i proszę o przeniesienie do właściwej sekcji.
Otóż - mam przejechane już 29h. Jeździłem z wieloma instruktorami, teraz jednak jeżdżę z jednym jedynym od dłuższego czasu. Mianowicie jest to szef szkoły jazdy, w ramach której przeprowadzam kurs. Pojawiły się pewne niesnaski i atmosfera się zatruła pomiędzy NIM a mną. Szanowny Pan uważa, że nie jestem gotowy na egzamin państwowy(teoria już zdana jak coś); zgoda, popełniam błędy jeszcze itp., nie będę się tu rozwodził nad szczegółami - ale generalnie prowadzę dosyć dobrze(wypełniam niemal wszystkie zadania poprawnie). Mówi, że jazdy z nim są czymś na kształt egzaminu wew. z praktyki. Musi mi go zaliczyć i się podpisać pod tym, że mam jego zgodę na przystąpienie do egzaminu. Niestety, z jego strony nie mam aprobaty. Ciągle mnie hejtuje za jedną rzecz - już powiem - za jednokierunkowe. Zapominam do <&%#$@> lewej krawędzi doczłapać się, gdy skręcam w lewo. Okej - i tylko to.
I on uważa, że mam się cały czas doskonalić, ale do <&%#$@>, nie będę dopłacał za nie wiadomo ile dodatkowych godzin. Wole 10x nie zdać egzaminu państwowego, a za 11 zdac.
Przeczuwam, że chcą mnie Państwo ze szkoły wystrychnąć na dudka i wydoić jak najwięcej hajsu.
W ustawie o infrastrukturze i budownictwie znalazłem, że kursant musi 30h przejechać i zdać egzamin wew. z obu częsci poprawnie, by móc podejść do egzaminu w Wordz-ie(swoją drogą, moj kumpel nie mial takiego czegos, tj. egzaminu z jazdy, a chodzil do tej samej szkoly co ja). Gdy ma negatywa przypuśćmy z tej praktyki właśnie (teoria mnie nie dotyczy) , to musi się doszkolić. Ale jakim prawem ja nie mam przystąpić do egzamiu tylko i wyłącznie przez jednokierunkowe(to jest nwm ile 5% całej jazdy?). Wszystko inne mi wychodzi.
Tak więc rodzi się moje pytanie: co robić w takiej sytuacji? Czy nie uważacie, że jednak powinien mi dać zgodę na ten cholerny egzamin? Nie pamiętam już, czy niepoprawny manewr na skrzyżowaniu o drodze jednokierunkowej jest błędem karygodnym, wykluczającym cały egzamin, ale nie o to mi chodzi. Może mi 2x zgasnąc w miescie i tez juz mam niezaliczony. Więc jeden pies. Ja sie tylko chce dowiedziec, czy aby nie jestem niesprawiedliwie weryfikowany na podstawie subiektywnej oceny Szanownego Pana Szefa Szkoły Jazdy. Może ktoś mi powiedziec co zrobic? Albo uzmyslowic mi, ze moze sie myle, a moje podejrzenia i ból dupy są bezzasadne? Zrozumiem, nie jestem ekspertem w dziedzinie prawa pisanego, więc mogłem coś przeinaczyć czy przeoczyć. Ale to jest niesprawiedliwe do szpiku - nie mogę kupować godzin w nieskonczoność(też mi powiedział, że ma dosyć jazdy ze mną - vice versa). Naprawdę, ekonomicznie lepiej bym wyszedł na poprawkach niż nabijac kabzę tym materialistom ze szkoły. Ktoś coś???? Najlepiej bym posłuchał tych juz z prawkiem, ale kazdy pogląd się liczy oczywiście. Z góry dziekuje i pozdrawiam.