Dzisiaj miałem 2 raz egzamin i potrąciłem identyczny pachołek co przy pierwszym egzaminie. Cały łuk na obu egzaminach robiłem dobrze, na czuja, nie mam żadnych technik a la pełny obrót kierownicy przy pachołku nr 2 lub pół obrót przy innym, po prostu patrzę w prawe lusterko i widzę uciekające pachołki, jak uciekają to skręcam bardziej żeby je widzieć i jak już widzę linię to prostuję kierownicę żeby być równolegle do niej i zaczynam patrzyć w tylną szybę.
Problem na samym końcu całego łuku, z ostatnim pachołkiem w polu zatrzymania co się wjeżdżało przez niego na łuk, tym co trzeba się przed nim zatrzymać cofając. Nie wiem w jaki sposób mam ocenić jak blisko jest ten pachołek, tak żeby zatrzymać się nie dotykając go i jednocześnie żeby przód samochodu nie najeżdżał na przednią linię pola zatrzymania. Dotychczas 2 razy pojechałem w tył za daleko.
W czasie nauki może ze 2 razy zrobiłem źle łuk, był dla mnie najłatwiejszym manewrem, łatwiejszym niż parkowanie, z tym, że na placu manewrowym mojej szkoły koniec łuku to żywopłot więc do tego czasu było to dla mnie łatwe widząc całą ścianę wskazującą że tu mam się zatrzymać w porównaniu do 2cm szerokości pachołka na łuku egzaminacyjnym, który się znajduje na środku wielkiego placu bez żadnych ścian pomocniczych.
Cofałem na półsprzęgle, jak już miałem hamować to wcisnąłem sprzęgło i potem hamulec, no ale już było za późno. Widzę szybę, za nim pachołek się zbliża, no i kiedy się zatrzymać, jak to ocenić, widziałem z przodu że już wjechałem do pola zatrzymania bo widziałem pachołki i myślałem że dobrze a tu znowu to samo. Macie jakieś sprawdzone sposoby na ocenę odległości tego ostatniego pachołka?