WORD Warszawa ul. Odlewnicza
Data egzaminu: 4 lipca 2008 18:00
Samochód: Toyota Yaris (5 drzwiowy)
Czwarty egzamin OBLANY
Niby to już piąty mój egzamin praktyczny, ale tak naprawdę w związku ze zmianą pojazdu egzaminacyjnego to tak jak drugi.
Tym razem mniejsza ilość zdających spowodowała, że jeszcze wcześniej od wyczytania ich listy przystąpiłem do egzaminu. Egzaminator zaprosił mnie do 5. pojazdu, którego odnalezienie trochę trwało, gdyż po zmianach na placu na korzyść zdających na kategorię C zmienił się sposób ustawiana pojazdów egzaminacyjnych, które zostały zaparkowane w sposób czysto losowy. Weszliśmy do pojazdu uruchomiłem silnik i rozpoczęło się nagrywanie. Wyszliśmy po otworzeniu maski z pojazdu w celu omówienia wszystkiego czego się tam znajduje. Pan był szczegółowy i pytał się również o to jak sprawdzić olej i jak nazywają się te dwa wcięcia na miarce tutaj dopadła mnie chwilowa zaćma i nie wiedziałem co powiedzieć, ale przeszliśmy dalej. Po zamknięciu klapy wsiadłem do pojazdu egzaminator jeszcze raz poprosił mnie o uruchomienie silnika.Pomyślałem: jak to przecież dopiero co go uruchomiłem, ale okazało się, że Pan go wyłączył. Po uruchomieniu silnika kazał mi włączyć wszystkie światła po kolei przy okazji nazywając je. Tu też taki zator bo zapomniałem, że są jeszcze kierunkowskazy, można było też włączyć wsteczny i stopu. Mimo to przeszliśmy dalej do opisywania żarówek. Najpierw z przodu potem z tyłu. Pan również pytał o trzecie światło stopu i podświetlenie rejestracji. Potem wsiadł za kierownicę i kazał jeszcze raz nazwać światła, które teraz się włączą, najpierw był stop potem cofania. Po tym zapoznaniu się z pojazdem mogłem w końcu ustawić swoje miejsce pracy. Wszystko wyregulowałem: oparcie, zagłówek, odległość fotela od kierownicy lusterka i powiedziałem, że jestem gotowy do jazdy. Egzaminator zaprosił mnie na łuk odsuwając środkowy słupek. Przy tym podejściu przejechałem łuk metodą klasyczną wyuczoną jeszcze na corsie. Manewr zaliczony. Lawirując między słupkami pozostałych łuków dotarłem do wzniesienia. Podjechałem pod wzniesienie zaciągnąłem ręczny wrzuciłem jeszcze raz jedynkę i spuszczając sprzęgło powoli opuszczałem ręczny. Mimo to samochód zaczął mi się cofać. W końcu silnik zgasł. Uruchomiłem silnik znów ręczny, jedynka, i tym razem nie ruszyłem z miejsca. Wzniesienie nie zaliczone. Egzaminator wsiadł do pojazdu i wspólnymi siłami wjechaliśmy na wzniesienie. Po zjechaniu ze wzniesienia zatrzymaliśmy się pod latarnią, Zdziwiło mnie to że zaproponował mi jazdę po mieście ale ja zapytałem co to zmieni jednak nie otrzymałem jednoznacznej odpowiedzi. Tak więc bezpośrednią przyczyną było "wzniesienie II próby nieudana" i... "rezygnacja". Mam wrażenie, choć nie jestem tego pewien, że egzaminator nie mógł przerwać egzaminu ponieważ przy drugiej próbie samochód mi się nie cofnął i nie spowodowałem tym samym zagrożenie.Mam wrażenie, choć nie jestem tego pewien, że egzaminator nie mógł przerwać egzaminu ponieważ przy drugiej próbie samochód mi się nie cofnął i nie spowodowałem tym samym zagrożenie. Do tej pory nie mogę rozwikłać czy to egzaminator miał na myśli pisząc to sformułowanie? Czy jakbym pojechał na miasto to bym zaliczył ten egzamin. Jeżeli mieliście podobną sytuację to napiszcie do mnie prywatnie jaką decyzję podjęliście, a jeżeli nie to jaką byście podjęli?