A wiec dzisiaj o godzinie 8 30 podchodzilem do mojego pierwszego egzaminu. Cala grupa zostala zaproszona do sali komputerowej i nastapila 1 czesc egzaminu, czyli teoretyczna. Po 5 minutach "koniec" wynik - Pozytywny 0 bledow:)
Podbudowany zdana teoria wyszlem do holu i czekalem na swoja kolej egzaminu praktycznego. Po 15 minutach uslyszalem swoje imie i nazwisko i zostalem zaproszony do pokoju numer 3, podeszlem tam i powiedziano mi zebym czekal przy samochodzie numer 9. Przyszlem tam i czekalem na egzaminatora, po chwili pojawil sie, na pierwszy rzut oka wydawal sie calkiem przyjazny i mily.... ale tylko "wydawal sie".... . Zostalem poproszony o weejscie do samochodu i tam sprawdzil moje dane, po czym zapytal czy wiem jak przebiega egazmin, poweidzialem ze tak, wiec kazal mi wwyjsc i pokazac zbiorniczki, wszystko profesjonalnie nazwalem po czym zamknelem pokrywe silnika i poprosil mnie o pokazanie swiatel, tu tez nie bylo zadnych problemow i juz po chwili kazal mi usiasc na miejscu pasazera i wjechalismy na poczatek luku w koperte. Nastapila przesiadka i poinformowal mnie ze kiedy bede gotow moge ruszac, wiec oczywiscie ustawienie fotela, zaglowek, potem lusterka, pasy , swiatla spuszczam reczny i wioo luk bezblednie (technika patrzenia w lusterek z 3-4 ogladnieciami sie do tylu czy nie ma za mna jakiejs przeszkody. PO pozytywnym zakonczeniu luku, pojechalem na wzniesienie, tu zadnych problemow nie bylo ( wg mnie jest to najprostsze co moze byc) i po chwili podjechalem pod pana egzaminatora ktory wsiadl i ruszylismy w miasto. Juz przy pierwszym skrzyzowaniu przekonalem sie ze pan egzaminator nie jest rozmowny poniewaz gdy sie o cos go pytalem nie raczyl odpowiadac, udawal ze nie slyszy wiec pomyslalem pocaluj sie w D*** i jedziemy dalej, potem kazal mi zawrocic z wykorzystaniem bramy - bezblednie, duzo jazdy po skrzyzowaniach w tym przy czerwonym swietle na zielonej strzalce, i chyba z 7 razy przez stop ( mial nadzieje ze zapomne o zasadach stopu ale bylem na maksa skoncentrowany wiec nie bylo szans) potem jazda drogami jednokierunkowymi i tu pierwszy raz egzaminator pokazal swoje prawdziwe oblicze, dojezdzajac do skrzyzowania droga jednokierunkowa, kazal mi skrecic w lewo i dzieki bogu w ostatniej chwili sobie przypomnialem ze jestem na jednokierunkowej i musze dojecahc do lewej strony, ale wszystko bylo ok nie zlamalem zadnych przepisow wiec przepuscilem pieszych i gaz, zaraz po tym kazal mi skrecic w prawo na strzalce;] no to ja kierunek a ten do mnie z morda ze keidy ja wlaczam kierunek ze za wczesnie itd (zrobil mi taki opiepsz jakbym przejechal na czerwonym...) ale ok przeprosilem i jadymy dalej , nastepnie wjechalismy w dwupasmowa droge jednokierunkowa ktora wyglada tak ze na lewym pasie przy krawezniku stoja samochody i ciezko jest zmiescic sie dwum samochodom na tej jezdni , ale ok jade prawym pasem przedemna jakis fiacik srodkowa linia drogi jednokierunkowej byla ciagla, i nagle z mojej lewej strony dwa auta zaczynaja sie wpiepszac bez kierunku (zlamaly tu przepis poniewaz przeszkoda byla po ich stronie i powinne byly poczekac az beda mieli mozliiwosc przejazdu,ale ja niechcac ryzykowac uderzenia lub otarca przychamowalem i nagle moj egzaminator z ryjem na mnie co ja robie!?!? jechalem za fiatem a teraz jestem 4 dlugosci auta za nim , no to ja spokojnie mowie ze z mojej lewej strony citroen zlamal przepis i wjezdzal na moj pas i zachowujac ostroznosc przychamowalem bojac sie grzonej sytuacji, a on do mnie z ryjem " a co cie obchodzi citroen, TO ON LAMIE PRZPISY NIE TY ! (urzeklo mnie to zdanie....; po krotkiej rozmowie z moej strony spokojnej a po jego stronie tylko darcie o cos takiego.... no comment) no to ja znowu