przez fikolek » wtorek 27 stycznia 2009, 12:14
Witam !!
UWAGA NA AUTOBUSY-z tego co przeczytałam powyżej i z innych opinii doszłam do wniosku,że autobusy chyba nie lubią e-Lek,a zwłaszcza egzaminacyjnych-dlatego postanowiłam napisać,co mi się przydarzyło podczas egzaminu!!
Pierwszy egzamin miałam 17 listopada .O 8.00 teoria-na której musiałam przytrzymać sobie rękę,żeby wdusić przycisk z odpowiedzią,tak mi się trzęsła.Ale 0 błędów.Ok.1,5 godz.czekałam na jazdę.Jak mnie wywołali to omal nie zemdlałam.
Na początek przerażenie;bo się okazało,że mam dwóch egzamin.-egzaminator(wydawał się być sympatyczny).+pan,który się uczy ,aby zostać egzam.
Na początek co pod maską(czułam się jakby nade mną stali jacyś żandarmi) :oops:Wszystko ok,potem światła ,Kazał mi wdusić hamowania i cofania i sprawdzić czy wszystkie są.Przygotować się do jazdy-ok, ale ruszyć koszmar-lewa noga "skakała"mi chyba na 5 cm-nie mogłam wdusić sprzęgła,ale jakoś ruszyłam(choć noga wciąż mi skakała).Do przodu jakoś poszło,ale do tyłu-wciskam wsteczny,a samochód nie rusza -myślę co jast-zgasł?Ryłam tam chyba kilka minut -przynajmniej tak mi się wydawało-w końcu olśnienie-jeszcze raz wsteczny i załapało,ale niestetyza póżno wykręciłam kierownicą,stanęłam-egzam.kazał mi powtórzyć,ale byłam tak spanikowana,że nie wiedziałam w któą stronę kręce kierownicą i niestety...
Drugi egzamin miałam 13 grudnia o 8.00,ale wsiadałam gdzieś o9.00.Starszy pan-taki sobie ,nie był niesympatyczny,.poważny-całkiem,całkiem.Sprawdziłam co pod maską i trochę mnie zaskoczył,bo kazał mi pokazać poziom płynu hamulcowego,troche się namotałam,obejrzałam zbiorniczek z każej strony i zauważyłam miarke.Potem światła-powłączałam wszystkie,a pan do mnie,że chyba o jakichś zapomniałam-więc posprawdzałam jeszcze raz-ok,ale pan egz.dalej czeka ,więc ja z tej niemocy wyłączyłam i włą czyłam przeciwmgłowe,a on na to ,że chyba nie wiem-spanikowałam kompletnie,a pan egz..A HAMOWANIA-no to mi ulżyło-wciśnęłam pedał i wsteczny,sprawdziłam ok.Przygotowanie do jazdy -łuk mi jakoś poszedł(noga mi znowu "latała",że nie mogłam utrzymać sprzęgła-nie wiem co mam z nią zrobić??)Górka też się udała,chociaż bardzo się bałam.I na miasto...
ZA WORdem w prawo i parkowanie ,myślę po mnie,bo parkowanie to moja pięta Achillesowa,ale na szczęście skośne.Udało mi się.Ale jak miałam wyjeżdżać zrobił się ruch i czatowałam dosyć długo,a jak zdecydowałm się wyjechać i już się wysunęłam- patrzę samochód,to ja do przodu:Po co pani jedzie do przodu,przecież wyjeżdzamy-to ja mu na to,że nie chcę ,zeby mnie zahaczył.
Potem pod mostem w lewo(tam mi pan egz.powiedział,że po co trzymam nogę cały czas na sprzęgle,a ja na to,że ćhyba z nerwów)
na Wyszyńskiego i znowu miałam skręcać w lewo na Kamienną.Stoję na światłach(tam przy CPNie),Zielone -przede mną e-Lka-rusza,nagle zatrzymała się przed skrzyżowaniem i stoi(jak to e-Lka),więc ja stoję przed światłami chociaż już dość długo jest zielone -pan egz.Niech pani jedzie,czemu pani stoi,a ja na to,że poczekam,aż zjedzie ta e-Lka,żeby nie stać na pasach....
Z Kamiennej w prawo na Gajową ,tam zaraz skryżowanie,gdzie z każdej strony trzeba wszystkich przepuścić.Więc stoje i niestety zgasł mi samochód,ale pan kazał zapalić i jechać prosto,potem na następnym skrz. w prawo ,dalej w lewo i w prawo na CUrie-Skłod.,potem znowu w prawo na Jurasza ,przecięłam ulicę Powstańców Wielkop. prosto na -nie wiem czy to Lelewela,czy jakaś równoległa,dalej w lewo na Chodkiewicza i tu pan egz.mi się pyta dlaczego jadę tak wolno(nie wiem gdzieś może 35)i tamuję ruch i czy tu jest znak ograniczający prędkość-niestety nie pamiętałam,ale mówię,że tak(a nie ma),a poza tym tory i dziury-a on na to-no dobrze to niech pani dalej tamuje ruch-pomyślałam na pewno mnie obleje.Z CHodkiewicza w lewo chyba w Ogińskiego,stoję na SwiatLach i już widzę AUTOBUS :twisted: na przystanku,ludzie wsiedli dawno,a on stoi-więc myślę sobie pojadę wolno,żeby za mocno nie hamować,bo pewnie zaraz ruszy,a on nic,aż tu nagle (byłam już gdzieś w jego połowie-bliżej przodu)daje kierunk.i jednocześnie wyjeżdża na mój pas(miałam wrażenie ,że zrobił to specjalnie :x ),więc ja nic tylko kierunek w lewo i kawałek na lewy pas ,w lusterka,a tam samochód-więc z powrotem na swój pas-egz.złapał mi za kierownicę i powiedział,że tak nie wolno,a ja na to ,to co miałam zahamować-w odpowiedzi usłyszałam,że stworzyłabym zagrożenie-więc ogłupiałam kompletnie.Czekałam tylko na to,że będzie mi kazał stanać i zakończy egzamin -i tylko to miałam w głowie,potem już nie myślałam logicznie-na Mickiewicza na łuku drogi najechałam na ciągła linię-ale znowu kazał mi jechać dalej i dopiero na pomorskiej wymusiłam pierszeństwo to kazał mi zjechać i się przesiasć .I co jest dziwne-,ze widziałam znak,Ze jadąc prosto muszę ustąpić tym z lewej i przecież wiedziałam,że tak trzeba,to jednak nawet nie spojrzałam czy coś jedzie.Ale myślę,że to ta sytuacja z tym AUTOBUSEM tak wyprowadziła mnie z równowagi.A przejeżdziłam już 27 min.
Następny egzamin 18 lutego.Może w końcu mi się uda-ale najgorszy jest ten potworny stres i ta" skacząca"noga.Zupełnie nie wiem jak sobie z tym poradzić.Panowie egz.nie tacy straszni jak się ogólnie o nich mówi-zobaczymy na jakiego trafię następnym razem-może ostatnim-oby!!!!
Zyczę wszystkim zdającym powodzenia :D