Kurs w OSK Red-Car, zdane za pierwszym podejściem.
Generalnie mogę polecić, ale z pewnymi zastrzeżeniami.
Teoria - szału nie ma, wiadomo, że trzeba odpękać i tyle.
Praktyka - najwięcej czasu spędziłam pod okiem instruktorki, żony właściciela. Świetna babka, naprawdę bardzo dużo mnie nauczyła, w miłej, bezstresowej atmosferze i była skupiona tylko na jeździe, a nie na załatwianiu swoich spraw. Właściciel też jako instruktor w porządku, natomiast niestety standardem jest gadanie przez telefon w czasie jazd oraz często dobieranie trasy nie pod kątem nauki, tylko pod kątem konieczności załatwienia swoich prywatnych spraw - nie chcę powiedzieć, że kradł mi dużo czasu, ale i tak było to denerwujące, bo jak się nazbiera te 5 minutowe przerwy na jego wyskok do sklepu czy coś podobnego, no to jednak trochę tego sumując jest.
Miałam też 1,5h jazd z trzecim instruktorem - ciężko mi go ocenić po tak krótkim czasie, ale spędziliśmy jazdę głównie na placu i uważam, że świetnie mnie w krótkim czasie nauczył, jak w razie ewentualnych kłopotów uratować się na łuku, a także dodał pewności siebie przy ćwiczeniu parkowania równoległego.
Pewien niesmak miałam na koniec, bo mimo zdanego egzaminu wewnętrznego i braku konkretnych zastrzeżeń do mojej jazdy i manewrowania, koniecznie chciano mi wcisnąć 10 dodatkowych jazd przed egzaminem. Ale się nie dałam, oczywiście dokupiłam kilka, żeby przez 16 dni oczekiwania na egzamin nie wyjść z wprawy, ale te 10 godzin to było z sufita wzięte, a wiem, że nie tylko ja dostałam taką "propozycję".
Zatem mogę polecić, ale ze wskazaniem na zapisanie się na jazdy do żony właściciela.