przeprosilem i jedziemy dalej parkowanie prostopadle przodem itd dochodzi 38 minuta okolo juz wiem ze coraz blizej konca egzminu.... jedziemy dojezdzamy do skrzyzowania (to byla juz 40 minuta) mowi jedziemy w lewo ( w strone osrodka - to byly jakies dwie- trzy minuty drogi...) zapalilo sie zielone z naprzeciwka bezkolizyjnie skrecal w moja prawa autobus podczas gdy ja skrecalem w lewo, dojechalem do autobusu (samochody z naprzeciwka maja tylko jeden pas do jazdy prosto, skretu w lewo i prawo) i zatrzymalem sie przed nim widzac ze jeszcze troche zajmie zanim on skreci ( za autobusem stalo audi) bylem pewien ze zanim autobus skreci ja zdaze rowniez skrecic przed autami ktory staly za autobusem a chcialy jechac prosto a byly tylko hamowane przez autobus bo byl tylko jeden pas, wiec ja gaz juz jestem w polwoei skrecania a nawet troche za polowa i autobus skrecil i zaczela audica ruszac z naprzeciwka ( spokojnie zdazylbym przejechac nawet dwa razy) i nagle... hamulec az mnie rzucilo do przodu i on do mnie co ja robie itd po zachamowaniu stalem prawie bokiem juz do audi i gdy zachamowal stalem tak ze wystarczyla sekunda a bym spokojnnie przejechal przed audi pozatym po zahamowaniu audi stalo ode mnie jakies 5 metrow bo dopiero ruszalo a nawet neiwiem czy zdazylo ruszyc....... zjechalismy na wjazd do bramy i mowi mi ze nie ustapilem pierwszenstwa.... ja mowie mu co on gada , przciez spokojnie zdazylbym przejechac poniewaz gdy konczylem skret audi dopiero zaczynalo ruszac on glupio sie tlumaczac zaczal sie troche mieszac i nagle cudownma przemiana ..... z egzaminatora diabla zrobil sie egzaminator aniolek pelna kultura panie marcinie itd zaczal tak sie skladac ze az chyba mu sie glupio zrobilo... a ja twardo " niezgadzam sie z panem i bede chcial zobaczyc zapis z kamer i bede sie odwolywal to on jeszcze bardziej gada ze to moja wina itd ale zupelnie grzecznie i spokojnie, nastapila przesiadka - tu zabawna sytuacja ktora mnie rozbawila ;p egzaminator byl tak wygodny ze nie chcialo mu sie wyjsc z samochodu tylko jak ja wyszlem przeskoczyl na moje miejsce wewnatrz auta;p ruszylismy do osrodka - specjalnie nie zapielem pasow chcac zobaczyc czy egzaminator zacznie kontynuowac jazde.... a jak nawet nie poaptrzyl ze niemam zapietych pasow....dojechalismy do osrodka zaprakowal tam jeszcze nastapila wymiana zdan, znowu zaczal milusio rozmawiac itd tlumaczyc chwalil mnei ze wszystkie prawie manewry byly ok zawracanie z brama i na rondzie skrety itd.... oprocz tych dwoch sytuacji opisanych wyzej co sie na mnie wydarl.... podal mi reke i sie pozegnalismy ....
najbardziej nie moge przebolec ze brakowalo mi doslownie 3 minut do zdania egzaminu....
jednym slowem pan egzaminator byl bardzo chamski, i tylko szukal mojego bledu dwukrotnie probowal darciem wywrzec na mnie presje krzyczac i rzucajac sie praktycznie o znikome bledy pozatym raz w tym przypadku co opisalem powyzej zachwoalem zasade obnizonego zaufania a on sie do mnie o to rzucal
jak tylko mi zahamowal zmienil sie nie do poznania jakiz to zrobil sie rozmowny i milutki ale coz tacy sa ludzie czekal na moj blad bo za to ze mnie oblal ja musze zaplacic znowu za egzamin a on bedziem ial prace i kase, najbardziej nie moge przebolec ze zabraklo 2-3 minuty....
byl bardzo upierdliwy chamski i nie odpowiadal na pytania a szukal tylko czegos zeby mnie upiepszyc i wkurzyc tak zebym sie denerwowal lecz nie udalo mu sie to i udalo mu sie znalezc powod do zachamowania chwile przed koncem egzaminu , ale powod do ktorego mozna sprzecznie podchodzic....
Nastepne podejscie - 14 listopada :)
edytowany przez moderatora ella
dyskusję na ten temat znajdziesz tutaj
http://www.prawojazdy.com.pl/forum/view ... hp?t=15188